Nieoczekiwany zwrot ws. kopalni Turów. Wkurzeni Czesi nas rozniosą
Jedną z największych kompromitacji rządów Zjednoczonej Prawicy był spór o kopalnię Turów. Nasi południowi sąsiedzi mieli wielokrotnie alarmować o wypłukiwaniu przez polską odkrywkę wód gruntowych po ich stronie. Warszawa pretensje Pragi ignorowała i w końcu Czesi poskarżyli się do trybunału Sprawiedliwości UE. Dopiero wtedy w rządzie Mateusza Morawieckiego doszli do wniosku, że może faktycznie warto rozmawiać. Koniec końców skończyło się na odszkodowaniu w wysokości 45 mln euro i liście inwestycji po stronie Polski. Ale jeszcze jest możliwe, że ten spór za chwilę wróci ze zdwojoną siłą.
Na temat kopalni Turów rozmawiałem i z mieszkańcami przygranicznej wsi Uhelna i władzami samorządowymi kraju liberackiego (odpowiednik naszego województwa), a także z czeskim Ministerstwem Środowiska. Przekaz od początku był taki sam: prosili Polskę wielokrotnie o rozmowy, wysłali nawet do nas oficjalną delegację. A co my zrobiliśmy? Kompletnie zlekceważyliśmy problem. Aż okazało się, że nasi południowi sąsiedzi stracili cierpliwość i złożyli skargę w TSUE.
Po drodze u nas zmieniło się szefostwo Ministerstwa Klimatu i Środowiska (kiepsko prowadzone negocjacje z Czechami były jednym z głównych powodów tych zmian kadrowych). Nowe stery w resorcie przejęła Anna Moskwa, która od początku przekonywała, że nie ma mowy ani o naszej winie ani o żadnym odszkodowaniu. W końcu zapłaciliśmy Czechom 45 mln euro i zobowiązaliśmy się do kilku inwestycji (m.in. do budowy podziemnego wału ochronnego). Teraz okazuje się, że być może jeszcze będzie kolejna odsłona tego sporu.
Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego będzie w dalszym ciągu rozpatrywać petycję przeciwko kopalni Turów. Zwróci się teraz do Komisji Europejskiej o zaktualizowaną ocenę całej sytuacji, a następnie wróci do dyskusji - informuje czeski Greenpeace.
Turów: Czesi chcą monitorować swoje budynki
A wszystko za sprawą radnego kraju liberackiego Vaclava Zideka, reprezentującego polityczne barwy Partii Piratów, który zaproponował podwyższenie kar finansowych dla Polski za kontynuowanie wydobycia węgla w kopalni Turów.
Wpływ kopalni Turów to nie tylko zapylenie, hałas i obniżenie poziomu wód gruntowych. Nie wolno nam zapominać o potencjalnych zniszczeniach obiektów znajdujących się w sąsiedztwie kopalni - twierdzi Vaclav Zidek.
Więcej o Turowie przeczytasz na Spider’s Web:
Teraz Czesi chcą wykazać, jaki wpływ kopalnia Turów ma na ich domy i budynki użyteczności publicznej. W tym celu na nich instalowane mają być (po dwa na każdym) tzw. inklinometry trójosiowe, czyli urządzenia pomiarowe ukazujące ruchy budynków i ich zmieniające się nachylenie. Projekt, w formie zamówienia publicznego, przygotowuje kraj liberacki, a sfinansowany będzie z polskiego odszkodowania. Inklinometry powinny pojawić się na domach w Oldrichovie na Hranicach, Vaclavicach i Hermanicach.
Odczyty dokonywane są zdalnie co pięć minut, więc gęstość danych będzie wystarczająca. Jednocześnie prowadzone są pomiary Czeskiej Służby Geologicznej i państwowej spółki Diamo, więc będzie można porównać dane - tłumaczy Zidek, który nie boi się o miarodajność tych pomiarów.
Podziemny wał wybudowany przez Polaków nie działa?
To nie są wcale pierwsze wątpliwości dotyczące dalszego funkcjonowania kopalni Turów. W czerwcu 2022 r. Polska, zgodnie z podpisaną z Czechami ugodą, wybudowała podziemny wał ochronny i po 12 miesiącach jego funkcjonowania przesłała naszym południowym sąsiadom analizy dotyczące działania tej bariery. I chociaż w czterech wykonanych odwiertach poziom wód gruntowych zaczął zgodnie z założeniami wzrastać, to jednak okazało się, że nie wszędzie jest aż tak dobrze.
W bardziej odległych odwiertach, w uszczelnionej środkowej warstwie wodonośnej na terytorium Polski i Czech, poziom wód gruntowych nie dość, że dalej spada, to w dodatku jest obecnie na historycznie niskim poziomie. Z kolei w czerwcu 2024 r. powinien być gotowy, także budowany przez Polskę, wał ziemny, który ma chronić przygranicznych mieszkańców przed hałasem z kopalni Turów.