Przymusowe remonty polskich domów. Są w fatalnym stanie
Polska naprawdę jest w ruinie. Wkrótce co trzeci budynek pójdzie do przymusowego remontu. Z danych wynika bowiem, że dla 33 proc. budynków w Polsce wydano najgorszy z możliwych certyfikatów energetycznych. A te dane z pewnością są niedoszacowane, bo te budynki w naprawdę najgorszym stanie prawdopodobnie nie mają w ogóle jeszcze swojego certyfikatu. A do tego jeszcze ministerstwo rozwoju zabiera się za reformę wydawania tych certyfikatów, bo dziś to w dużej mierze fikcja.
Budynki w Polsce oficjalnie nie są jeszcze podzielone na klasy energetyczne od A do G, ale wiadomo, że wkrótce trzeba to będzie zrobić ze względu na unijne przepisy, a znany jest projekt rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju i Technologii, który proponuje, jak tego podziału dokonać. Można więc wstępnie zrobić to samemu.
I zrobili to analitycy PKO BP na podstawie danych o certyfikatach wydanych miedzy 28 kwietnia 2023 r. a 26 marca 2024 r.
Dane przerażają
I tu od razu ważne zastrzeżenie: o taki certyfikat starać się musi obecnie nie każdy właściciel nieruchomości, ale ten, kto sprzedaje nieruchomość lub ją wynajmuje. Baza dostępnych danych nie jest więc do końca reprezentatywna dla ogółu budynków w Polsce, a najprawdopodobniej nadreprezentowane są w niej budynki z wysoką klasą energetyczną, nie oszacowując liczby tych w najgorszym stanie.
A mimo to dane są zatrważające. Wynika z nich, że:
- w klasie A, czyli tej najwyższej, mamy 0 proc. budynków;
- w klasie B - 22 proc.;
- w klasie C - 15 proc.;
- w klasie D - 12 proc.;
- w klasie E - 10 proc.;
- w klasie F - 8 proc.
- w klasie G - 33 porc.
Klasa G to są już prawdzie wampiry energetyczne. Wiecie, co z nimi robią na przykład we Francji? Od 2025 r. rząd zakaże wynajmowania takich budynków. Od 2034 r. zakaz obejmie też budynku w klasie F, co spowoduje, że jeśli ich właściciele ich nie zmodernizują, z francuskiego rynku najmu wypadnie 11 mln mieszkań.
I to bynajmniej nie jest straszak przyszłości. Już od 1 stycznia 2023 r. francuski rząd dokładnie to samo zrobił z budynkami klasy G+, przez co z rynku najmu już wypadło 200 tys. mieszkań, a więc tak, politycy naprawdę mają odwagę, żeby to zrobić.
To wróćmy do Polski, bo klasa G i u nas będzie musiała zostać w najbliższych lata zmodernizowana. A mówimy przecież o 33 proc. budynków w Polsce. Mieliście pojęcie, że mówimy aż o takiej skali termomodernizacji? Polska wkrótce stanie się jednym wielkim placem budowy.
A i te dane są niedoszacowane. O pierwszym powodzie już pisałam: wampiry energetyczne z pewnością są w tych danych, którym przyglądał się PKO BP, niedoszacowane.
Więcej o dwutlenku węgla przeczytasz na Spider’s Web:
Drugi powód jest taki, że zostaną one też urealnione, bo szykuje się pogrom, jeśli chodzi o fejkowe certyfikaty wydawane przez internet, w których można nakłamać, ile wlezie i nikt tego nie sprawdzi.
Koniec fikcyjnych certyfikatów
Ministerstwo rozwoju przygotowało już bowiem projekt rozporządzenia, który zmieni sposób wydawania certyfikatów przez osoby do tego uprawnione. Wiecie, jak to działa dziś? Zwykle wydający certyfikat wysyła formularz, który trzeba wypełnić, a w nim dane o powierzchni lokalu, rodzaju zastosowanego ogrzewania, rodzaju okien, grubości warstwy termoizolacyjnej itd. Wypełniasz formularz, odsyłasz mailem i dostajesz certyfikat energetyczny.
Skąd miałeś dane do uzupełnienia formularza? Zapytałeś administratora budynku? A może po prostu zmyśliłeś? Nikt tego nie sprawdza. A wersja via mail i tak jest łagodna, bo często po prostu za pośrednictwem strony internetowej w ogóle masz do czynienia z automatem. Część świadectw energetycznych to po prostu fikcja, a do MRiT nawet napływały donosy na takie nadużycia.
No i się skończy. Resort rozwoju planuje zmienić system wydawania certyfikatów. Osoba uprawniona do jego wydania nie będzie mogła po prostu bazować na dostarczonych informacjach od właściciela lokalu, ale będzie musiała zbadać dokumentację budynku, a do tego zweryfikować wszystko osobiście na miejscu. W wyjątkowych przypadkach inspekcja wizualna możliwa będzie zdalnie, za pomocą kamery i komunikatorów internetowych, jak sądzę.
W głowę zachodzę, jak to możliwe, że obecne przepisy pozwalały dotychczas na taką fuszerkę. W każdym razie, w końcu certyfikaty energetyczne rzeczywiście będą miały jakąś wartość. Choć nie ma co ukrywać, że zrobią się dużo droższe (dziś to kwestia 200 zł). No i pewnie dowiemy się, że Polska jest jeszcze bardziej w ruinie, niż dziś sądzimy.