Już myślałem, że w sprawie stref czystego transportu nasłuchałem się wszystkich bzdur. Że smog z transportu wcale nie dusi i że pewnie dostaję bokiem kasę na konto od klimatycznych lobbystów, żeby takie rozwiązanie w swoich tekstach popierać. Ale po ostatnich obradach krakowskiej Rady Miasta już niczego nie zakładam. Padły tam takie argumenty, że włos się na głowie jeży. Trzeba teraz tylko mocno trzymać kciuki, żeby te informacje jakimś cudem okazały się jednak nieprawdziwe. Inaczej mamy przechlapane.
Do tej pory zwolennicy i przeciwnicy stref czystego transportu wymieniali się raczej znanymi argumentami. Ci, którzy chcą wyrzucić z centrum miast (nie tylko Krakowa, ale też Warszawy, Wrocławia i innych) najstarsze samochody, zwracają uwagę na aspekty zdrowotne, przywołują w tym celu lekarskie badania. Z kolei przeciwnicy tego typu stref akcentują wolność jednostki i zwracają uwagę, że takie prawo uderzy w najuboższych, których nie stać na zmianę samochodu na nowszy, przez co też pewnie splajtują ich biznesy.
I przy tych swoich argumentach obie strony sporu okopały się i prowadziły dalszy ostrzał. Ale w trakcie wczorajszych obrad krakowskiej Rady Miasta jedna ze stron tego konfliktu ni stąd ni zowąd odpaliła nowy typ działa i tak z niego gruchnęła, że do teraz mi w uszach dźwięczy. W ten sposób udało się też mnie jednej ze stron sporu na serio wystraszyć. Bo wychodzi na to, że te nieszczęsne strefy czystego transportu to żadne walka z emisjami, tylko element szerszego planu, który ma tylko jeden cel: zniewolić cały świat. Głupi ja!
Strefy czystego transportu to początek naszego końca?
Podczas obrad krakowskiej Rady Miasta, które zaplanowano na 17 stycznia, przedstawiciele inicjatywy „Kraków dla kierowców” chcieli, żeby projekt dotyczący strefy czystego transportu w Krakowie — po tym jak w całości unieważnił go Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie — trafił do kosza i żeby nikt się nim już dalej nie zajmował. Ostatecznie krakowscy radni nie poparli tej inicjatywy.
Dopóki nie ma prawomocności wyroku WSA, pseudo strefa w Krakowie formalnie wciąż istnieje, a wprowadzane nią ograniczenia są realnym zagrożeniem dla normalnego funkcjonowania miasta i barierą rozwoju społeczno-gospodarczego — przekonywał Piotr Kucharski, współinicjator uchwały unieważniającej krakowską strefę.
Więcej o strefach czystego transportu przeczytasz na Spider’s Web:
Potem głos zabrała przedstawicielka Stowarzyszenia Małopolski Bunt i oczy zaczęły otwierać się mi coraz szerzej. Bo głupi myślałem, że strefy czystego transportu to po prosty element wali ze smogiem i przy okazji bój też o nasze zdrowe płuca i nie tylko. Tymczasem, jak usłyszeliśmy, za tym wydawać by się mogło niewinnym skrótem SCT kryje się o wiele więcej niż przypuszczamy.
Bo strefy czystego transportu to tak naprawdę początek piekła. Reprezentująca Małopolski Bunt przekonywała, że za SCT stoi tajemnicza i wszechpotężna grupa ludzi, którzy resztę planują jak najszybciej zniewolić. Co nam potem szykują?
15-minutowe getta z limitem wyjazdów, likwidacja gotówki i odcięcie od pieniędzy w przypadku zjedzenia zbyt dużej ilości kotletów — taka odpowiedź padła w Krakowie.
Niektórzy chcą poświęć lata swojego życia przeciwko SCT
Czyli najpierw takie strefy, potem wycofanie gotówki (to zresztą chyba już ma miejsce, widzieliście, jak kruszy się szybko liczba dostępnych bankomatów?) i pełna inwigilacja. Pewnie temu też tak naprawdę służyła cała pandemia i szczepionki. I już miałem synom i żonie oznajmić smutną nowinę, że jesteśmy świadkami globalnego zniewolenia, do czego mają posłużyć SCT, aż nagle, z tyłu głowy, usłyszałem znajomy głos rozsądku:
Trochę długo im to zniewolenie idzie, skoro pierwsza SCT w Berlinie powstała już w 2008 r., podobnie jak w Londynie — podpowiada.
I z miejsca zacząłem bać się już znacznie mniej. Chyba kogoś w Stowarzyszeniu Małopolski Bunt kogoś nieco poniosło i postanowił strefy czystego transportu oskarżyć o wszystkie nieszczęścia tego świata. Niepokojące były też inne słowa, innego przeciwnika SCT, który stwierdził, że jest w stanie poświęcić nawet 5–10 lat swojego życia, byle tylko mógł sprawnie przemieszczać się samochodem po Krakowie. Niestety dlaczego przy okazji chce też poświęcać moje lata życia i innych — już nie powiedział.
Badania lekarskie nie pozostawiają żadnych złudzeń
Tego typu argumenty — o SCT jako jednej z form zniewolenia i o poświęcaniu własnych lat życia — były odpowiedzią na stanowisko lekarzy, którzy kolejny raz przedstawili swoje racje przy okazji debatowania nad krakowską strefą czystego transportu.
Głównym źródłem jego emisji jest transport. Mamy badania z Polski dotyczące wpływu zanieczyszczeń na częstość występowania ostrych zespołów wieńcowych. Na zwiększoną hospitalizację, przypadki astmy i chorób górnych dróg oddechowych — nie ma żadnych wątpliwości prof. Ewa Konduracka z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II.
Z kolei prof. dr hab. Marcin Szwed, kierownik projektu NeuroSmog i lider zespołu neuroobrazowania w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, pokazał wyniki 4-letnich badań nad wpływem smogu na rozwój dzieci z Krakowa, Skawiny i Małopolski. Okazało się, że brudne powietrze to nie tylko astma i zapalenie płuc.
Z naszych badań wynika, że smog również szkodzi na rozwój umysłowy – uwagę, koncentrację dzieci - twierdzi prof. Szwed.