Samowolka nad Bałtykiem. Najsłynniejsze covidowe osiedle do zaorania
Trudno o lepszy przykład nadużywania przepisów covidowych niż osiedle w Mechelinkach. Tuż przy plaży, na terenie, gdzie obowiązuje zakaz zabudowy, deweloper postawił dziesięć domków, tłumacząc, że to osiedle dla… chorych i ozdrowieńców. I mimo że właśnie zapadła kolejna decyzja o rozbiórce, wiele wskazuje na to, że na wymazanie osiedla z krajobrazu nadmorskiej miejscowości trzeba będzie długo poczekać.
Najsłynniejsze covidowe osiedle powstało w Mechelinkach, spokojnej, liczącej niespełna 450 mieszkańców, nadmorskiej miejscowości nieopodal Trójmiasta. W 2020 r. sielski krajobraz zakłóciły osiedle z dziesięcioma dwukondygnacyjnymi budynkami, które w błyskawicznym tempie wyrosły tuż przy plaży. I to pomimo że na tym terenie, leżącym w otulinie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, obowiązuje zakaz zabudowy, a inwestor nie posiadał odpowiednich pozwoleń. Mało tego, teren leży na obszarze szczególnie zagrożonym powodzią.
Inwestor głuchy na apele. "Inwestycja dla chorych i ozdrowieńców"
Deweloper z Bolszewa, spółka MS King, delikatnie mówiąc, zlekceważył te ograniczenia, podobnie jak apele o zatrzymanie budowy. Za to podawał zaskakujący pretekst: osiedle powstało z myślą o ozdrowieńcach z powikłaniami po koronawirusie. I powoływał się na specustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem i zwalczaniem COVID-19.
Takim tłumaczeniom nie dali jednak wiary urzędnicy. Tym bardziej, że już wcześniej deweloper zabiegał o pozwolenie na budowę – oczywiście bez skutku. Nie dała wiary też prokuratura.
Cel ten w żaden racjonalny sposób nie został uprawdopodobniony przez inwestora – informowała Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Przeciwko spółce z Bolszewa wytoczono procedury, prokuratura skierowała w tej sprawie akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Wejherowie. A prezesowi spółki przedstawiła zarzuty budowania wbrew przepisom miejscowego planu. Ten jednak nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Jednocześnie prokurator wniósł o wstrzymanie robót. Efekt? Już w ubiegłym roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zdecydował o rozbiórce. To jednak nie zakończyło sprawy, bo inwestor odwołał się od decyzji. Jednak w ostatnim czasie, to dobra wiadomość, Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gdańsku utrzymał w mocy decyzję o rozbiórce.
Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz na Bizblog.pl
Zdziwią się natomiast ci, którzy domagają się natychmiastowej sprawiedliwości - mimo ustaleń nadzoru budowlanego - procedury mogą ciągnąć się jeszcze latami.
Inwestycja nielegalna. Ale to jeszcze nie koniec
Cieszę się z tej decyzji, bo potwierdza ona wcześniejsze ustalenia, że inwestycja została zbudowana całkowicie nielegalnie. W trybie administracyjnym ta decyzja jest ostateczna – mówi w rozmowie z Bizblog.pl Marcin Majek, wójt gminy Kosakowo, która od początku interweniowała w tej sprawie. – Inwestor ma jednak prawo odwołać się od decyzji do Wojewódzkiego Sądy Administracyjnego.
Można spodziewać się, że z tej możliwości deweloper z Bolszewa najpewniej skorzysta. I niestety, czas dalszych działań związanych z samowolą wydłuży się nawet o kilka lat.
Spodziewam się, że w tym czasie rozbiórka jeszcze pewnie nie nastąpi. Natomiast jeżeli sądy podtrzymają decyzję, inwestor będzie musiał budynki rozebrać – nie będzie innego wyjścia. W przypadku, gdyby tego nie zrobił, jest możliwość rozbiórki zastępczej, którą mogą wykonać nadzory budowlane. Niestety, przez procedury, w Polsce fizyczna rozbiórka samowoli budowlanej zajmuje lata – podsumowuje wójt Marcin Majek.
O plany wobec budynków chcieliśmy zapytać dewelopera, ale ten nie odpowiada na telefony.
Czy chociaż za samowolkę poniesie finansową karę? Owszem, sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Wejherowie, który we wrześniu za łamanie przepisów o ochronie środowiska nałożył na właściciela spółki karę w wysokości 20 tys. zł grzywny i 10 tysięcy nawiązki na rzecz na Narodowego Funduszu ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Taką karę trudno jednak uznać za dotkliwą.