Rynek aut elektrycznych w Polsce leży. Winne firmy leasingowe?
Polska fabryka samochodów elektrycznych w Jaworznickim Obszarze Gospodarczym ma wypuszczać rocznie nawet 240 tys. pojazdów. Pierwsza Izera miałaby opuścić linię produkcyjną pod koniec 2025 r. Ale to raczej i tak w szybkiej perspektywie nie zelektryzuje naszego transportu. Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE) twierdzi, że recepta na to jest zupełnie inna i wskazuje na floty samochodowe firm leasingowych.
Spółkę Electromobility Poland, w skład której wchodzi Energa, Enea, Tauron i PGE, Skarb Państwa już dwa razy dokapitalizował, łączną kwotę pół miliarda złotych. I chociaż wielu przewiduje, że polski samochód elektryczny Izera i tak koniec końców nie powstanie, to podobno wszystko idzie zgodnie z planem. Przygotowano już teren, proces inwestycyjny ma się zacząć w przyszłym roku. W efekcie pierwsza Izera powinna stąd wyjechać pod koniec 2025 r., a elektryki Made in Poland powinniśmy widzieć na ulicach w pierwszej połowie 2026 r. Ale w ten sposób zbyt szybko swojego transportu nie zelektryzujemy. Na to recepta, zdaniem FPPE, jest zupełnie inna. I wskazują na samochodowe floty firm leasingowych.
Firmy leasingowe rejestrują duże ilości samochodów. Są kluczowe dla szybkiej dekarbonizacji transportu i stworzenia rynku wtórnego elektrycznych aut — nie ma wątpliwości FPPE.
Samochody elektryczne, czyli bierność firm leasingowych
Trudno się z tym założeniem nie zgodzić. Przecież 50 proc. nowych aut w UE jest właśnie leasingowana. Siedem największych firm leasingowych posiada łącznie flotę szacunkowo 9,3 mln samochodów w UE, co stanowi ok. 30 proc. rynku nowych rejestracji. Zgodnie z analizą FPPE, gdyby te firmy zobowiązały się do 100 proc. korzystania wyłącznie z samochodów elektrycznych, to na rynek trafiłoby dodatkowe 11,9 mln pojazdów zasilanych z gniazdka. To z kolei przełożyłoby się na redukcję 73 mln ton emisji CO2 i 181 mln baryłek ropy w tym samym okresie. Taka sytuacja powinna też wstrząsnąć dotychczasowymi cennikami.
Będzie taniej. Elektryfikacja flot firm leasingowych to więcej elektryków na rynku wtórnym. Spadną ceny, więcej ludzi będzie stać na bardziej zrównoważony transport. To w interesie nas wszystkich — przekonuje Hubert Różyk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, polskiego członka Transport&Environment.
Dojmujący jest fakt, że w UE cały czas udział zakupów samochodów elektrycznych osób prywatnych jest większy niż firm. W Polsce to spółki leasingowe mają niewielką przewagę, raptem 1 proc., ale na tym dobre informacje się kończą.
Tyle wydajemy na auta firmowe, że na elektryka też by starczyło
Analiza FPPE wskazuje, że w Polsce w ciągu najbliższych 3–4 lat, dzięki szybszej elektryfikacji flot, może powstać znaczący, wtórny rynek używanych aut elektrycznych. A warto przy tej okazji pamiętać, że właśnie klienci indywidualni w Polsce kupują w pierwszej kolejności auta używane i odpowiadają tylko za 30 proc. rejestracji nowych samochodów w naszym kraju. Jak do tego tematu w ogóle podchodzą polskie firmy leasingowe? Na ich stronach nie brakuje zapewnień o odpowiedzialnym biznesie, ale w swojej ofercie i tak mają głównie auta spalinowe. Dobrym rozwiązaniem z pewnością nie są też hybrydy, które również są szkodliwe dla klimatu, podobnie jak tradycyjne auta spalinowe. Tak samo jak wielkie i paliwożerne SUV-y.
Firmy leasingowe mają klucz do przyspieszenia i stworzenia wtórnego rynku aut elektrycznych w Polsce z prawdziwego zdarzenia. W 2022 roku elektryczne pojazdy bateryjne stanowiły zaledwie 2,7 proc. nowych rejestracji. Biorąc pod uwagę możliwości finansowe i społeczną odpowiedzialność biznesu, ten wynik to powód do wstydu — nie ma wątpliwości Hubert Różyk.
Zwłaszcza, że oszczędności już nie są w tej dyskusji argumentem. Wszak średnia cena zakupu auta firmowego to ponad 188 tys. zł. A w tej cenie już bez większego problemu kupimy też samochód elektryczny.
Więcej o samochodach elektrycznych przeczytasz na Spider’s Web: