REKLAMA

Rzuciła kierat w Polsce, znalazła raj na Krecie. Tak trzeba żyć

Kiedy zamykam komputer i idę nad morze, jestem w stanie zupełnie odłączyć się od pracy, złapać chwilę spokoju. We Wrocławiu bardzo mi tego brakuje - mówi Aleksandra Spychalska-Pastucha, która rzuciła pracę na etacie i wynajęła z mężem mieszkanie na Krecie. Jak dodaje, wyspa jest piękna. – Jest dużo zatłoczonych miejsc turystycznych, ale są też zakątki, gdzie zachował się autentyczny kreteński duch – zapewnia.

Rzuciła kierat w Polsce, znalazła raj na Krecie. Tak trzeba żyć
REKLAMA

Przez kilka lat ciężko pracowałam w branży consultingowej przy przygotowaniu projektów unijnych. To była wyczerpująca praca: często w weekendy i po godzinach. Zdarzało mi się wychodzić do pracy o 5 i wracać po 23 – wspomina Aleksandra Spychalska-Pastucha.

REKLAMA

Po trzech latach pracy w takim tempie jej organizm powiedział „dość”. Miała kłopoty ze snem i bóle żołądka. Stwierdziła, że albo coś zmieni, albo przypłaci to zdrowiem. Na początku 2020 r. Polka rzuciła pracę na etacie i zaczęła planować wyjazd do Azji. Miała nawet kupiony bilet na Sumatrę, ale szyki pokrzyżowała pandemia. Ola utknęła w domu, ale paradoksalnie wyszło jej to na dobre.

Pomysł na biznes narodził się w pandemii

Świat zwolnił, a ja mogłam zastanowić się, co chciałabym dalej w życiu robić. W pandemii narodził się pomysł na biznes. W tym czasie dużo trenowałam na siłowni, niestety w czasie lockdownu z moim trenerem Mateuszem widzieliśmy się tylko na wideorozmowach. Wtedy razem zdecydowaliśmy, że stworzymy aplikację dla osób, które chcą ćwiczyć siłowo w domu, ale pod okiem wirtualnego trenera.

Aplikacja Jetsnatch jest na etapie testów, ale już dziś korzystać mogą z niej użytkownicy. Docelowa ma działać tak: wystarczy postawić telefon na szafce, a wirtualny trener podpowie czy dobrze wykonujemy ćwiczenia i dobierze te najlepsze dla naszej sylwetki. Kolejna aktualizacja będzie miała miejsce już w styczniu.

Na Kretę Aleksandra poleci z mężem Wiktorem w 2020 r. pierwszym samolotem uruchomionym z Wrocławia do Chanii zaraz po lockdownie. Myślą o kilkumiesięcznym workation, czyli łączeniu pracy z odpoczynkiem. Dlaczego właśnie tam?

Pierwszy raz odwiedziłam Kretę jeszcze na studiach, bo bilety lotnicze były tanie – wspomina Ola. - Okazało się, że ta grecka wyspa to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiem, czy to kwestia klimatu, czy serdeczności Kreteńczyków. Coś takiego było w tym miejscu, że już w kolejnym roku wróciliśmy na trzy tygodnie, a potem wracaliśmy już regularnie. Kreta stała się miejscem, do którego uciekałam, żeby naładować baterie - tłumaczy.

Dwa lata temu wynajęli w Chanii mieszkanie. Tu spędzają najwięcej czasu poza Polską, dzieląc życie miedzy Wrocławiem a Kretą.

Mąż prowadzi agencję marketingową, ja pracuję nad aplikacją, zajmuję się też robieniem filmów do mediów społecznościowych. Absolutnie nie jestem typem „rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”. Najpierw chcieliśmy sprawdzić, czy da się łączyć na Krecie życie ze zdalną pracą.

Okazało się, że się da. Dziś dwa-trzy razy w tygodniu Ola pracuje w Chanii w workhubie – wspólnej przestrzeni do pracy, z której chętnie korzystają cyfrowi nomadzi.

Z kim nie rozmawiam, to wszyscy, którzy tu zamieszkali, mówią mi to samo: nie wiedzą, dlaczego Kreta, ale to miejsce ma w sobie coś takiego, że ludzie chętnie tu wracają, zostają na dłużej lub na stałe. Dzielą życie między wyspę, a na przykład Stany Zjednoczone, Kanadę, Japonię. Naprawdę są tu ludzie z całego świata. 

Kreta. Życie na świeżym powietrzu

Wśród atutów życia na greckiej wyspie Polka wymienia wolniejsze tempo życia. Nie ma pośpiechu tak naturalnego nad Wisłą.

Wyspa jest piękna - mówi. - Owszem, jest dużo zatłoczonych miejsc turystycznych, ale są też zakątki absolutnie nieturystyczne, gdzie zachował się autentyczny kreteński duch, nie ma dużych hoteli, są za to piękne góry i natura. I wciąż można znaleźć plaże, które w lipcu i sierpniu świecą pustkami. Kiedy zamykam komputer i idę nad morze, jestem w stanie zupełnie odłączyć się od pracy, złapać chwilę spokoju. We Wrocławiu bardzo mi tego brakuje. Mam 5 minut do morza, od wysokich gór dzieli mnie godzina drogi. W grudniu temperatura w dzień sięga nawet 18 st. C, uwielbiam to, że tutaj żyje się na świeżym powietrzu. Wprawdzie wieczorami zimą jest chłodno, ale w tawernach i kafejkach ludzie przesiadują przy ogrzewaczach, na zewnątrz.

Na liście ulubionych miejsc Oli jest region Sfakia, czyli górzysty teren na południe od Chanii – idealne miejsce na trekking, czy przesiadywanie na pięknych plażach. A także góry Asterousia (okolice Tries Ekklisies), bo to miejsce urokliwe i mało komercyjne.

Za nic nie chciałabym wrócić do poprzedniej harówki, ale moje poprzednie życie zawodowe doprowadziło mnie do miejsca, w którym dzisiaj jestem. Jeśli nie byłoby tych lat ciężkiej pracy, to gdybym chciała dzielić życie między Polską a Kretą, na pewno byłoby mi trudniej. Choćby dlatego, że mogłam zbudować poduszkę finansową.

Aleksandra mówi, że koszty życia na Krecie są niższe w porównaniu z Polską. Wynajęcie mieszkania w Chanii kosztuje od 450 do 1000 euro. Poza Chanią, dalej od miasta, ceny są niższe, a warunki lepsze. Za wynajęcia biurka w Workhubie płaci około 15 euro za dzień, stawka miesięczna to ok. 300-350 euro.

Więcej o podróżach czytaj na Bizblog.pl:

Dzięki temu, że czas spędza się tu na świeżym powietrzu, wiele rzeczy można robić bezkosztowo – mówi Aleksandra. - Tanie są świeże owoce morza. Wszędzie można dojść na piechotę lub dopłynąć, nie trzeba stać w korkach. Wiele zależy od stylu życia, ale myślę, że życie na Krecie wychodzi nas ok. 20 proc. taniej niż w Polsce.

Polka przyznaje, że mimo spędzania czasu za granicą, nie czuje się samotna. Prężenie działa tu lokalna społeczność nie tylko imigrantów, ale i Greków z kontynentu. Grają w piłkę, planszówki, spędzają czas w tawernach.

Myślałam, że nawiązywanie nowych znajomości za granicą będzie trudniejsze. Ale ludzie chcą kontaktu. Także w workhubie spotykamy się na różnych obiadach, czy imprezach, np. na Halloween. Na Kretę przyjeżdża wiele osób, które chcą spokojnego życia, a nie gonienia za karierą. I to jest wspaniałe.

Kreta. Paczki szukasz po całym mieście

Ale życie na greckiej wyspie ma też swoje wady.

W jednych aspektach życie się poprawia, czyli na przykład tempo jest wolniejsze i jest fajniejsza pogoda, w innych się pogarsza. Przykład? Zimą w starszych mieszkaniach jest chłodniej niż na zewnątrz. Akurat mamy dosyć dobre warunki najmu, bo prąd wliczony jest w cenę czynszu, co nie jest takie oczywiste i częste. Ogrzewanie jest elektryczne, więc cena rachunków za prąd mogłyby być dużym problemem.

Drugą stronę medalu, przyznaje Polka, ma to, że życie toczy się w wolniejszym tempie. Na wszystko trzeba czekać.

Jeżeli umawiasz się z fachowcem, że przyjdzie do ciebie konkretnego dnia, to raczej wydarzy się to dopiero po 3-4 dniach. Inny przykład: zdarza się, że kurier nie zostawia paczki w domu, trzeba szukać jej po całym mieście. I nikt nie wie, gdzie ona jest. Takie rzeczy to codzienność, trzeba się do nich przyzwyczaić.

W sklepach bez problemu Aleksandra porozumiewa się z Kreteńczykami: z szacunku do mieszkańców od 2,5 roku uczy się języka greckiego.

REKLAMA

Mam wrażenie, że kiedy mówisz po grecku to jesteś w stanie zbudować inny rodzaj relacji, niż kiedy mówisz tylko po angielsku. Zwłaszcza w takich mniej turystycznych miejscach, gdzie ludzie często po angielsku po prostu nie mówią. Rozmowa z Kreteńczykami w ich języku to zupełnie inny rodzaj doświadczenia.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA