Rewolucja w rachunkach za prąd. Co 15 minut inna cena za kWh. To może być pułapka
Idzie wielka zmiana, wejdzie od 1 sierpnia. Jak ją ogarniecie, to wygracie, bo sporo będzie można zaoszczędzić w rachunkach za prąd. Trzeba się tylko na początku połapać, w jakich dniach i godzinach prąd na giełdzie energii bę1dzie najtańszy. Ale jak pokpicie sprawę, to może być pułapka i zrobicie dobrze sprzedawcom energii.
Zorientowaliście się już, że obecnie ceny prądu tak spadają, że na giełdzie jest on tańszy niż ten, za który wy płacicie? A przecież płacicie i tak niby mało, bo nadal obowiązują stawki zamrożone przez rząd. Gdyby nie to mrożenie, dziś płacilibyśmy w rachunkach za energię elektryczną 1,5 zł brutto za 1 kWh. Z pomocną ręką państwa płacimy tylko niecałe 70 groszy za 1 kWh. A tu cyk, na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) już w styczniu ceny prądu spadły poniżej tych 70 groszy, a tydzień temu przebiły w dół 30 groszy za 1 kWh. A więc na giełdzie prąd można kupić dziś dwa razy taniej niż jesteśmy zmuszeni kupować.
Więcej o cenach prądu przeczytasz tu:
Ktoś nas tu robi w balona?
Sprawa jest prosta - sprzedawcy energii dzisiaj dostarczają nam prąd zakontraktowany kwartał albo i pół roku wcześniej, czyli znacznie drożej. I to sprzedawca bierze na siebie ryzyko, po ile prąd kupi i na tej podstawie prognozuje, po ile musi wam sprzedać, żeby to się spięło.
A na koniec jeszcze Urząd Regulacji Energetyki musi sprzedawcom te ceny, po jakich chciałby nam prąd sprzedawać, zatwierdzić. A więc droga pomiędzy dzisiejszą ceną prądu na giełdzie, a ceną, po jakiej wy kupujecie, jest bardzo długa.
A nie można sobie tak po prostu kupić na giełdzie samemu tego prądu? Nie można, ale będzie można. Od sierpnia. I to jest właśnie ta rewolucja.
Jest ryzyko, jest zabawa. I oszczędności
Od 1 sierpnia dostawcy energii mają obowiązek zaproponować odbiorcom nowy rodzaj taryf - tzw. taryfy dynamiczne. Cena prądu w takiej taryfie rzeczywiście będzie zależała od bieżącej ceny na giełdzie i w dodatku zmieniać będzie się co 15 minut.
Biorąc pod uwagę aktualne ceny oraz fakt, że z końcem czerwca rząd przestanie mrozić ceny, jakie dziś płacimy za prąd, co z pewnością poskutkuje podwyżkami, dynamiczne taryfy mogą się nieźle opłacić.
Ale jest jeden warunek: musicie nauczyć się grać w tę grę. Ceny bowiem będą zmieniać się co 15 minut i taniej będzie wtedy, kiedy zapotrzebowanie na prąd jest małe, ale w godzinach szczytu może być całkiem drogo.
Przejście na taką taryfę dynamiczną opłacać będzie się więc tym, którzy po pierwsze, będą obserwować notowania giełdowe i nauczą się, kiedy jest taniej, a po drugie, z tej wiedzy skorzystają w praktyce i będą włączać pralkę, zmywarkę czy odkurzacz w nietypowych porach, kiedy zapotrzebowanie na energię jest niskie, a więc i ceny są niższe. Z grubsza rzecz biorąc, w weekendy zwykle jest nieco taniej, albo w nocy czy nad ranem, z kolei rano, kiedy cała Polska szykuje się do pracy i po 17.00-18.00 mamy godziny szczytu.
A co, jeśli przejdziecie na taką taryfę, ale zabraknie wam dyscypliny? To może być pułapka, rachunki za prąd jeszcze wam wzrosną, a jedynym wygranym będzie sprzedawca energii, bo on swoje zarobi przy zerowym ryzyku - nie będzie musiał za was liczyć, po ile i kiedy prąd na giełdzie kupować, żeby go wam potem odsprzedać po cenie regulowanej. Całe ryzyko „biznesowe” będzie po waszej stronie.
A skoro tak, drobna rada - jeśli się na to skusicie, sprawdźcie w umowie z dostawcą, czy macie drogę ucieczki i jeśli taryfa dynamiczna się wam nie sprawdzi, będziecie mogli wrócić swojej starej, tradycyjnej.
Takie taryfy nie dla każdego będą dobrym rozwiązaniem
Jest jeszcze jedno „ale”. Nie każdy ze smykałką do ryzyka będzie mógł z dynamicznych taryf skorzystać. To rozwiązanie tylko dla tych, którzy mają zainstalowane inteligentne liczniki prądu, a więc nowe, z możliwością zdalnego odczytu. A dziś to nadal w Polsce mniejszość.
Według URE na koniec 2023 r. inteligentne liczniki zamontowane miało tylko ok. 15 proc. odbiorców prądu. Na koniec 2024 r. ma być trochę lepiej i odsetek ten urośnie do ok. 35 proc. odbiorców.