REKLAMA

Pracownicy są coraz mniej wydajni. Takiej sytuacji nie było od 40 lat. Co się stało?

Wraz z postępem technologicznym wydajność pracy rośnie i, przynajmniej w USA, działo się tak nieprzerwanie od 1983 r. Aż do teraz. Rok 2022 r. okazał się zimnym prysznicem dla pracodawców. Eksperci tłumaczą: za bardzo skupiliśmy się na technologii, zapominając przy tym o ludziach.

Pracownicy są coraz mniej wydajni. Takiej sytuacji nie było od 40 lat. Co się stało?
REKLAMA

Rynek pracy zmaga się z przewlekłą chorobą, swoim odpowiednikiem Long Covid. Pandemia mocno wpłynęła na morale pracowników, a postępująca drożyzna i malejąca siła nabywcza dokładają swoje. Wydajność pracy w USA spada nieprzerwanie od trzech kwartałów, co jest pierwszą taką sytuacją od 40 lat.

REKLAMA

Eksperci: doszliśmy do ściany

W rozmowie z serwisem CNBC główna ekonomistka KPMG Diane Swonk znalazła kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Jedną z nich, według Swonk, jest to, że efekt modernizacji technologicznej już się wyczerpał. Problem w tym, dodaje ekonomistka, że zaciągając do roboty algorytmy, zapomnieliśmy o ludziach. A ponieważ maszyny nie zastępują jeszcze ludzi w pracy, trzeba było pomyśleć również o tym, jak czują się oni w swoim miejscu zatrudnienia.

Diane Swonk podaje receptę: należy skupić się na zaangażowaniu. Ekspertka podkreśla przy tym, by nie ulegać iluzji, że pracownik zaangażowany to pracownik szczęśliwy. Kluczowy jest poziom satysfakcji z wykonywanej pracy. A to oznacza, że pracodawcy muszą zadbać, żeby ich podwładni widzieli sens w tym, czym się zajmują.

Wiem, że firmy rozumieją związek między zaangażowaniem a produktywnością, ale przez długi czas żyliśmy w świecie, w którym pracownicy byli traktowani jak towar - tłumaczy ekonomistka.

Swonk wbija też szpilkę koncepcji pracy zdalnej, podkreślając, że choć dała ona pracownikom dużo niezależności, to jednocześnie odcięła ich od kontaktu z żywym człowiekiem. Jeżeli dorzucimy do tego rosnące obawy dotyczące stanu prywatnych finansów, dostajemy obraz wyalienowanych i zestresowanych Amerykanów, którzy z trudem skupiają się na swoich zawodowych zadaniach.

To zdecydowanie głębsza diagnoza rynku pracy, niż ta serwowana nam w ostatnich miesiącach przez szefów największych korporacji. Elon Musk (Tesla) i Marc Benioff (Slack) skarżyli się, że winowajcą spadku produktywności jest fakt, że w domach pracownicy nie pracują tak ciężko, jak wtedy, gdy siedzą w siedzibie firmy. Szef Tesli wprost zarzucił im lenistwo.

Wpływ pracy zdalnej na efektywność pracowników

Wiele jednak wskazuje, że nie jest to wina wyłącznie pracy zdalnej. Skąd to przypuszczenie? Na początku tego roku naukowcy z Texas A&M University School of Public Health opublikowali badania, w których przeanalizowali przypadek firmy naftowej z Houston.

Przedsiębiorstwo było zmuszone wysłać setki pracowników na pracę zdalną z powodu huraganu Harvey. Po uprzątnięciu zniszczeń powstałych w wyniku powodzi, firma kontynuowała ten model pracy łącznie przez siedem miesięcy. Okazało się, że o ile w trakcie samego huraganu efektywność pracy spadła, o tyle w całym badanym okresie była ona taka sama jak w czasie, gdy pracownicy byli zmuszeni dojeżdżać do biura.

REKLAMA

Prawie wszyscy pracownicy biorący udział w badaniu wrócili do tego samego poziomu wydajności, co przed huraganem Harvey. To bardzo ważna wiadomość dla pracodawców - puentował Mark Benden, jeden z twórców badania.

Pracodawcy mierzą się dzisiaj z potężnym wyzwaniem i może się okazać, że w kolejnych latach podejście do pracowników będzie tak samo ważne jak rozwój technologiczny. Bez umiejętności tworzenia przyjaznego środowiska pracy korporacje po prostu przepadną. Na depresje i wypalenie zawodowe zaczynają skarżyć się już niemal wszystkie grupy zawodowe z IT na czele.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA