Lasy zamiast PSZOK-ów. Tak będą wyglądały kontenery, cenę znacie
Nowe przepisy każą nam zawozić zużyte ubrania do zagubionych alternatywnej rzeczywistości PSZOK-ów. W efekcie coraz więcej ludzi wybiera opcję „Las 24/7” – nielegalną, ale dostępną zawsze. Cena za wywóz? 5000 zł. Tyle wynosi maksymalna kara za wywóz śmieci do lasu, ale może cię nie złapią.

Od 1 stycznia 2025 r. ubrania i zużyte tekstylia awansowały do rangi odpadów specjalnej troski. Na system wkurzają się Polacy, samorządowcy, posłowie. MKiS nie przyznaje się do błędu, ale zapowiedziało, że wprowadzi zmiany w przepisach.
Na mocy nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach ubrań i tekstyliów nie można wyrzucać razem z resztą śmieci zmieszanych. Mieszkańcy zostali zobowiązani do oddawania ich do punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych – czyli PSZOK-ów. Tyle że zgodnie z prawem gmina musi zapewnić co najmniej jeden taki punkt. Nie ma znaczenia, ilu mieszkańców liczy miejscowość.
W teorii – porządek, recykling i troska o środowisko. W praktyce – jeden wielki chaos, który w kilka miesięcy doprowadził do tego, że Polski Czerwony Krzyż ogłosił likwidację swoich kontenerów, a sfrustrowani obywatele zaczęli przebąkiwać, że jak tak dalej pójdzie, to wrócą do starych metod i z workami ubrań pojadą do lasu. Dokładnie tak jak podsumował to Paweł Grabowski:
Od początku mówiłem, że zmiany sprawią, iż lasy znów będą zaśmiecone.
Notabene pamiętajcie, że za zaśmiecanie lasu grozi kara: 5000 zł. Strażników jest mało, ale od czego są fotopułapki.
PSZOK zniechęcają Polaków do recyklingu
Intencje ustawodawcy były szlachetne, ale wykonanie przypomina slapstickową komedię z nutką ekologicznego horroru. W wielu miastach jedyny PSZOK działa tylko w wybrane dni, często w godzinach pracy większości mieszkańców, a jego lokalizacja przypomina plan zdjęciowy „Czarnobyla”. Brak oznaczeń, brak informacji, brak alternatyw. Samorządy otwarcie przyznają, że nie mają środków na postawienie dodatkowych pojemników, a część z nich w ogóle nie planuje ich wprowadzać.
Przeciwnie – czekają pół roku, żeby zobaczyć, co się stanie.
No i stało się. Zaczęło się od kontenerów PCK zapychanych brudnymi szmatami. Potem przyszedł moment, gdy nawet organizacje charytatywne rozłożyły ręce. W końcu frustracja udzieliła się politykom.
Z PSZOK-u do Sejmu, czyli poseł interweniuje
Sprawą PSZOK-ów zajął się Paweł Sałek z PiS, który złożył w Sejmie oficjalne zapytanie do ministra klimatu i środowiska. Poseł zapytał, dlaczego wciąż brakuje kampanii edukacyjnej dotyczącej segregacji tekstyliów i czy rząd planuje zmiany w prawie, które zwiększyłyby dostępność punktów zbierania takich odpadów. Zwrócił też uwagę na problem konieczności samodzielnego dowożenia odzieży na PSZOK mimo uiszczania opłat za odbiór śmieci.
W imieniu Ministerstwa Klimatu i Środowiska odpowiedziała podsekretarz stanu Anita Sowińska. Najważniejsza sprawa: resort nie przewiduje ani wyodrębnienia nowej frakcji dla tekstyliów ani odbioru ich z posesji. Wiceminister broni obecnego systemu zbiórki tekstyliów, tłumacząc, że takie odpady muszą być czyste i suche, bo w przeciwnym razie tracą wartość do recyklingu. Dlatego też nie powinny być odbierane sprzed posesji, bo łatwo mogą ulec zanieczyszczeniu.
Nie są to również odpady powstające z dużą częstotliwością w gospodarstwach domowych, dlatego ich odbiór w trybie regularnym, jak w przypadku bioodpadów czy opakowań, byłby nieuzasadniony ekonomicznie dodała.
Przyznała jednak, że w MKiŚ trwają prace nad zwiększeniem dostępności PSZOK-ów.
Czy to wystarczy? Tylko jeśli ministerstwo postawi kontenery
Ciekawy jestem, czy w rządzie zdają sobie sprawę, jak PSZOK-i wkurzają ludzi. Politycy wprowadzili przepisy, których nie da się stosować i system, który sam się zapchał, ale do błędu się nie przyznają.
Ministerstwo mówi, że „pracuje nad rozwiązaniem”. Oby z tej pracy wyniknęło coś więcej niż ładne PDF-y i nowe etykietki. Albo niech MKiŚ od razu zainwestuje w stylowe kontenery z napisem „Las 24/7”.