To miał być raj, kiedy cztery lata temu jeden z najbogatszych ludzi świata, Elon Musk, ogłosił, że postawi gigafarbrykę Tesli pod Berlinem, zaledwie 50 km od granicy z Polską. Szybko okazało się, że Polacy, którzy dostali tam pracę, wcale w raju nie są - pracowali po 12-14 godzin dziennie od poniedziałku do soboty. A teraz masowo tracą pracę. Fot. OnInnovation/flickr.com/CC BY-ND 2.0
To, że inwestycja Elona Muska rajem dla Polaków wcale nie jest, okazało się jeszcze zanim fabryka ruszyła, bo najpierw trzeba było ją zbudować. I przy tej budowie pracowało wielu Polaków, nie dość, że na morderczych zmianach, pracując fizycznie po 12-14 godzin dziennie, to jeszcze za płace poniżej niemieckiej najniższej dopuszczanej prawem pensji minimalnej - 8,70 euro za godzinę, podczas gdy płaca minimalna w Niemczech w 2021 roku wynosiła 9,50 euro za godzinę - donosiły media wiosną 2021 r.
Nigdy nie wierz Elonowi
Dziś fabryka fabryka samochodów elektrycznych w Grünheide już działa, dokładnie od marca 2022 r. Produkuje pięć tysięcy samochodów tygodniowo i zatrudnia ok. 11 tys. osób, z czego jedna czwarta to Polacy. Kiedy Elon Musk ogłaszał powstanie tej wielkiej inwestycji, zapowiadał, że zatrudni nawet 12 tys. osób. Jeszcze w lipcu tego roku przedstawiciele Tesli na spotkaniu z mieszkańcami regionu opowiadali wręcz, że firma planuje zwiększyć zatrudnienie w fabryce w Grünheide nawet do 22,5 tys. osób - informował wówczas dw.com.
No i już wiadomo, że na opowieściach się skończyło, zamiast dodatkowego zatrudnienia są zwolnienia grupowe, a najmocniej odczuwają je Polacy pracujący dla Elona Muska.
Będzie dym w sądzie
Rzecz z tym, że ogromna część zatrudnionych przez Muska pod Belinem Polaków wcale nie jest zatrudniona przez Teslę, a przez agencje pracy tymczasowej. Jeszcze w listopadzie 2022 r. mieli oni bezpośredni kontakt z koncernem, teraz już tylko przez pośredników. A Tesla pośredników właśnie postanowiła się pozbyć, uznając, że jednak nie potrzebuje aż tylu rąk do pracy.
Okazuje się, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy w fabryce Tesli zwolniono ok. 200 stałych pracowników plus 100 pracowników tymczasowych. Również same agencje pracy tymczasowej, nie dość, że zabierają pracowników z fabryki Grünheide, to również ich zwalniają). Czy będzie o to raban? Niemcy szacują, że to właśnie Polacy najbardziej ucierpią na zwolnieniach, pojawiły się szacunki, że Polacy stanowią nawet 1/4 zatrudnionych u Muska pod Berlinem, ale to niesprawdzone informacje, bo Tesla po prostu nie podaje takich danych.
Tak czy inaczej niemieckie związki zawodowe są przekonane, że zrobi się jednak dym, a zwolnieni pójdą do sądu. Chcąc im pomóc, rekomendują prawników, którzy sprawą mogą się zająć, podpowiadając, i to przecież na łamach niemieckich regionalnych gazet, że listy rekomendowanych prawników dostępne są w polskiej ambasadzie w Berlinie. To jasno pokazuje, że zwolnienia w Tesli to rzeczywiście głównie polski problem.