REKLAMA

Państwo przestało sterować rynkiem, a ceny mieszkań siup! Spadły o 30 proc.

Oczywiście nie w Polsce, bo my nadal chcemy jeszcze trochę posterować, uruchamiając kolejny program dopłat do kredytów hipotecznych. Takie rzeczy w Chinach, co w sumie jest tym bardziej zaskakujące, że kraj ten dał deweloperom więcej wolności. Ale dał, i od razu ceny mieszkań ostro spadły.

Państwo przestało sterować rynkiem, a ceny mieszkań siup! Spadły o 30 proc.
REKLAMA

Od wielu kwartałów słyszycie o kolosie na glinianych nogach, jakim jest rynek nieruchomości w Chinach. Już co najmniej kilka razy w ciągu ostatnich lat świat niemal wstrzymał oddech, bo te gliniane nogi są bardzo wątłe. Sytuację ratuje fakt, że chiński rząd wszystkim ręcznie steruje i jak się uprze, że ceny nie mogą spadać, bo to grozi gigantycznym krachem, to nie spadają.

REKLAMA

Gigakryzys, a ceny nieruchomości ledwie drgnęły

Prawie nie spadają. Od szczytu cenowego, który Chiny zanotowały w połowie 2021 r., ceny nowych domów spadły w metropoliach zaledwie średnio o 7 proc., a ceny nieruchomości mieszkalnych na rynku wtórnym o 13 proc. Niewiele.

Choć prawda to, że już cenami nieruchomości w Pekinie jednak nie dało się tak centralnie sterować i ceny od szczytu spadły już o 27 proc., a w Szenzen o 37 proc.

Odklejmy się jednak od tych dwóch specyficznych ośrodków i wróćmy do normalnych chińskich miast. Otóż dopiero teraz władze samorządowe zrezygnowały z interwencjonizmu i oddały wszystko w ręce wolnego rynku, uznając, że nie będą wiązać rąk deweloperom w ustalaniu polityki cenowej - jak donosi agencja Bloomberg.

Wojna cenowa deweloperów

Według firmy China Index Holdings takie decyzje podjęło już co najmniej dziesięć samorządów. Efekt jest natychmiastowy. Jeden z deweloperów w Pekinie w jednym ruchu obniżył ceny na osiedlu na przedmieściach o 18 proc. W Szenzen inny zdecydował się na cięcie aż o 29 proc.

I co z tego? To, że takie nawet pojedyncze ruchy rozpoczynają wojnę cenową - pisze Bloomberg. Jeden deweloper zmusi pozostałych do podobnych decyzji. Popyt na mieszkania i domy jest już teraz niewielki, więc trzeba walczyć o klienta. Problem w tym, że klient przez takie ruchy tym bardziej może wstrzymać się zakupem, czekając, aż rynek osiągnie dno i będzie mógł kupić coś jeszcze taniej i tak fala przecen rozleje się na większość miast.

Więcej o Chinach przeczytasz na Bizblog.pl:

Pytanie, jak wielka ona będzie, bo w najgorszym wypadku może pociągnąć na dno cały sektor budowlany, a za nim finansowy. A potem całą gospodarkę.

Dziś Chińczycy oficjalnie nadal trzymają się mocno (ok., może nie mocno, ale jakoś się trzymają i niebo się jeszcze nie wali na głowę), a już rok temu było tak słabo, że w połowie roku Narodowe Biuro Statystyczne Chin zawiesiło publikację danych o stopie bezrobocia wśród młodzieży. Jeszcze w czerwca wynosiło ono ponad 21 proc., danych za lipiec już nie pokazano.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA