REKLAMA

Chcą Polakom wyłączyć OZE! Tak załatwią pierwszeństwo dla węgla i gazu

Pamiętacie jeszcze o Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040), która miała wyznaczać główne kierunki naszej transformacji? Ministerstwo Klimatu i Środowiska miało już prawie gotowy dokument, ale napędzany przez Rosję kryzys wszystko zmienił. Przy okazji wewnątrz rządu ujawnili się obrońcy górników i węgla, którzy na tym zaczęli budować swoją kampanię wyborczą przed jesiennymi wyborami. Teraz wychodzi na to, że na tych polityczno-wyborczych potyczkach najwięcej stracą odnawialne źródła energii.

OZE-paliwa-kopalne-cena-energii
REKLAMA

Zgodnie z wcześniejszymi założeniami do aktualizacji PEP2040 źródła węglowe mają już w 2030 r. pracować co najwyżej jedną trzecią czasu jako źródła podszczytowe, a w 2040 r. - już tylko 20 proc. czasu. Jednocześnie w siłę mają rosnąć OZE w Polsce: ok. 50 GW w 2030 r. i ok. 88 GW w 2040 r. (z czego połowa ma pochodzić z energii słonecznej). Do tego dochodzi jeszcze 18 GW mocy z wiatrowych farm morskich i ok. 20 GW z tych lądowych - do 2040 r. Ale chyba do takich zmian jednak w najbliższym czasie i do przyjęcia PEP2040 w tej kadencji Sejmu, która kończy się już za kilka miesięcy, raczej nie dojdzie. Bo tak chcą związkowcy.

REKLAMA

Na wniosek NSZZ Solidarność ze względu na sytuację geopolityczną spowodowaną napaścią Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, strony ustaliły, że prace nad Polityką Energetyczną Polski 2040 powinny być prowadzone kompleksowo dla całego dokumenty, a nie dla części elektroenergetycznej - czytamy w aneksie do PEP2040, podpisanym przez premiera Mateusza Morawieckiego i szefa Solidarności Piotra Dudę.

Z jednej strony kolejny raz tracimy czas względem naszej transformacji energetycznej, ale z drugiej może i dobrze się stało. Wszak do tej aktualizacji doczepiała się już wcześniej Ekspercka Rada ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu, a teraz suchej nitki na niej nie zostawiają analitycy Fundacji Instrat.

Plany resortu zakładają utratę mocy OZE

Na pierwszy rzut oka aktualizacja PEP2040 idzie w dobrym kierunku: coraz więcej OZE i coraz mniej źródeł emisyjnych. Ale jak zauważają eksperci: nie dotyczy to wszystkich mocy. 

Plany zakładają jedynie umiarkowany przyrost mocy wiatrowych na lądzie, choć są one najtańszym źródłem energii elektrycznej i moglibyśmy uzyskać je niskim kosztem. Tak powolny przyrost mocy onshore sugeruje, że rząd nie zakłada wysokiej skuteczności nowelizacji zasady 10H - ocenia ekspert Instratu Bernard Swoczyna.

Ale analitycy wskazują na coś jeszcze gorszego. Plany MKiŚ przewidują bowiem przymusowe ograniczenia mocy. Zdaniem ekspertów Fundacji Instrat, w docelowym punkcie prognozy, czyli w 2040 r., aż 70 TWh energii odnawialnej nie zostaje wykorzystane. Jest to między innymi spowodowane tym, iż prąd wytwarzany w elektrowniach jądrowych i kogeneracji oraz działających na minimum technicznym jednostkach węglowych i gazowych ma mieć priorytet nad źródłami odnawialnymi.

Rządowe plany zakładają, że za kilkanaście lat w pierwszej kolejności zapotrzebowanie odbiorców pokrywane będzie z atomu. W efekcie produkcja z OZE odpowiadająca aż 40 proc. całkowitego obecnego zapotrzebowania będzie tracona. To całkiem szokujące, że oficjalne strategie zakładają planowane marnotrawstwo energii - uważa Swoczyna.

Im mniej OZE, tym większe straty finansowe

Jak przekonuje Instrat, opierając się na danych ministerialnych, ograniczenie produkcji energii sięgnie w 2040 r. aż 38 proc. dla elektrowni fotowoltaicznych i 40 proc. dla elektrowni wiatrowych na lądzie. Takie ograniczenia zaś dla najważniejszych technologii OZE stanowią zagrożenie dla ich opłacalności i nieuzasadnione naruszenie interesu odbiorców energii.

Zaniżanie mocy energetyki odnawialnej oznacza stratę pieniędzy. Względy ekonomiczne, ale też ochrona środowiska i bezpieczeństwo energetyczne wymagają, aby jak największy udział w miksie energetycznym miała wytwarzana w kraju energia o blisko zerowych kosztach zmiennych - nie ma wątpliwości Bernard Swoczyna.

REKLAMA

Dlatego Fundacja Instrat rekomenduje zwiększenie elastyczności systemu elektroenergetycznego. Analitycy przekonują, że elektrownie jądrowe - jeśli w ogóle powstaną - powinny dostosować się do potrzeb systemu, a nie wymagać, aby wszystkie inne elementy dostosowały się do nich. O pierwszeństwie powinny decydować względy ekonomiczne i środowiskowe. A w tym przypadku trudno zaprzeczać przewadze elektrowni wiatrowych i słonecznych. 

Elektrownie wiatrowe i słoneczne muszą mieć możliwość dostarczania energii na maksymalnym możliwym do przyjęcia przez system poziomie. Inne źródła energii powinny być wykorzystywane w dalszej kolejności - uważa ekspert Instrat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA