REKLAMA

Widzieliście ceny ropy? Orlen już zareagował, szejkowie pewnie przecierają oczy ze zdumienia

Kartel OPEC – jak zapewne wszystkim wiadomo – oznajmił w niedzielę, że tnie wydobycie ropy o ponad milion baryłek dziennie, czyli o dość sporo. Rosja będąc z kartelem od lat w biznesowej zmowie pod nazwą OPEC + w tym samym momencie poinformowała, że wydłuża okres zmniejszonego wydobycia surowca u siebie do końca roku. Do tej pory rosyjskie cięcia ogłoszone miesiąc temu miały obowiązywać tylko do końca czerwca.

OPEC +
REKLAMA

Wydaje się, że sytuacja nie jest skomplikowana i wiadomo, czego można oczekiwać. Jeśli producenci z OPEC ograniczą podaż ropy na świecie, to jej cena powinna wzrosnąć. A w ślad za drożejącą ropą powinny drożeć też produkty naftowe, czyli paliwa. To z kolei zapewne znacząco utrudni walkę z inflacją na całym świecie, banki centralne będą musiały jeszcze bardziej podnosić w związku z tym stopy procentowe, a gospodarki będą wtedy narażone na podwójne uderzenie: wyższe koszty transportu i wyższe koszty kredytów. Generalnie więc OPEC ma nas w garści i możemy czuć się źle.

REKLAMA

Dlatego na poprawę nastroju proponuję taki wykres:

 class="wp-image-2093836"

Chodzi w nim o to, że cięcia wydobycia ropy przez OPEC odnoszą skutek w postaci wzrostu ceny tylko wtedy, kiedy w momencie tego cięcia ropa kosztuje nie więcej niż 60 dolarów za baryłkę. Kiedy jest droższa, ropa po interwencji OPEC tanieje, zamiast drożeć. Tu przypominam, że tuż przed bieżącą interwencją kartelu baryłka ropy Brent kosztowała 80 dolarów (79,77 USD dokładnie), czyli wyraźnie więcej niż 60 USD.

Giełdą rządzą strach i chciwość. Z OPEC jest podobnie

Oczywiście nie przywiązywałbym się do wartości naukowej tego wykresu w kontekście statystyki. OPEC interweniował w sprawie poziomu wydobycia ropy w ostatnich dwudziestu kilku latach tylko kilkanaście razy, baza danych do analizy jest więc superskromna. Ich średni efekt przeanalizował na Twitterze jeden z analityków i wyszło mu, że z ruchami cen ropy naftowej po takiej interwencji jest różnie, chociaż średnie stawki wykazują niewielki wzrost.

Mnie zastanowiło coś innego, zdecydowana większość interwencji OPEC w tym stuleciu miała miejsce, gdy ropa kosztowała 20-40 dolarów za baryłkę i wtedy faktycznie efektem był wyraźny wzrost cen. Jednak kilka razy miały miejsce też interwencje przy znacznie wyższych cenach i wtedy już reakcją rynku nie był wzrost cen, a ich spadek.

Znane powiedzenie giełdowe mówi o tym, że rynkiem rządzą strach i chciwość. Moim zdaniem powiedzenie to można zastosować także do interwencji OPEC. Niektóre z nich są bowiem ewidentnie działaniami obronnymi i są podejmowane ze strachu. Cena na rynku jest relatywnie niska, producenci boją się o rentowność i podejmują próbę podniesienia ceny, a rynek to akceptuje, ponieważ sam również dostrzega, że do tej pory ropa była tania, może nawet zbyt tania.

Do tej kategorii można zaliczyć wszystkie interwencje podejmowane przy cenach w okolicach 20-40 dolarów za baryłkę, głównie na początku tego stulecia, a także tę w 2020 roku z pierwszych dni pandemii, gdy cena baryłki ropy spadła nagle do 30 dolarów. W rezultacie większości interwencji cena ropy trzy miesiące później była co najmniej o 20 proc. wyższa.

Są też interwencje na rynku ropy, które wypływają z chciwości

Idealną ilustracją jest tu wrzesień 2008 roku i cięcie produkcji przy cenie na poziomie 103 dolarów za baryłkę. Parę miesięcy wcześniej ropa kosztowała nawet ponad 120 dolarów za baryłkę, po czym zaczęła tanieć, bo na rynkach zaczęto mówić o nadchodzącym spowolnieniu, czyli perspektywie spadku popytu na ropę. Producenci zdecydowali się na interwencję, bo chcieli w takiej sytuacji przedłużyć okres, w którym mogą zarabiać na eksporcie ropy wyjątkowo, czy wręcz rekordowo dużo. Oczekiwany spadek popytu na ropę chcieli zrównoważyć faktycznym spadkiem podaży tego surowca.

Cięcie wydobycia nic wtedy nie dało, bo chwilę później padł Lehman Brothers, zaczęła się globalna recesja, więc i cena ropy mocno spadła. Oczywiście ropa potaniała nie dlatego, że OPEC obciął produkcję – nie ma tu bezpośredniej zależności pomiędzy przyczyną i skutkiem. Ale powiązanie jest, ponieważ kartel decyzją chciał zrównoważyć trend na rynku, który wynikał z obaw o recesję, która wkrótce faktycznie nadeszła. Co konkretnie ją wywołało to sprawa w tym momencie drugorzędna – ważne, że od pewnego już czasu się na nią zapowiadało.

Rynek był więc wtedy szczerze przekonany, że ropa jest za droga i w niepewnej sytuacji gospodarczej nie da się uzasadnić jej cen powyżej 100 dolarów za baryłkę. Dlatego interwencja idąca wbrew przekonaniom rynku nic nie dała.

Podobnie było w przypadku cięcia w grudniu 2019 roku. Trzy miesiące później ropa była tańsza głównie dlatego, że pojawiła się pandemia, której akurat wcześniej nie dało się przewidzieć, ale już pod koniec 2019 roku powszechnie na rynkach oczekiwano spowolnienia gospodarczego w 2020 r. Wtedy też rynek nie uwierzył, że ówczesny poziom 63 dolarów za baryłkę ropy będzie dalej uzasadniony, jeśli zaczną się problemy w gospodarce.

Mówiąc inaczej: przy odpowiednio wysokiej cenie ropy, jeśli na rynku pojawia się oczekiwanie, że nadchodzi spowolnienie gospodarcze i w związku z tym popyt na surowiec będzie malał, żadna interwencja OPEC nie jest w stanie tego odwrócić.

Gdyby ropa miała kosztować 100 dol. za baryłkę, to już by tyle kosztowała

Dziś trudno przesądzić, czy w najbliższych miesiącach kluczowe dla popytu na ropę będzie prawdopodobne spowolnienie w Europie i zapewne recesja w USA, czy może oczekiwane ożywienie w Chinach. Cena powyżej 80 dolarów z pewnością oznacza, że OPEC może mieć problem z wywołaniem z tego miejsca dalszego jej wzrostu.

Potwierdza to zresztą rynkowa reakcja na interwencję kartelu. Ropa po początkowym pięcioprocentowym podskoku stanęła w miejscu i dalej drożeć nie chce. Kosztuje tyle samo, co miesiąc temu, a wcześniej także w lutym, styczniu i grudniu. Od stycznia do września 2022 roku kosztowała nawet wyraźnie więcej.

 class="wp-image-2093857"

Oczywiście nadal jest możliwe, że notowania ropy w końcu dojdą w okolice 95 dolarów za baryłkę, tak jak prognozuje Goldman Sachs, albo może nawet stukną w 100 dolarów, jak prognozują inni, ale gdyby zmiana polityki OPEC oznaczała faktycznie przełom, ten ruch obserwowalibyśmy zapewne już teraz. Rynek zawsze dyskontuje przyszłość z wyprzedzeniem, nie czekając na to, aż ona faktycznie nastanie.

Benzyna i diesel nie drożeją efektownie

Z notowaniami rynkowymi benzyn i oleju napędowego jest ta sama historia. W poniedziałek krótki podskok o 3-5 proc. i tyle. Od tamtej pory ceny stoją w miejscu, tyle że nieco wyżej niż poprzednio. Co ciekawe, dolar w ogóle się nie umocnił, co oznacza, że decyzja producentów ropy nie spowodowała zmian, jeśli chodzi o postrzeganie na rynku kolejnych ruchów amerykańskiego banku centralnego. Gdyby rynek uznał, że droższa ropa podniesie inflację i przez to Rezerwa Federalna będzie musiała zaostrzyć politykę, to dolar by się umacniał, bo zawsze tak robi w takich okolicznościach. Tym razem nic takiego nie nastąpiło. Tak jakby mało kto wierzył w droższą ropę.

REKLAMA

Z kolei Orlen na polskim rynku hurtowym w reakcji na decyzję OPEC podniósł ceny diesla i benzyn raptem o 3-4 grosze na litrze. Taniejący dolar złagodził nam bowiem zły wpływ drożejących na giełdach o parę procent produktów naftowych. Tak więc te droższe paliwa na stacjach benzynowych wcale nie są przesądzone. Jest za to wiele poszlak, pozwalających przypuszczać, że akurat interwencja OPEC zrobiona wyraźnie z chciwości, ich nie wywoła.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA