Ministerstwo Sprawiedliwości ma dość sądów zakorkowanych przez frankowiczów i powołuje grupę roboczą z KNF, UOKiK, ZBP i nawet Stowarzyszeniem Stop Bankowemu Bezprawiu na pokładzie. Cel? Mniej procesów sądowych, więcej ugód. A banki na tacy przynoszą rozwiązanie: podatek od wygranej sądzie, ale nie od korzyści z ugody.
Bankowcy proszą państwo o pomoc, bo boją się ciągłych pozwów ze strony klientów – pisałam niedawno w Bizblog.pl. Mowa była o opracowaniu jednego wzoru umowy kredytu hipotecznego, który zostałby zaaprobowany przez instytucje państwa jak KNF, a nawet Sąd Najwyższy, które tym samym stałyby się dla banków gwarantem, że ich przyszli klienci nie będą się ich czepiać i ciągać po sądach. I pisałam jasno, że to rozwiązanie na przyszłość, żeby zabezpieczyć się przed kolejnymi sporami, bo w sprawie tych bieżących mleko się już rozlało.
A tu okazuje się, że i w sprawie rozlanego mleka bankowcy też proszą o pomoc państwo. I nawet mają pomysł, co państwo mogłoby zrobić, żeby ukrócić masowe spory sądowe z kredytobiorcami walutowymi: przywalić w sądowych awanturników podatkiem.
100 proc. podatku to przegięcie, ale…
I to wcale nie jest nowy pomysł, bo powstał już wiosną 2023 r., kiedy TSUE wydał niekorzystny dla banków wyrok mówiący, że jeśli umowa kredytowa została unieważniona przez sąd, bank nie może dochodzić wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
To wtedy pojawiły się doniesienia o ustawie, która miałaby uratować banki poprzez nałożenie dodatkowego podatku na frankowiczów. Podatek ten miałby być morderczy, bo wynosić 100 proc. od kwoty, o jaką wzbogacił się kredytobiorca po unieważnieniu umowy. A właściwie 100 proc. korzyści jaką osiągnął, a korzyść ta miała być liczona jako różnica pomiędzy wygraną w sądzie a ofertą ugody proponowaną przez bank.
Taki ruch czyniłby pozywanie banku zupełnie bezcelowym. Ale doniesienia umilkły i od tamtego czasu nie mieliśmy nic bardziej oficjalnego, żadnych deklaracji polityków, że może rzeczywiście przygotowują taki projekt ustawy.
Ale teraz pomysł bankowców wraca, bo nie ma wątpliwości, że to był ich pomysł.
Nie będzie ustawowego rozwiązania, ale wystarczy pogmerać w rozporządzeniu
Oto właśnie, jak donosi Business Insider, w piątek 28 czerwca ma odbyć się pierwsze posiedzenie grupy roboczej zwołanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, w skład której wejdą również pełnomocnicy Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Związku Banków Polskich (ZBP), a także przedstawiciele strony społecznej, czyli Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB).
Cel grupy? Zwiększenie liczby zawieranych ugód pomiędzy bankami i kredytobiorcami, bo Ministerstwo Sprawiedliwości ma dość tolerowania zapchanych przez frankowiczów sądów, a szacunki mówią, że w sądach toczy się ok. 170 tys. takich spraw.
Dla porównania, liczba ugód, jakie zostały zawarte w ciągu trzech lat, odkąd ruszyły, to niecałe 100 tys.
Więcej o sprawach frankowych przeczytacie w tych tekstach:
Jaki pomysł ma MS, żeby usprawnić ten proces? Nie wiadomo, wiadomo jedynie, że w grę nie wchodzi raczej zwiększenie liczby posiedzeń sądów, bo zwyczajnie nie ma już takich możliwości przerobowych. Rozważane nie jest też raczej żadne rozwiązanie ustawowe ani nowy, jednolity model ugód, choć ten był niedawno zapowiadany przez ZBP.
Wiadomo za to, jaki pomysł mają bankowcy: podatkiem we frankowiczów. Przy czym nikt już nie mówi o stawce podatkowej w wysokości 100 proc.
Dziś sytuacja podatkowa jest taka, że frankowicz ani po zawarciu ugody z bankiem ani po wygranej sprawie w sądzie nie płaci podatku PIT od kwoty, jaką zyskał. Ale wynika to z rozporządzenia ministra finansów, który zwalnia frankowiczów z podatku. Banki postulują, by minister finansów tego rozporządzenia nie przedłużał, a jest ono w mocy do końca 2024 r.
A właściwie, by opodatkowanie zróżnicować i nadal zwalniać z podatku kwoty uzyskane przez frankowiczów na drodze ugody, ale nie zwalniać z podatku kwot uzyskanych na drodze sądowej. I to jest jakiś plan, może nawet i w praktyce skuteczny. Ale nadal prowadzący do absurdalnej sytuacji, podobnie jak pomysł sprzed roku, w której państwo zarabiałoby na podatku dzięki temu, że jakaś grupa przedsiębiorców stosowała klauzule abuzywne, czyli łamała prawo.