Co nie wypada szefowej banku centralnego?
Banki centralne powinny tak tłumaczyć swoje decyzje, żeby dla wszystkich było jasne, dlaczego robią to, co robią. Aby dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców, powinny wykorzystywać wszelkie możliwe środki. I nie ma znaczenia, że zdaniem niektórych szefom banków centralnych nie wypada pokazywać się w internecie czy w mediach społecznościowych. Spójrzcie, jak to robi Christine Lagarde. To nowa jakość. Fot. Alexandros Michailidis, Shutterstock.com
Prezeska Europejskiego Banku Centralnego budzi święte oburzenie twardogłowych. W potocznej polszczyźnie funkcjonuje od pewnego czasu powiedzenie „komuś odjechał peron”. Oddaje ono sytuację całkowitego braku zrozumienia otaczającej rzeczywistości i zachodzących w niej zmian. Ten termin przypomina mi się za każdym razem, gdy słyszę rytualne słowa świętego oburzenia na zbytnią „frywolność” i na rzekomy „brak powagi” współczesnych banków centralnych, które próbują wyjaśniać swoje posunięcia przy użyciu mediów społecznościowych czy innych narzędzi nowoczesnej komunikacji. Szczególnie takie szacowne instytucje jak banki centralne muszą to dziś robić.
Pod koniec października, dokładnie w dniu ogłoszenia kolejnej podwyżki stóp procentowych w strefie euro, prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde przyjęła dziennikarza niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” Marca Hujera. Nie był to jednak klasyczny wywiad „zza biurka”. Było jeszcze ciemno, tuż po 7 rano, gdy na stację benzynową we Frankfurcie zajechał srebrny Mercedes. Drzwi się otworzyły i reporter „Spiegla” wskoczył do środka. Tam na tylnym siedzeniu siedziała już Lagarde. „Good morning. Welcome to the car” – przywitała dziennikarza.
Reporter zapytał, o której wstała. Odpowiedziała, że o czwartej. „High pressure day” – dodała. Dzień dużej wagi i dużego ciśnienia – EBC podwyższył tego dnia stopy o 75 pkt proc.
Rozmowa toczyła się dalej. Reporter „Spiegla” spędził z Lagarde cały dzień. Powstał z tego duży tekst, który ukazał się w tygodniku dwa tygodnie później. „Spiegel” to jeden z najważniejszych opiniotwórczych tytułów w Niemczech. To z niego spora część niemieckiego społeczeństwa czerpie swoją wiedzę o świecie. A Niemcy – wiadomo – choć bardzo nie lubią się do tego przyznawać, to w dzisiejszej Europie odgrywają rolę faktycznego supermocarstwa.
„Nasz reporter spotkał się z kobietą, która zawsze uważała się za odmieńca w klubie (zazwyczaj) starych mężczyzn. Mężczyzn, którzy uznają się za kogoś, kto nie musi się tłumaczyć z tego, co robi. Tymczasem – według Lagarde – trzeba robić dokładnie odwrotnie. Im sytuacja jest trudniejsza, tym bardziej nie wolno się chować za fasadą szacownej instytucji” – napisał „Spiegel” w podsumowaniu rozmowy z prezeską EBC.
Christine Lagarde wychodzi z EBC do ludzi
Bingo! Trafiony, zatopiony! Jeśli ktoś śledzi strategię komunikacyjną EBC pod rządami Lagarde, ten musi pogratulować jej służbom medialnym tego tekstu. Pokazuje on bowiem Francuzkę dokładnie w taki sposób, w jaki chce być ona postrzegana. Maluje ją jako „inną jakość” na tle poprzedników – siedzących w fotelach szefów bankowości centralnej zachodniego świata.
Oczywiście jest w tej autokreacji Lagarde wiele przesady. Ani z niej taka 24-karatowa buntowniczka, jak lubi się przedstawiać (czy można uznać za buntownika kogoś, kto przez 20 lat zdążył być ministrem kilku francuskich rządów, szefem MFW i prezesem EBC?). Ani też EBC nie jest jedynym bankierem centralnym, który sięga po nowoczesne narzędzia do tłumaczenia szerokim masom społecznym polityki monetarnej.
Właśnie przy pomocy mediów społecznościowych, blogów, vlogów i mniej lub bardziej niekonwencjonalnych konferencji. Robi to wiele banków i wielu prezesów.
Często nie przysparza im to poklasku wśród tradycyjnych elit medialnych, które nawykły do tego, że banki centralne komunikują się „po bożemu”. A więc nudno, sztywno i w sposób niezrozumiały. Wtedy te media są zadowolone, słysząc piosenkę, którą dobrze znają.
Ale biada śmiałkom, którzy chcą ten stary styl komunikacji bankowości centralnej przełamać. Wtedy pierwszą reakcją sporej części establishmentu jest oburzenie. Kręci nosem i łamie ręce nad „brakiem powagi” tak szacownej instytucji jak bank centralny. To się dzieje tu i teraz.
Trzeba zatem uczciwie przyznać Christine Lagarde, że pod jej rządami EBC jest bez wątpienia pionierem wychodzenia przez największy bank centralny Europy „do ludzi”.
Nowe podejście do komunikacji banków centralnych to konieczność
Najważniejsze, że gdy robi to bankowy gigant, nie da się tego już traktować ani jako dziwactwo, ani jako temat do internetowych śmiechów. Prezes EBC oczywiście ten nowy styl komunikacyjny tylko firmuje.
Pracują na nią jednak także inne części bankowej machiny. W tym także pion analityczny EBC, który regularnie publikuje badania dowodzące, że nowe podejście do komunikacji banku centralnego jest nie tylko ciekawe, ale wręcz konieczne.
I to nie „kiedyś, w odległej przyszłości”. Tylko dziś, w tym właśnie momencie naszej historii.
Na przykład pod koniec sierpnia trzej analitycy EBC Michael Ehrmann, Dimitris Georgarakos i Geoff Kenny opublikowali tekst pt. „Can the ECB gain credibility by explaining its strategy?” („Czy Europejski Bank Centralny może zyskać wiarygodność, tłumacząc swoją strategię?”).
Opisano w nim wyniki eksperymentu rozpoczętego w 2021 r. Wtedy to EBC ogłosił swoją nową strategię, zarysowując w niej konieczną zmianę nastawienia do zjawiska inflacji, które po latach przebywania w niskich (momentami zbyt niskich) rejestrach wróciło na scenę.
Przywołani analitycy EBC zapytali Europejczyków w swoim badaniu (pierwszy raz w sierpniu 2021 r.), czy słyszeli o nowej strategii EBC i o nowym (symetrycznym) celu inflacyjnym. Miażdżąca większość (jak można się było spodziewać) o niczym takim nie słyszała. Ehrmann, Georgarakos i Kenny zaczęli drążyć temat, chcieli powiem sprawdzić, co się stanie, gdyby na tej zaniedbywanej przez lata glebie (banki centralne – w tym EBC – latami nie mówiły do ludzi, tylko rączej wyłącznie do rynków) spróbować zasiać nowe ziarno.
EBC pyta Europejczyków o cel inflacyjny
Badacze podzielili uczestników badania na pięć grup, a następnie poddali je odmiennym „kuracjom informacyjnym”.
Każda grupa otrzymała różny zakres informacji na temat nowego celu inflacyjnego EBC. Pierwszym niczego nie wyjaśniano, usłyszeli tylko, że jest nowy cel i kropka. Drudzy otrzymali częściowe wyjaśnienie: symetryczny cel polega na tym, że bank centralny uważa każde odchylenie od celu za niebezpieczne.
Trzecia grupa dostała najpełniejszy opis, w tym także bardziej zniuansowane argumenty pokazujące niebezpieczeństwa nie tylko zbyt wysokiej, lecz także zbyt niskiej inflacji. To ta grupa otrzymała szansę, by zrozumieć, że walka z inflacją to gra prowadzona jednocześnie na wielu szachownicach.
Grupy czwarta i piąta znów otrzymały wyjaśnienia częściowe. Za każdym razem z nieco inaczej rozłożonymi akcentami (w jednym przypadku był to wpływ inflacji na politykę klimatyczną, w drugim zaś efekty wzrostu cen na sytuację na rynku mieszkaniowym).
W końcu przyszedł czas pomiaru efektów eksperymentu. Badacze pytali przedstawicieli poszczególnych grup o to, czy EBC będzie – ich zdaniem – w stanie utrzymać stopy procentowe w średnim okresie blisko nowego celu inflacyjnego.
Pytanie nie było błahe. Od tego, czy społeczeństwo wierzy w zdolności banku centralnego do panowania nad sytuacją, zależą przecież tzw. oczekiwania inflacyjne, które z kolei wpływają (poprzez zachowania konsumentów i producentów) na ogólny poziom cen. Pytanie o to, czy EBC zdoła utrzymać inflację blisko celu powtórzono trzy razy.
Kryzys inflacyjny to test dla banków centralnych
W sierpniu 2021 r. – tuż po publikacji nowej strategii i na początku kryzysu inflacyjnego. Następnie w grudniu 2021 r., gdy inflacja stawała się już kluczowym problemem całego Zachodu. I wreszcie w marcu 2022 r. – w obliczu nowej sytuacji po wybuchu wojny w Ukrainie.
Jakie były efekty? Która grupa najmocniej wierzyła, mimo niekorzystanie zmieniających się warunków, w zdolności EBC do panowania nad sytuacją? Tak, oczywiście była to grupa trzecia. Właśnie ta, której poświęcono najwięcej czasu na wytłumaczenie niuansów procesów inflacyjnych i roli banku centralnego w zarządzaniu nimi.
Efekt był widoczny od razu. Już w pierwszym badaniu z sierpnia 2021 r. przekonanie o tym, że cel będzie utrzymany, było w tej grupie dwa razy wyższe niż w pozostałych.
Co jednak najciekawsze, ten efekt utrzymał się przy okazji kolejnych pomiarów (z grudnia 2021 r. i marca 2022 r.). I utrzymał się mimo tego, że faktycznie inflacja była już wtedy grubo powyżej 2-procentowego celu EBC.
Z kolei w grupie pierwszej, tej, której niczego nie wyjaśniono, mówiąc tylko, że jest nowy cel, wiara w kompetencje i sprawczość EBC wyparowała już zupełnie przy kolejnych pomiarach. Nie wytrzymawszy po prostu kontaktu z rzeczywistością – inflacja w strefie euro w marcu 2022 r. osiągnęła już 7,5 proc.
A przecież to badanie Ehrmanna, Georgarakosa i Kenny’ego to tylko jeden z dowodów na to, że nowe podejście do komunikacji banku centralnego, to nie jest tylko lekcja na przyszłość.
Ona jest do przeprowadzenia już dziś. Właśnie teraz. Właśnie w trakcie tego kryzysu inflacyjnego, który będzie największym wyzwaniem dla polityki monetarnej od czasu kryzysu naftowego. A w Polsce od początku transformacji od realnego socjalizmu do realnego kapitalizmu.
Tłumaczenie polityki monetarnej jest już tak samo ważne jak jej prowadzenie
Już dziś widać, że oczekiwania wobec bankowości centralnej będą ogromne. Co jest w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Zwłaszcza że już w czasie poprzednich kryzysów – zadłużeniowego w strefie euro i potem w czasie pandemii COVID-19 – banki centralne zachodniego świata odegrały kluczową rolę, zaopatrując gospodarkę w tak potrzebną płynność.
Gdy trzeba było, to nawet dyskretnie „utylizując” zadłużenie publiczne, tak by rządy wielu zachodnich krajów mogły osłonić swoim obywatelom kosztowną politykę antywirusową oraz konieczne lockdowny.
I jest zupełnie oczywiste, że gdy w nadchodzących miesiącach przyjdzie moment rozliczeń, kto (w ostatecznym rozrachunku) poniesie wizerunkowe konsekwencje np. wzrostu cen energii dla użytkownika końcowego, to znów oczy wszystkich zwrócą się w kierunku banków centralnych. A te powinny być na taką ewentualność gotowe.
W tym procesie umiejętność wytłumaczenia opinii publicznej „co my właściwie robimy” oraz „dlaczego to robimy” urośnie do najważniejszego zadania. Właśnie dlatego objaśnianie polityki monetarnej będzie równie ważne, jak samo jej „robienie”.