REKLAMA

Nie dostałeś podwyżki? Zapomnij, teraz będzie jeszcze trudniej

Będzie jeszcze trudniej o podwyżkę. Pracodawcy są bowiem coraz mniej skłonni podnosić wynagrodzenia. Tylko 37 proc. firm planuje w najbliższym kwartale podnosić pensje, a to odsetek najniższy aż od dwóch lat.

Nie dostałeś podwyżki? Zapomnij, teraz będzie jeszcze trudniej
REKLAMA

To wyniki badań prowadzonych cyklicznie przez NBP, a najciekawsze, że w parze z malejącą skłonnością firm do podnoszenia wynagrodzeń pracownikom nie idzie wcale wzrost pesymizmu co do przyszłości.

REKLAMA

A więc firmy nie będą skore do podwyżek nie dlatego, że wieszczą nadejście trudnych czasów, ale dlatego, że czują, że już nie muszą. Presja ze strony pracowników najwyraźniej maleje.

To nie chwilowe

Ale spójrzmy na konkrety: według „Szybkiego Monitoringu” NBP odsetek firm, które jeszcze w tym roku planują podwyżki dla pracowników, wynosi 37,6 proc., podczas gdy kwartał wcześniej odsetek ten wynosił 43,1 proc. To spadek niby tylko o 5,5 pkt proc., ale to najniższy odczyt od dwóch lat.

Gdzie o podwyżki będzie najtrudniej? Najbardziej odsetek firm planujących podwyżki spadł w gronie największych firm (z 45,9 proc. do 37,4 proc.), a w ujęciu branżowym - w energetyce, usługach i budownictwie.

Z drugiej strony te najświeższe dane wcale nie są jeszcze takie złe, bo pamiętajmy, że ostatnie dwa lata były naprawdę gorące na rynku pracy. Gdyby spojrzeć na wieloletnią średnią, i tak jest lepiej, bo wynosi ona 27,4 proc., jesteśmy dziś więc o ok. 10 pkt proc. wyżej.

Ktoś zauważy, że mówimy o planach podwyżek w ostatnim kwartale 2023 r., a przecież prawdopodobnie zmieni nam się zaraz rząd w Polsce, nie do końca jeszcze wiadomo, jak w przyszłym roku zmieni się polityka gospodarcza, jakie zmiany podatkowe nas czekają w związku ze zmianą ekipy rządzącej, co z obniżkami VAT na żywność czy cenami energii. To wszystko może powodować, że pracodawcy nie chcą podejmować decyzji o podwyżkach, póki sytuacja się nie wyklaruje.

Tylko że to zawieszenie może potrwać znacznie dłużej niż jeden kwartał. NBP pyta bowiem pracodawców również o plany dotyczące wynagrodzeń na kolejne 12 miesięcy i tu też widać obniżenie chęci do wzrostu wynagrodzeń. W poprzednim kwartale 74,8 proc. firm planowało podnieść wynagrodzenia w ciągu 12 miesięcy, teraz to 71,3 proc. W sumie i tak niemało - powiecie. I słusznie. Wieloletnia średnia to 63,2 proc.

Więcej o rynku pracy przeczytasz tu:

Na ile można liczyć?

A jak już ktoś dostanie podwyżkę, będzie ona nieco wyższa, wzrosła bowiem przeciętna wysokość planowanych na najbliższy kwartał podwyżek. W II kwartale było to 6,6 proc., teraz 6,9 proc. Niby niedużo, ale jak porównamy to z prognozami inflacji, okaże się, że podwyżki będą realne, nie tylko na papierze, bo mają szansę przebić wzrost cen.

W grupie firm zapowiadających podwyżki w IV kw. br., blisko 25 proc. planuje wzrost wynagrodzeń o mniej niż 5 proc., 67 proc. firm — o 5-10 proc., a 8 proc. respondentów — o ponad 10 proc. - wylicza NBP.

Jednocześnie z badań NBP wynika, że sytuacja firm lekko się poprawia, wraca m.in. popyt ze strony konsumentów, i nie rośnie wcale obawa o przyszłość, przeciwnie. A więc skoro firmy oczekują optymistycznej przyszłości, dlaczego spada ich chęć do dzielenia się z pracownikami? Pewnie słabnie presja ze strony samych pracowników, skoro ostatnio szybko spada inflacja, zaledwie od lutego spadła przecież z 18,2 proc. do 6,5 proc. w październiku. 

Ale to wcale nie znaczy, że jak inflacja w końcu wróci do celu, to podwyżek w ogóle nie trzeba będzie planować. Przeciwnie, rynek pracy już odczuwa braki kadrowe z powodu demografii i z czasem będzie czuł tylko mocniej. A to znaczy, że z wysoką inflacją czy bez, presja pracowników będzie w Polsce coraz większa. Trudno wyobrazić sobie powrót rynku pracodawcy.

Kto dostanie podwyżkę o 30 proc?

Przypominam, że mówimy tu o firmach. Z drugiej strony, na dużą osłodę mogą liczyć pracownicy budżetówki - aż o 20 proc., a nauczyciele, łącznie z tymi akademickimi, aż o 30 proc. I to od przyszłego roku.

REKLAMA

To jednak nie ma nic wspólnego z koniunkturą w gospodarce, to decyzje czysto polityczne, które nie mają zresztą również nic wspólnego z sytuacją budżetową. To jedna z czołowych obietnic Koalicji Obywatelskiej i choć ta jednocześnie straszy ogromnym deficytem w budżecie, który ma odziedziczyć po poprzednikach, z podwyżek kosztujących ok. 30 mld zł raczej się nie wycofa.

Prędzej odwlecze w czasie zwiększenie kwoty wolnej od podatku z 30 do 60 tys. zł, co sprowadza się do tego, że na wyższe wynagrodzenie z powodu łaskawości fiskusa raczej nie liczcie. Pozostaje jedynie rozmowa z szefem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA