Płaca minimalna znowu pójdzie w górę o 20 proc., ale to wcale nie oznacza, że pracownicy zarabiający najniższą krajową będą się cieszyć z takiej samej podwyżki, oglądając paski wynagrodzeń. Dostaną mniej, bo o swoje upomni się ZUS.
Płaca minimalna od 1 stycznia 2024 roku wyniesie 4242 zł brutto. Po kolejnej podwyżce 1 lipca 2024 roku osiągnie poziom 4300 zł brutto. Rada Ministrów przyjęła rozporządzenie w sprawie zwiększenia minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2024 roku.
Wysokość nowych stawek brutto jest już znana, ale wcale nie jest takie oczywiste, jakie kwoty pojawią się na kontach pracowników. Podobnie rzecz się ma z kosztami, jakie ponosić będą pracodawcy.
Rząd podwyższa o 20 proc., ale pracownik dostanie 17
Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy inFaktu, zauważa, że jesteśmy więc świadkami historycznego wzrostu o 20 proc., ale pracownicy na swoich kontach bankowych zobaczą przelewy na kwoty wyższe o 17 proc. Skąd ta różnica?
Więcej wiadomości o podwyżce płacy minimalnej
Jest to spowodowane wysokością danin publicznoprawnych, czyli podatku dochodowego i składek na ZUS. W związku z tym po styczniowej podwyżce pracownik otrzyma około 3222 zł na rękę, a po lipcowej około 3262 zł – tłumaczy ekspert inFaktu.
Wraz ze wzrostem wynagrodzenia minimalnego zwiększą się dla pracodawcy koszty utrzymania pracowników.
Od 1 stycznia koszt utrzymania pracownika będzie wynosić co najmniej 5111 zł. Oznacza to, że różnica pomiędzy faktyczną wypłatą otrzymywaną przez osobę zatrudnioną a kwotą, jaką musi ponieść pracodawca w ramach tego samego wynagrodzenia, wynosi 60 proc. – wylicza Piotr Juszczyk.
Czytaj także: Najniższa krajowa - ile wynosi?
Czterech pracowników zamiast pięciu
Kolejna podwyżka pensji minimalnej od 1 lipca 2024 r. będzie to już 5181 zł. Ekspert inFaktu zauważa, że za rok opłacenie czterech zatrudnionych będzie kosztowało pracodawcę tyle samo, ile dzisiaj płaci za pięć osób.
Można więc powiedzieć, że w przyszłym roku pracodawcy będą zmuszeni do wypłacania jednej dodatkowej pensji miesięcznie bez zwiększenia liczebności personelu – podsumowuje Piotr Juszczyk.