Pstryk i nagle wyparowało 40 mld zł. Danina Sasina sprowadziła spółki energetyczne na giełdowe dno
Kryzys energetyczny zrujnował najpierw rynek gazu, potem węgla. Ropie też się dostało. Rachunki za prąd dobijają wymęczone pandemią gastronomię i rozrywkę. O swoje przyszłoroczne budżety drżą samorządowcy, którzy w przetargach otrzymują astronomiczne oferty na dostawę prądu. Ale jedno w tym czasie pozostało niezmienne. To rządowe dążenie do utworzenia w tym roku Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Wbrew opiniom ekspertów i wątpliwościom związkowców.
NABE to pomysł rządu na uporządkowanie krajowego rynku węgla. Ma powstać na bazie spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Na podstawie przyjętego w marcu 2022 r. programu transformacji sektora elektroenergetycznego i wydzielenia aktywów węglowych z grup energetycznych, NABE ma posprzątać aktywa węglowe po takich spółkach jak Tauron, Enea i Energa. To tym spółkom pozwoli skoncentrować się na bezemisyjnych źródłach energii, bez węglowego balastu, chociażby w postaci opłaty za emisję CO2. Projekt powołania do życia NABE od początku wzbudza wiele wątpliwości, ale wychodzi na to, że rząd ich nie podziela. I obecny kryzys energetyczny niczego w tej mierze nie zmienił. NABE ma powstać i to bardzo szybko.
Jednocześnie Sasin podtrzymał wcześniejsze uzgodnienia, w sprawie powołania NABE do życia do końca 2022 r. Ale zaznaczył, że nie można wykluczy kilkutygodniowego opóźnienia.
NABE: jest porozumienie z bankami w sprawie długów
Kryzys energetyczny może i skomplikował kilka planów, ale rządowego harmonogramu stworzenia NABE za bardzo nie popsuł. Nawet budżet pastwa ma być na to już odpowiednio przygotowany.
W sprawie długu poszczególnych kopalni, rząd miał dogadać się już z bankami. Nie do końca jeszcze wiadomo co z pracownikami przejmowanych zakładów. Pierwotnie zakładano, że zatrudnienie w NABE znajdzie ok. 32. tys. pracowników. Sama Agencja zaś ma mieć więcej niż połowę udziałów w produkcji energii elektrycznej w Polsce.
Związkowcy ostrzegają wicepremiera Sasina
I rzeczywiście, proces tworzenia NABE już trwa w najlepsze. Najpierw usłyszeliśmy o przejęciu przez Skarb Państwa, za symboliczną złotówkę, trzech kopalni od Grupy Tauron: Sobieski, Janina oraz Brzeszcze. Teraz zaś za porządkowanie swoich aktywów węglowych bierze się też PGE. Spółka podpisała z PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna umowę, na podstawie której dojdzie do zbycia udziałów w spółkach z Grupy Kapitałowej PGE, które świadczą usługi na rzecz kopalni i elektrowni z Grupy PGE: Bestgum, Betrans, Elmen, Eltur-Serwis, Megaserwis i Ramb.
NABE ma funkcjonować jako holding. To powinno pomóc w uporządkowaniu kwestii pracowniczych. Ale związkowcy już nie są teraz tego tak pewni. I mają pretensję do Jacka Sasina, bo na coś innego mieli się z nim umawiać.
Związkowcy dają jasno do zrozumienia szefowi MAP, że jak tak dalej pójdzie i ciągle będzie dochodzić do uzgodnień bez ich udziału, wbrew wcześniejszym ustaleniom - spotka się to ze zdecydowanym sprzeciwem strony społecznej.
Co dalej z umową społeczną? Czeski film, czyli nikt nic nie wie
Wątpliwości, czy powołanie do życia NABE jest obecnie najlepszą receptą Polski zarówno na kryzys energetyczny, jak i na transformację, mają także eksperci. Niektórzy sugerują, że za NABE stoją też wysokie ceny energii, żeby wycena aktywów węglowych była na odpowiednim poziomie. I nie widzą w NABE obrońcy przed kryzysem.
Grzegorz Onichimowski, szef zespołu energetycznego w Instytucie Obywatelskim, przestrzega, żeby w kryzysie energetycznym nie podejmować radykalnych działań, które mogą stanowić zagrożenie.
Nie wiadomo przy okazji, co dalej z innym, podstawowym elementem polskiej transformacji energetycznej, czyli umową społeczną rządu z górnikami. Ten dokument zakłada nie tylko likwidację kopalni do 2049 r., ale też jest w nim mowa o gwarancji zatrudnienia górników, czy indeksacji ich wynagrodzeń. Umowa ma być ratyfikowana przed Komisją Europejską. I być może już byłoby po sprawie, gdyby nie kryzys energetyczny. A co teraz dzieje się z tym dokumentem? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do resortu aktywów państwowych i czekamy na odpowiedź.
Informacje o NABE nie podniosły spółek z kolan
Można było przypuszczać, że informacje wicepremiera Sasina o podjętych działaniach w sprawie powołania w tym roku NABE - zadziała na korzyść spółek, które w ten sposób mają pozbyć się swoich aktywów węglowych. Ale informacje o daninie Sasina, którą mają być objęte nie tylko spółki energetyczne, ale wszystkie podmioty z przynajmniej 250 pracownikami, które w tym roku mogą pochwalić się nadplanowanymi zyskami, całkowicie zrujnowały energetykę na giełdzie, która do tej pory nie potrafi się po tym ciosie podnieść. Na wieść o nowym podatku z warszawskiej giełdy wyparowało w sumie ponad 40 mld zł, głównie kosztem spółek energetycznych i wydobywczych. I wieści o NABE na razie niczego w tym względzie nie zmieniły.
Np. za akcję Tauronu Polska Energia trzeba obecnie płacić 2,10 zł. Miesiąc temu, na początku września, to było 2,45 zł. To spadek o ponad 14 proc. Jak jest w przypadku Enei i Energi? Podobnie. W pierwszym przypadku początek września powitaliśmy z kursem 7,54 zł za jeden udział Enei. Teraz to w okolicach 6,34-6,38 zł. Nieco lepiej jest w przypadku Energi. Jeszcze 5 września za jeden udział tej spółki trzeba było płacić 6,46 zł. Pod koniec września ta wartość spadła do poziomu 6,10 zł i od tego czasu jesteśmy świadkami odbicia do 6,64 zł i ponownej korekty do 6,56 zł. Warto też odnotować giełdowe spadki JSW. Miesiąc temu za akcję jastrzębskiej spółki płaciło się prawie 42,5 zł. Dzisiaj to tylko 35,25 zł. To spadek w ciągu 30 dni o 17 proc.