REKLAMA

Marnujemy biliony, trzymając w bankach. A gdyby tak troszkę dać na giełdę i obligacje?

„Aż się płakać chce” - pisze bloger finansowy i makler Piotr Cymcyk na portalu X. Bo Polacy mają łącznie 2,25 bln zł oszczędności, a z tego 1,2 bln trzymają na lokatach. A gdyby tak choćby 1 proc. tego wrzucili na GPW, to byście zobaczyli na giełdzie taką rakietę, jakiej nie było o 15 lat. 

Marnujemy biliony, trzymając w bankach. A gdyby tak troszkę dać na giełdę i obligacje?
REKLAMA

Właściwie to Polacy mają oszczędzone nawet już 2,5 bln zł, ale Piotr Cymcyk, przywołuje się zapewne dane na koniec 2023 r. I ok, trzymajmy się tego.  Rzecz w tym, że ogromna część tych naszych oszczędności trzymana jest na depozytach zamiast pracować, do czego bloger chciałby Polaków namówić, a wcześniej po prostu trochę wyedukować. 

REKLAMA

Na lokacie marne 4 proc., na giełdzie + 50 proc.

A na tych depozytach to marniutko - wiadomo. Jak się czasem natkniecie na rankingi lokat, to może się wam wydawać, że zarobić można na nich jeszcze 7-8 proc. Minus podatek Belki oczywiście. Ale już nie. Ostatnie zestawienie Bankier.pl lokat oferowanych w listopadzie pokazuje tylko jedną ofertę na max. 7 proc., a druga w kolejności daje zaledwie 5,5 proc.

A i to są przecież oferty nie standardowe, ale promocyjne, które wymagają spełnienia szeregu warunków. Bliższe prawdy, ile Polacy zarabiają na lokatach, są dane NBP, według którego we wrześniu średnie oprocentowanie depozytów gospodarstw domowych wyniosło 4,06 proc. Minus 19 proc. podatku Belki oczywiście. To teraz, rozpalę wyobraźnię: w ciągu ostatnich dwóch lat indeks WIG wzrósł o ponad 50 proc.

Więcej wiadomości Bizblog.pl o giełdzie:

Dlaczego więc, do cholery, Polacy kitrają te pieniądze w bankach za marne grosze zamiast iść na rynek zarabiać? Bogu dzięki, że nie idą masowo inwestować na giełdzie. Bywało w przeszłości, że szli, ale nie uzbrojeni w długoletnią praktykę i naukę. Ale ówczesny premier im powiedział, że będziemy teraz nowoczesnym społeczeństwem, więc zbudujemy akcjonariat obywatelski. I tak się to skończyło, że ci, którzy w to uwierzyli, a bladego pojęcia o inwestowani w akcje nie mieli, kupili przed debiutem akcje JSW za 146 zł, a dziś po 13 latach cena akcji to niecałe 30 zł.

I znam takich, którzy od debiutu nadal te akcje trzymają, bo przecież kiedyś się odbiją. Albo i nie, ale smutek taki, że nie wiadomo, co z nimi zrobić i lepiej zapomnieć.

Polacy tak naprawdę nadal są biedni

Doskonale rozumiem, co autor miał na myśli, zapewne nie chce naganiać niemądrych ciułaczy na kupowanie akcji, marzy mu się najpierw wyedukowanie ich do giełdowych inwestycji. Ale z tego tonu przeziera zachwyt, że mamy tak dużo oszczędności już jako naród, więc powinniśmy zacząć uczyć się robić z nimi coś pożytecznego. Najwyższa pora, bo zobaczcie, jak się bogacimy: od 2000 r. wartość oszczędności polskich gospodarstw domowych wzrosła o 613 proc., oczywiście realnie, czyli uwzględniając inflację, a dodatkowo oszczędności te wrosły prawie 2,5 krotnie mocniej niż w tym czasie urósł PKB Polski (dokładnie o 241 proc. mocniej) - wskazywała niedawno Grażyna Śleszyńska, publicystka „Obserwatora Finansowego” wydawanego przez NBP.

Ale czy to znaczy, że naprawdę jesteśmy już tacy bogaci? Otóż nie, nadal jesteśmy biedni na tle innych krajów. Niby niedawne badanie „Skala i cele gromadzenia oszczędności przez Polaków” wykonanego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor z okazji Światowego Dnia Oszczędzania pokazało, że aż 82 proc. ankietowanych deklaruje, że posiada jakieś oszczędności. Jakiekolwiek.

Średnio ankietowani odkładają 18 proc. miesięcznych dochodów, 13 proc. ankietowanych przyznaje się do oszczędności większych niż 100 tys. zł, a 17 proc. zgromadziło kwotę od 10 do 30 tys. zł. Ale jednocześnie tylko co czwarty badany zadeklarował, że po utracie pracy utrzymałby się ze swoich oszczędności pół roku, a to próg bezpieczeństwa.

Trudno oczekiwać, że jeśli nie mamy nawet tyle, pieniądze będziemy inwestować ryzykownie.

Albo od tej strony: Polski Instytut Ekonomiczny niedawno podsumował, że stopa oszczędności gospodarstw domowych w Polsce wyniosła w I kwartale 2024 r. 4,9 proc., a to ponad trzykrotnie mniej niż średnia dla strefy euro, gdzie stopa ta wynosi 15,4 proc. Ba! Polski wynik był w ogóle jednym z najgorszych w Europie.

W dodatku dopiero co zaczęliśmy odbudowywać nasze oszczędności nadszarpnięte wysoką inflacją. W 2022 r. według danych Eurostatu Polska odnotowała wręcz ujemną stopę oszczędności gospodarstw domowych (-0,8 proc.). Gorzej było tylko w Grecji (-4 proc.), podczas gdy inne kraje Europy nadal oszczędności powiększały.

Dopiero 2023 r. znów pozwolił nam coś odkładać i w bankach znów zdeponowaliśmy o 124 mld zł więcej, co oznacza wzrost złożonych tam oszczędności o 11,2 proc. (do 1,228 bln zł). I faktycznie 80 mld zł z tego to depozyty oprocentowane średnio ledwo na 3 proc., a 1,5 bln zł ma oprocentowanie średnie między 0,7 a 1 proc. 

REKLAMA

Teraz widzicie ten nad zmarnowanymi szansami? Ja go nawet rozumiem, ale z tą giełdą to hola! Jak nie masz pojęcia o inwestowaniu, kup obligacje Skarbu Państwa. Aktualna oferta Ministerstwa Finansów to na przykład czteroletnie obligacje można kupić dziś, zyskując w pierwszym roku 6,3 proc., a w kolejnych latach marża 1,50 proc. + inflacja.

Z danych Analizy.pl wynika, że Polacy bogacąc się, czegoś się już nauczyli, bo w ubiegłym roku oszczędności ulokowane w obligacjach Skarbu Państwa wzrosły o 30 mld zł, czyli 27 proc. r/r. do 114,7 mld zł.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA