REKLAMA

Rajska wyspa zamienia się w pustynię. Tego nie zobaczycie z okien luksusowego hotelu

To absolutnie zapomniany kryzys – mówi o sytuacji na Madagaskarze Małgorzata Klein, ekspertka techniczna PAH. Wyspa odwiedzana przed pandemią przez setki tysięcy turystów rocznie jest nękana przez ustawiczne susze i pomimo braku konfliktów zbrojnych znajduje się wśród piętnastu najbiedniejszych państw świata. Malgaski rząd tłumaczy, że za ubożenie społeczeństwa odpowiedzialne są zmiany klimatu, ale prawda jest bardziej skomplikowana.

Rajska wyspa zamienia się w pustynię. Tego nie zobaczycie z okien luksusowegp hotelu
REKLAMA

Adam Sieńko, Bizblog.pl: Co widzą turyści przyjeżdżający dna Madagaskar?

REKLAMA

Małgorzata Klein, PAH: Na początku trzeba wiedzieć, że biura turystyczne najczęściej zawożą Polaków nie na Madagaskar, a na wysepkę, które nazywa się Nosy Be. Jest ona położna u wybrzeży głównej wyspy, którą kojarzymy jako Madagaskar. Nosy Be jest typowym kurortem turystycznym. Mamy tam hotele, niebieskie wody, palmy, przyjemną pogodę. Widoki jak z pocztówek, jednak nie odzwierciedlają one standardu życia Malgaszy.

A co zobaczyliby, gdyby udali się na główną wyspę?

To zależy, bo możemy ją podzielić geograficznie i kulturowo na dwie części. Centralna część jest położona na płaskowyżu, stolica znajduje się na 1300 m nad poziomem morza. To tam prowadzona jest uprawa tarasowa ryżu i rolnictwo ma stosunkowo dobre warunki. Dookoła jest natomiast pas wybrzeża.

Mamy też drugi podział. Regiony kraju położone na północy mają lepsze warunki do uprawy ze względu na wyższy poziom opadów atmosferycznych. Na południu panuje susza, trzy regiony tworzą tam tzw. Grand Sud, czyli Wielkie Południe. To w przeważającej mierze bezdroża dotknięte pustynnieniem. Mieszka na nich ok. 4 mln ludzi.

Najgorszy kryzys panuje w regionie centralnym Grand Sud – Androy. To właśnie tam Polska Akcja Humanitarna wysyła pomoc. Jazda w te rejony jest turystom stanowczo odradzana. Nie ma tam dróg, podstawowej infrastruktury, panuje duże ubóstwo. Około miliona osób żyje na granicy trwałego zabezpieczania egzystencji, co generuje więcej napaści i kradzieży. Ta liczba zmienia się w zależności od długości i częstotliwości okresu bez opadów.

Fot. PAH

Skąd ta bieda?

Poza brakiem opadów, które w tym regionie zapewniają zero-jedynkowo możliwość wyżywienia się, jednym z problemów jest brak dobrej jakości drogi. Unia Europejska buduje obecnie drogę ze wschodniego wybrzeża, ale na razie mieszkańcy muszą radzić sobie z tym, co jest. W zeszłym roku pokonanie 100 km drogi zajęło mi 6 godzin. Region funkcjonuje więc w tej chwili niemal jak wyspa, jest de facto odcięty od reszty kraju.

Aktywność instytucji rządowych jest bardzo niska, brakuje silnych w innych regionach kraju misji katolickich, które budują szkoły i szpitale. Na domiar złego zaludnienie wymyka się spod sieci dużych organizacji. Duża część populacji skupiona jest w siedliskach poniżej tysiąca osób.

Nie ma żadnych miast?

Stolica Androy liczy sobie 120 tys. osób. Cały region to prawie milion mieszkańców, a praktycznie wszyscy utrzymują się z bardzo niewydajnego, tradycyjnego rolnictwa. Jeżeli populacja wsi rośnie powyżej masy krytycznej, to nie jest w stanie się wyżywić się z okolicznych pól. Rodziny muszą pokonywać coraz większe odległości, by dotrzeć do upraw, więc w końcu migrują dalej i zakładają nową wieś. Taka wieś z czasem się rozrasta, bo przyrost naturalny na Madagaskarze jest wysoki i całą operację trzeba powtórzyć od nowa. 25 lat temu w Androy było 300 tys. ludzi, dzisiaj jest ich prawie milion. Ze względu na niewielką obecność państwa często także dzieci muszą pracować, by rodzina mogła się utrzymać.

Poziom życia jak w Europie w XV wieku.

Albo jak na polskiej wsi na początku XX w. Ludzie żyją bez prądu i co gorsze – bez deszczu. W ostatnim dziesięcioleciu pora deszczowa w zasadzie nie występuje, jeśli pada obfitszy deszcz, powiązany jest z cyklonem.

Dlaczego?

Cały region leży w cieniu opadowym, od Oceanu Indyjskiego odgradza go pas gór, które zatrzymują wilgoć. Susze zdarzały się tu od zawsze. Natomiast od pewnego czasu okresy skrajnej suszy powodującej głód są coraz częstsze i dłuższe. Nie ma tu jednej przyczyny, obok zmian klimatycznych, ważnym powodem jest wylesienie spowodowane koniecznością gotowania na drewnie czy węglu drzewnym dla rosnącej populacji.

Fot. PAH

Czyli bieda popycha mieszkańców Madagaskaru do szarżowania z eksploatacją przyrody.

Od razu nasuwa się przykład Wyspy Wielkanocnej. Życie na Madagaskarze z pewnością nie jest dobrym przykładem zrównoważonej gospodarki zasobami naturalnymi.

Do tego dochodzą konsekwencje zmian klimatu, o których wspominałaś.

Zmiany klimatu to problem globalny, który znacznie wpływa na deregulację tradycyjnego cyklu pogodowego na Madagaskarze. Pogoda staje się nieprzewidywalna. Mówiąc w skrócie: pada wtedy, kiedy nie powinno padać, nie pada wtedy, kiedy powinno.  Jest to olbrzymi problem dla kraju, którego gospodarka wciąż opiera się na tradycyjnym rolnictwie rodzinnym. A w regionach, które w punkcie wyjścia były suche, zachwiania te prowadzą do chronicznego zagrożenia dla przetrwania populacji.

Dla ludzi, którzy są w 100 proc. uzależnieni od uprawy ziemi, deszcz stanowi o być albo nie być. Jeżeli nie pada, rodziny wyjadają zaoszczędzone ziarno. To powoduje, że na następny wysiew mają go mniej. Gdy tylko deszcz zaczyna padać, wszyscy natychmiast zabierają się do obsiewania pól, nie ma dostępu do prognoz pogody. Gdy pora deszczowa staje się nieregularna, opady ustają w nieoczekiwanych momentach. Zasiane ziarno zostaje momentalnie wypalone przez słońce, a rodziny zostają z pustymi rękoma. Kryzys się pogłębia, ceny ziarna w miarę rosnącego popytu idą w górę.

Fot. PAH

Nie można przywieźć jedzenia z innych części wyspy?

Trzeba by je dowozić drogą, której przecież nie ma, więc transport jest bardzo utrudniony. Inna sprawa, że koszty zakupu żywności dowiezionej z daleka przekraczają możliwości finansowe mieszkańców. Walki z głodem nie ułatwia też kultura Malgaszów.  

W jakim sensie?

Wśród grupy etnicznej zamieszkującej Androy śmierć jest w pewnym sensie stawiana wyżej niż życie. Przykładowo - gdy ktoś choruje, jego bliscy nie mają odruchu sprzedania kozy, aby pozyskać środki na leczenie. Za to w trakcie ceremonii pogrzebu wieś organizuje wielką uroczystość, przy okazji zabijając wiele zwierząt gospodarskich. Nam może wydawać się to nielogiczne, jest to bowiem kultura, która osadzona jest w silnej wierze w duchy przodków oraz która wyrosła w warunkach całkowitego uzależnienia od sił natury i pozbawienia systemowego wsparcia. Jest to próba uporządkowania faktu, że za życia mamy nikły wpływ na zapewnienie sobie przetrwania.

Czy z tego kręgu biedy da się wydostać?

Ten problem ma wiele twarzy, do każdej z nich trzeba znaleźć rozwiązanie. Potrzebne jest z pewnością odpowiednie zmapowanie terenu – wskazanie, gdzie ludzie powinni się osiedlać, w których regionach woda jest, a w których nigdy jej nie będzie. Głównym problemem pozostaje jednak niedostatek wody. PAH buduje studnie oraz tamy piaskowe wraz z ekspertami z Kenii. Tama piaskowa pozwala zatrzymać wodę deszczową spływającą korytami rzek sezonowych. Szukamy też innych rozwiązań wodnych, które stosowane są z sukcesem w innych krajach. Nie ma bowiem jednego złotego środka, aby zapewnić wodę setkom tysięcy ludzi.

Jako PAH staramy się też pracować ze społecznościami wspierając ich w reforestacji. Wspieramy zakładanie  ogrodów warzywnych przy ujęciach wody i szkołach. Organizujemy wraz ze społecznościami program dożywiania dla wiejskich szkół. Dzięki temu dzieci przestają opuszczać lekcje. W innym wypadku często zdarza się, że aby przeżyć, dzieci poświęcają dużą część dnia na szukanie owoców kaktusów, ich podstawowego pokarmu w czasach suszy czy niedostatku jedzenia.

PAH dociera ze swoim wsparciem do dziesiątek tysięcy mieszkańców Androy dotkniętych tym absolutnie zapomnianym przez świat kryzysem.  

REKLAMA

***

Działania PAH w Madagaskarze można wspierać na: https://pah.org.pl/madagaskar

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA