REKLAMA

Stawki za wodę ostro w górę? Zdziwicie, kiedy zobaczycie, co szykują w Sejmie

Firmy odpowiedzialne za wodę i kanalizację narzekają, że muszą dopłacać, by Polacy mogli się rano wykąpać. Obecne taryfy nijak mają się ponoć do realiów, ale ich podniesienie blokuje regulator Wody Polskie. W Sejmie pojawił się pomysł, jak urealnić stawki, co z pewnością ucieszy komunalne przedsiębiorstwa, ale dla odbiorców będzie oznaczać jedno – wysokie podwyżki.

Stawki za wodę ostro w górę? Zdziwicie, kiedy zobaczycie, co szykują w Sejmie
REKLAMA

Utrzymanie mieszkania robi się coraz droższe, a będzie jeszcze gorzej. W środę 26 kwietnia posłowie zasiadający w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego będą rozmawiać nad projektem ustawy, która odbierze Wodom Polskim władzę nad cenami wody.

REKLAMA

Przeciętny Polak mógłby w tym miejscu wzruszyć ramionami i stwierdzić: a co mnie to obchodzi? I miałby częściowo rację, bo z przeniesienia uprawnień regulatora z Wód Polskich na samorządy teoretycznie niewiele wynika. W praktyce może jednak dość do rewolucji. Miasta zapowiadają bowiem, że są gotowe pójść na zwarcie z mieszkańcami – przedstawić im plany podwyżek, cierpliwie się z nich wytłumaczyć, a potem wprowadzić wyższe stawki.

Do 2018 r. o cenach wody decydowały gminy

Za każdym razem, gdy przedsiębiorstwo wodno-kanalizacyjne chciało podnieść ceny, musiało zdobyć akcept rady gminy. Niestety różnie z tym bywało. Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że samorządy często nie wydawały decyzji w przewidzianym prawnie terminie 45 dni i proponowane podwyżki automatycznie wchodziły w życie.

Z punktu widzenia odbiorców była to niekorzystna sytuacja, ale to, co stało się po utworzeniu Wód Polskich okazało się zwrotem o 180 stopni. Teraz poszkodowanymi stały się firmy, dbające o dostarczanie wody do naszych domów i mieszkań.

Na początku tego roku sytuację branży relacjonował w Sejmie prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie Paweł Sikorski. Osiem na dziesięć firm przyznało, że leci na deficycie. Długi na dalszą działalność musiało zaciągnąć aż 40 proc. podmiotów.

Swoją sytuację finansową przedsiębiorstwa próbowały ratować zwracając się do Wód Polskich z prośbą o skrócenie czasu obowiązywania taryf. Argumentowały, że w czasie wojny i wysokiej inflacji ciężko jest przewidzieć, ile woda i ścieki powinny kosztować za 2-3 lata, a właśnie tego wymaga od nich regulator.

Przedstawiciele Wód Polskich pokiwali ze zrozumieniem głowami, poprosili o dokumentację wykazującą wzrost kosztów, a potem zaczęli masowo odrzucać wnioski. W styczniu na 745 podań pozytywnie rozpatrzono tylko 60. Kolejnych 215 było w trakcie procedowania, reszta została definitywnie odrzucona.

Problemy finansowe przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych tymczasem narastają. U jednych szybciej, u innych wolniej. W Olsztynie tylko w styczniu wodociągi były 800 tys. zł na minusie. W skali całego roku deficyt może sięgnąć nawet 25 mln zł.

Prezydent Kołobrzegu alarmuje, że taryfy zatrzymały się na poziomie z 2017 r., a regulator odrzucił pięć kolejnych próśb o podwyżki. Podwyżki cen prądu, który stał się jedną z głównych składowych cen wody, sprawiły, że do Wód Polskich dobija się coraz więcej firm. Na koniec lutego o zmianę taryfy wystąpiła już co trzecia gmina.

Dlaczego Wody Polskie nie kwapią się z udzielaniem pozwoleń?

Kierownictwo regulatora jest powoływane przez Ministerstwa Infrastruktury. Resort wyraźnie zaznaczył, że zamierza utrzymywać ceny wody na dotychczasowym poziomie, a gminy powinny sobie poradzić ze wzrostem kosztów, bo po nowelizacji ustawy o dochodach JST na ich konta trafi dodatkowo ponad 13 mld zł. Podwyżki cen wody podbiłyby zresztą i tak wysoką inflację, a tego rząd przed wyborami z pewnością chciałby uniknąć.

Wody Polskie idą więc w zaparte. Nie przekonuje ich też projekt reformy przygotowany przez Związek Miast Polskich, który zakłada, że po podniesieniu taryfy, obowiązywałaby ona do końca swojego trzyletniego okresu. W przeciwieństwie do obecnej sytuacji, w której taryfa jest automatycznie przedłużana o kolejne trzy lata.

Przedsiębiorstwa wod.-kan. na taki argument tylko się pewnie uśmiechają. Tłumaczą, że poza rosnącymi kosztami dostarczania wody do odbiorców tu i teraz, na horyzoncie majaczy im modernizacja sieci wodociągowych i dostosowanie do cyklu nowych dyrektyw unijnych.

REKLAMA

Sytuacji, w której wodociągi dopłacają do interesu nie da się raczej na dłuższą metę utrzymać. Skala podwyżek może być jednak dla Polaków bolesna. Wiceprezes Wód Polskich Paweł Rusiecki powiedział Portalowi Samorządowemu, że na jego biurko spływają wnioski o zmiany rzędu nawet 30-50 proc. Podkreśla, że nie chce by Polacy zaczęli kraść wodę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA