REKLAMA

Radom kręci na całego. Trzy samoloty dziennie i wystarczy. Lotnisko nie obsługuje więcej lotów

Choć LOT rozbudował ofertę połączeń, a do gry wkroczyły biura podróży na radomskim lotnisku wciąż niewiele się dzieje. Port obsługuje średnio dwa loty dziennie. Więcej nie jest nawet w stanie przyjąć, bo okazało się, że kontrolerzy ruchu lotniczego przyjeżdżają do Radomia wyłącznie na konkretne godziny. Poza nimi na płycie nie ma prawa wylądować żaden samolot.

Radom kręci na całego. Trzy samoloty dziennie i wystarczy. Lotnisko nie obsługuje więcej lotów
REKLAMA

Lotnisko w Radomiu poza godzinami odprawiania pasażerów sprawia osobliwe wrażenie. W trakcie mojej majowej wycieczki natrafiłem na zamknięte stanowiska do kontroli bagażu, zabite na głucho sklepy, punkty wynajmu samochodów i informację turystyczną. Obiekt za 800 mln sprawiał wrażenie martwego.

REKLAMA

Z informacji wnp.pl wynika jednak, że jest jeszcze gorzej niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Serwis ustalił, że port w Radomiu nie posiada stałej obsady wieży kontroli ruchu lotniczego. Pracownicy pojawiają się wyłącznie w godzinach, w których przewidziano rozkładowe loty. Taki manewr uniemożliwia oczywiście wylądowanie i wzbicie się w powietrze jakiejkolwiek maszynie, która nie była wpisana w harmonogram.

To sprawia, że radomski port nie może być traktowany przez linie lotnicze w kategoriach lotniska zapasowego. Przewoźnicy wyznaczają sobie takie punkty w razie problemów na trasie przelotu i korzystają z nich, gdy lotnisko docelowe nie jest w stanie przyjąć ich samolotów, albo gdy w trakcie podróży pojawią się problemy z awanturującymi się pasażerami, bądź poważne usterki techniczne.

Oszczędności na lotnisku w Radomiu biją też w klientów

I to z punktu widzenia właścicieli portu chyba większy kłopot. wnp.pl cytuje Andrzeja Kobielskiego, wiceprezesa ds. handlowych w Enter Air. Przedstawiciel polskiej linii czarterowej przyznał, że Radom nie chciał początkowo przyjąć samolotu Enter Air, bo temu o pół godziny opóźnił się wylot z tureckiej Antalyi.

Okazało się, że port w Radomiu nie jest w związku z tym w stanie przyjąć już naszego samolotu. Na szczęście szybko udało się zadziałać – uzgodniono zmiany z zarządzającymi lotniskiem i PAŻP-em, aby wydłużyli czas pracy lotniska - relacjonował Andrzej Kobielski.

Wygląda więc na to, że obsłużenie w porywach do trzech połączeń dziennie bywa dla radomskiego portu zbyt dużym wyzwaniem. Trzeba dzwonić, negocjować, ściągać posiłki. Serwis tłumaczy, że przyczyną są oszczędności - kontrolerzy lotu, pracujący dla Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, są bardzo drodzy w utrzymaniu. Ich miesięczne pensje potrafią iść nawet w dziesiątki tysięcy złotych. Dlatego lotnisko w Radomiu ściąga ich z Warszawy i Lublina tylko na specjalne okazje, takie jak lądowanie samolotu.

Co dzieje się, gdy samolotów nie ma?

Serwis echodnia.eu pisał, że w ostatnich dniach Amerykanie kręcili w radomskim terminalu zdjęcia do filmu. Prawdopodobnie chodzi o hollywoodzką produkcję „The Real Pain” w reżyserii Jesse'go Eisenberga.

Filmowcy wykorzystywali długie przerwy między startami i lądowaniami samolotów. W piątek 16 czerwca po wylocie do Prevezy o godz. 7.00, kolejna operacja lotnicza miała w Radomiu miejsce dopiero o 13.30. Ekipa filmowa miała więc z pewnością dużo czasu i miejsca na duble.

REKLAMA

Kręcenie filmów nie jest chyba do końca tym, czego spodziewaliśmy się od lotniska w Radomiu. Z drugiej strony cieszy fakt, że port znalazł patent na zaistnienie na mapie świata.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA