REKLAMA

Kulisy wojny Lidla z Biedronką. O akcji z chipsami wszyscy milczą

Obecnie bardzo popularny jest temat wojny dyskontów pomiędzy dwoma największymi sieciami marketów w Polsce. Lidl i Biedronka wyzywają się w mediach, a ludzie przyklaskują, jakby byli na pokazie cyrkowym. Istnieją pewne aspekty tej zabawy, nad którymi opinia publiczna się nie zastanawia. Poniższy przykład pokazuje, gdzie rozgrywa się prawdziwa wojna o klienta. 

Kulisy wojny Lidla z Biedronką. O akcji z chipsami wszyscy milczą
REKLAMA

Sprawa dotyczy chipsów, a konkretnie takich o specyficznym smaku octu i soli. To nie jest produkt dla każdego zjadacza ziemniaczanych przekąsek, ale ja akurat jestem koneserem tego smaku i znam każdy produkt na rynku. Do ubiegłego roku byłem wielkim fanem „chipsów z kotła” sprzedawanych w Lidlu, uważałem je za najlepsze. Produkt oferowano pod marką własną Snack Day, a na półkach niemieckiego dyskontu marketów od 2020 r. Pychotka.

REKLAMA

Chipsy wyleciały z Lidla, trafiły do Biedronki

Niestety jesienią ubiegłego roku chipsy zniknęły z oferty. Przez długi czas Lidl nie oferował nic w zamian, potem pojawiło się coś nowego, ale zdecydowanie zmienił się ich smak i jakość. A co się stało z tymi najpyszniejszymi? Przepadły? Tak sądziłem, dopóki nie znalazłem ich w Biedronce

Tym razem nie nazywają się już Snack Day. Teraz to produkt marki TOP. Pod tym szyldem supermarket z owadem w logo sprzedaje swoje przekąski. Od razu rozpoznałem ich smak i postanowiłem sprawdzić, kto jest producentem „kettle chips o smaku octu i soli”. Na opakowaniu znalazłem jedynie, że zostały wyprodukowane dla Jeronimo Martins, właściciela Biedronki. 

Więcej wiadomości na temat wojny Lidla z Biedronką

Fakt, że z półek supermarketu bezpowrotnie zniknął produkt i został zastąpiony innym, nie jest niczym szczególnym. Co innego, kiedy z półek znika produkt sprzedawany pod wewnętrzną marką sieci i kilka miesięcy później pojawia się u konkurencji, również jako wewnętrzny sieciowy brand. W takiej sytuacji chyba nie można mówić o przypadku. To wygląda jak element wojny pomiędzy sieciami. Tym razem prowadzonej nie o klientów, ale o dostawców. 

Czy Lidlowi skończyła się umowa z fabryką chipsów i ten fakt wykorzystała Biedronka? Być może. Możliwe, że Biedronka podjęła aktywne działania, żeby ten produkt pozyskać do oferty. To z kolei doprowadziło do zakończenia dostaw dla Lidla. Potencjalnych scenariuszów może być wiele, ale fakty są takie, że unikatowy produkt zmienił markę oraz sieć dystrybucji w bardzo nieprzypadkowy sposób.

Chipsy to nie wszystko? Bardzo możliwe

REKLAMA

Ja opisałem jedynie przypadek specyficznych ziemniaczanych przekąsek, ale ten przykład pokazuje, jak traktują się giganci branży spożywczej na wolnym polskim rynku. Czy takich sytuacji jest więcej? Nie wiem, ale się domyślam, że tak. Prawdziwa wojna pomiędzy Lidlem i Biedronką toczy się z daleka od mediów i klientów. Fakty i mity, które z takim zapamiętaniem obalają marketingowcy obu sieci w swoich reklamach, to wydmuszka, pozory.

A dla wszystkich, którzy cierpieli z powodu braku pysznych octowych chipsów w Lidlu mam dobre informacje. Są bliżej niż myślicie. Znajdziecie je w Biedronce.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA