Przez COVID-19 świat w panice pozbywał się obligacji USA. Mało brakowało, a doszłoby do katastrofy
Na pewno znacie te katastroficzną teorię o tym, że kiedyś upadnie dolar i będzie to koniec obecnego globalnego systemu monetarnego. Tego, którego fundamentem jest właśnie amerykańska waluta.
Jest też nieco bardziej szczegółowa odmiana tej teorii, w której nie chodzi o samego dolara, a o amerykański dług, czyli obligacje. System się zawali, kiedy runie wartość amerykańskiego długu, a może runąć łatwo, bo całą masę tego długu mają Chińczycy i inni inwestorzy zagraniczni. Jeśli więc zaczną obligacje sprzedawać, to nastąpi krach i… w sumie trudno powiedzieć co dalej, ale to już inna historia.
Teorie są malownicze, dość popularne, a ich główną zaletą jest to, że nie da się ich sprawdzić. Można w nie co najwyżej wierzyć. Z tego powodu mogą nawet dla postronnego obserwatora nieco przypominać religię.
Ale nastąpiła rzecz zaskakująca…
W marcu ta teoria zaczęła się realizować. Oczywiście nie na taką skalę, żeby faktycznie obalić globalny system finansowy, ale jednak mieliśmy do czynienia z największym w historii sprzedawaniem amerykańskich obligacji, a sprzedającymi były głównie zagraniczne banki centralne. Tylko w ciągu pierwszych trzech tygodni marca pozbyły się one amerykańskich papierów dłużnych za 100 miliardów dolarów. To ogromna kwota, zwykle miesięczne zmiany zaangażowania zagranicy w obligacje mieszczą się w przedziale około 10-20 mld dolarów w górę lub w dół.
Zagraniczne banki centralne nie robiły tego oczywiście po to, aby zniszczyć system ani nie po to, aby zaszkodzić Stanom Zjednoczonym. Tylko by ratować sytuację we własnych krajach, z których na masową skalę zaczął uciekać kapitał wystraszony rozwojem pandemii koronawirusa.
Kraje rozwijające się charakteryzują się zwykle tym, że mają dość słabo rozwinięty rynek kapitałowy i bankowy, więc jeśli tamtejsze firmy chcą inwestować w rozwój, dość często pożyczają nie w swojej własnej walucie, a w mocniejszych, najczęściej w dolarze USA. Kiedy pojawia się panika, taka jak przy okazji koronawirusa, kapitał uciekając z takich krajów osłabia lokalne waluty, a dług w dolarach nagle staje się większy, bo dolar drożeje. Kiedy do tego dołożymy paraliż na rynkach światowych, który praktycznie blokuje eksport, wtedy mamy sytuację, w której firma dajmy na to w Indonezji, Turcji czy Nigerii musi obsługiwać długi w dolarach, ale nie zarabia dolarów na sprzedaży eksportowej. Kupuje je więc na rynku, przez co dodatkowo osłabia lokalną walutę i robi się z tego błędne koło.
Lokalny bank centralny może ratować sytuację, udostępniając firmom dolary, jak gdyby obok rynku. Może też dolary sprzedawać i kupować własną walutę, interweniując w jej obronie. Musi tylko mieć te dolary (których w przeciwieństwie do swojej własnej waluty nie może wydrukować). Aby je zdobyć sprzedaje część swoich rezerw walutowych, czyli amerykańskie obligacje. Dokładnie ten mechanizm zadziałał w marcu.
Rekordowy odpływ kapitału z Polski
Tak zwane rynki rozwijające się, do których zalicza się także Polska w marcu przeżyły odpływ aż 83 miliardów dolarów kapitału, który wcześniej był zainwestowany na ich rynkach i w ich gospodarkach. Te 83 miliardy to też absolutny rekord, nieporównywalny chociażby z tym, co działo się po bankructwie Lehman Brothers w 2008.
Wtedy ten odpływ wynosił raptem niecałe 30 miliardów dolarów.
O tym, że z naszej gospodarki również trochę kasy odpłynęło, może świadczyć chociażby fakt, że wartość naszych rezerw walutowych w marcu zmalała o blisko 6 mld euro i był to największy jednorazowy odpływ w historii.
Najciekawsza w całej tej historii jest jednak reakcja Ameryki. Fed poradził sobie z problemem tak właściwie jednym przemyślanym posunięciem. Ostatniego dnia marca ogłosił, że każdy bank centralny na świecie, jeśli będzie chciał zamienić posiadane przez siebie amerykańskie obligacje na gotówkę, nie będzie musiał ich sprzedawać. Fed może bowiem każdemu, kto zgłosi takie zapotrzebowanie pożyczyć tyle dolarów, ile trzeba, pod zastaw tych właśnie obligacji. Zapowiedziane rozwiązanie weszło w życie po tygodniu, czyli w ostatni poniedziałek.
Fed nie zrobił tego w interesie innych państw
Rezerwa Federalna chciała w ten sposób powstrzymać spadek notowań obligacji amerykańskiego rządu. W tym celu oczywiście sama je skupuje z rynku, ale zauważyła, że coś mu jeszcze przeszkadza i odkryła że to zagraniczne banki centralne. Wymyśliła więc rozwiązanie dla nich, aby przestały panikować.
Teraz na każdym rynku, na którym istnieje problem firm, które mogą zbankrutować, bo brakuje im dolarów na obsługę kredytów, bank centralny może te dolary dostarczyć i nie musi w tym celu sprzedawać amerykańskiego długu.
Zamiast sprzedaży mamy tak zwane operacje repo, które sprowadzają się do wypożyczenia dolarów pod zastaw obligacji. Mówiąc inaczej: teraz Fed drukuje dolary nie tylko dla swojego systemu finansowego, ale także dla zagranicy. Tyle ile trzeba. W sumie prosta sprawa.
Globalny system finansowy oparty na dolarze i amerykańskim długu funkcjonuje nadal, a panika związana z niedoborem dolarów na świecie oczywiście minęła.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.