Patodeweloperka do lamusa. Jak cwaniacy to zobaczą, szybciutko machną ręką na klitki
Dobra wiadomość? Sprzedaż tanich i małych mieszkań hamuje w bardzo szybkim tempie. Planując nowe inwestycje deweloperzy będą się teraz dwa razy zastanawiać, czy postawienie bloku z setkami mikroapartamentów ma sens. Ale mam też złe wieści. Dobrze trzyma się sprzedaż lokali za milion złotych. A że jeżeli firmy przerzucą się na większe metraże, to przeciętnego Polaka od wymarzonego mieszkania będzie dzielić jeszcze większa przepaść niż dzisiaj.
Sprzedaż mieszkań gwałtownie spada. W II kwartale w największych miastach w Polsce sprzedano niecałe 10 tys. lokali - o ponad połowę mniej niż w analogicznym okresie 2021 r. Z danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że w kolejnych miesiącach można się spodziewać kontynuacji tego trendu. W sierpniu firmy miały upłynnić niecałe 2500 mieszkań. To spadek o 45 proc. w ujęciu rok do roku.
Tanie mieszkania się nie sprzedają
To nie jest jednak tak, że rynek dostaje baty w każdej lokalizacji. Liczba sprzedanych lokali drastycznie spadła przede wszystkim we Wrocławiu, Katowicach i Poznaniu. Z drugiej strony w Warszawie albo Krakowie można mówić co najwyżej o lekkim tąpnięciu.
Różnie wygląda to także, gdy spojrzymy na przedziały cenowe. Analitycy banku PKO BP zestawili ze sobą kilka kategorii mieszkań i okazało się, że im tańsze apartamenty, tym mocniej na ich sprzedaż wpływa ograniczenie dostępności kredytów.
Wytłumaczenie tego stanu rzeczy jest dość proste. Podniesienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej wycięło z rynku osoby, które z różnych względów chciały finansować zakup kredytem. Część potencjalnych kredytobiorców celowała we własne mieszkanie, część traktowała kupno lokalu jako inwestycję. Być może z przeznaczeniem na wynajem długoterminowy.
Ze statystyk wynika, że sprzedaż mieszkań do 250 tys. zł spadła aż o 68 proc. W przedziale 250-400 tys. zł spadek był 58 proc., a od 400 tys. do 600 tys. wyniósł on 40 proc.
Co to oznacza? Klienci zrezygnowali z kawalerek i małych, dwupokojowych lokali. Czyli w pewnym sensie obszaru zainteresowania patodeweloperów, którzy korzystające ze ssania na małe metraże upychali w blokach po kilkaset mikroapartamentów. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest słynny warszawski Hongkong:
Utrzymuje się za to sprzedaż większych apartamentów
Przedział cenowy 600 tys. - 1 mln zł zaliczył spadek o 13 proc., a w przypadku mieszkań powyżej miliona deweloperzy odczuli niewielki 7-proc. zjazd.
Mam dziwne wrażenie, że może się to przełożyć na decyzje podejmowane przez firmy w najbliższej przyszłości. Deweloperzy obserwują bowiem wysokie ceny materiałów budowlanych i nie spieszą się z rozpoczynaniem nowych inwestycji. HRE Investments szacuje, że w sierpniu budowlańcy zaczęli budować 5,2 tys. nowych mieszkań. To o 63 proc. mniej niż rok temu. Miejsca na nowe patodeweloperskie kwiatki jest więc coraz mniej.