Koniec kariery Bezpiecznego kredytu? Ceny mieszkań totalnie odleciały
Jeśli w drugiej połowie października popyt na Bezpieczny kredyt 2 proc. był taki jak w pierwszej połowie miesiąca, to okaże się, że zachwyt nad rządowym programem dopłat prysnął, a liczba wniosków w porównaniu do września runęła o ponad 60 proc. Nikt nie chce niemal darmowych pieniędzy? Raczej rzecz w tym, że sam program tak wywindował ceny mieszkań, że stały się one niedostępne dla zwykłego człowieka.
Wygląda na to, że Bezpieczny kredyt 2 proc. już ugina się pod ciężarem własnego sukcesu.
Klapa już po trzech miesiącach?
Program preferencyjnych kredytów hipotecznych wystartował z początkiem lipca i to wtedy kredytobiorcy najbardziej oblegali banki. Liczba złożonych wniosków o Bezpieczny kredyt 2 proc. w lipcu wyniosła 24,3 tys.
Sierpień był trochę słabszy, wiadomo, wakacje, liczba złożonych wniosków kredytowych wyniosła 17,6 tys., ale we wrześniu Polacy znów się obudzili i złożyli 21,8 tys. wniosków.
To po tych wynikach eksperci zaczęli wyliczać, że jak tak dalej pójdzie, do końca roku wyczerpiemy wszystkie środki zaplanowane na dopłaty do kredytów na 2024 r. I nawet już z początkiem stycznia BGK może wstrzymać nabór wniosków na kolejne miesiące, właściwie na rok, aż można będzie uruchomić kolejną transzę pieniędzy zarezerwowanych na 2025 r.
Ale okazuje się, że nagłe zainteresowanie Bezpiecznym kredytem runęło. Analitycy portali RynekPierwotny.pl i GetHome.pl wskazują, że w pierwszej połowie października Polacy złożyli już tylko 4,2 tys. wniosków kredytowych, a przecież nie mieliśmy wtedy żadnych świąt ani innych czynników sezonowych, które mogłyby zaburzyć wyniki.
To oznacza, że jeśli druga połowa miesiąca była taka jak pierwsza, to liczba złożonych wniosków o rządowy kredyt spadła miesiąc do miesiąca z 21,8 tys. do 8,4 tys., a więc o ponad 60 proc. I to mimo że obecnie w programie uczestniczy już 12 banków, a w lipcu były tylko dwa.
Wygląda to bardzo dziwnie i nasuwa dwa wnioski.
70 tys. szczęściarzy, reszta dostała po nosie
Po pierwsze, to pozornie może być dobra wiadomość dla tych, którzy nadal dopiero myślą o skorzystaniu z rządowej oferty, bo oznacza, że kalkulacje ekspertów mówiące, że w 2024 r. środków na dopłaty zabraknie, mogą się nie sprawdzić. A więc Bezpieczny kredyt 2 proc. w przyszłym roku nie wygaśnie.
Ale zaraz potem pojawia się pytanie: dlaczego liczba złożonych wniosków nagle tak spadła? I powody mogą być dwa. Trudno zakładać, że w całej Polsce tylko niewiele ponad 70 tys. osób ma prawo i chęć skorzystać z bezsprzecznie korzystnego finansowania na zakup mieszkania - tyle wniosków o tani kredyt łącznie złożono dotychczas.
Więcej o programie Bezpieczny kredyt 2 proc. przeczytasz tu:
A zatem albo nie ma już czego kupować na rynku, a przecież żeby złożyć wniosek kredytowy, trzeba mieć już podpisaną przedwstępną umowę zakupu lokalu, albo może i jest co, ale ceny mieszkań tak odleciały napompowane chwilowym nienaturalnie dużym popytem, że są poza zasięgiem potencjalnych kredytobiorców.
Pewnie oba powody w jakieś mierze są prawdziwe, obstawiam jednak, że ten drugi bardziej, szczególnie na rynku wtórnym. Tak czy inaczej, oba powody są skutkiem tego zaledwie kilkumiesięcznego sukcesu rządowego programu.
A to oznacza, że właściwie dobra wiadomość mówiąca o tym, że pieniędzy na przyszły rok nie zabraknie, nie ma wielkiego znaczenia, bo po co pieniądze, skoro po pierwsze nie ma co kupować, a po drugie jak jest, to jest za drogie.
I nie powinna to być żadna niespodzianka. Eksperci dokładnie taki scenariusz przewidzieli jeszcze zanim program dopłat do kredytów ruszył. Zaserwowaliśmy sobie trzymiesięczne szaleństwo, które było prezentem dla garstki Polaków, banków i sprzedających mieszkania, a cała reszta dostała po nosie.