REKLAMA

Polacy niewystarczająco się cieszą ze spadku inflacji

Inflacja w sierpniu wyniosła 10,1 proc., a we wrześniu spadła do 8,2 proc. I to ostatnie oficjalne informacje podane przez GUS. Ze szczytu w lutym tego roku już sporo zjechaliśmy, bo szczyt był przecież na poziomie 18,4 proc.

Polacy niewystarczająco się cieszą ze spadku inflacji
REKLAMA

GUS ogłosił w piątek, że inflacja w Polsce wynosi już 8,2 proc. Wszystko tak naprawdę dzięki działaniom sterowanym, rząd bowiem zwiększył limity zużycia energii z zamrożoną ceną, do tego są już darmowe leki dla dzieci poniżej 18. roku życia i seniorów powyżej 65. roku życia. No i oczywiście niskie ceny paliw, absurdalnie niskie, bo spadają już poniżej 6 zł za litr i to w momencie, kiedy cena ropy na świecie rośnie, a złoty tanieje. Ale jest też spadek cen żywności, za którą akurat to nie rząd w tym momencie odpowiada.

REKLAMA

Czyja zasługa, to w sumie drugorzędne, ważne, że rzeczywiście inflacja nadal solidnie hamuje.

W styczniu inflacja dobijała nawet do 50 proc.

A tymczasem Polacy nadal tak boleśnie ją odczuwają, że wyolbrzymiają ją do 33 proc. Taka jest bowiem średnia odpowiedzi Polaków zapytanych sondażu United Surveys, o ile ich zdaniem wzrosły średnio ceny w ciągu ostatniego roku.

Rozjazd z rzeczywistą skalą wzrostu cen jest ogromny. Wiadomo, jak to jest ze średnią arytmetyczną. Ty i twój pies itd. Zobaczmy więc jeszcze na dominantę, czyli najczęściej podawaną odpowiedź, a ta wyniosłą 20 proc. Strasznie to dużo - może wydawać się komuś, kto oczekiwań inflacyjnych nie śledził dotąd. Ale dobrą informację: te dane z badania przeprowadzonego dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” to jest fantastyczna informacja.

Wiecie, dlaczego? Bo podczas poprzedniego badania, które przeprowadzono na początku 2023 r.  średnia odpowiedzi badanych wskazywała na inflację o 10 pkt. proc. wyższą - 43 proc., a dominanta wyniosła aż 50 proc.!

Absurd, ale dla kogoś, kto obserwuje regularnie odpowiedzi Polaków w badaniach sondażowych to zupełnie nic dziwnego, że w ich oczach inflacja jest wielokrotnie wyższa niż naprawdę jest. Ważne natomiast, że to poczucie jednak spada i to ostro. A wcale nie musiałoby tak być.

Polacy za mało się cieszą ze spadku cen

Dlaczego to takie ważne? Bo gdyby Polacy byli przekonani, że inflacja nadal rośnie, a nie spada, jak obecnie, to prowadziłoby do samospełniającego się proroctwa, a więc do faktycznie wyższej inflacji. Skoro bowiem człowiek byłby przekonany, że podwyżki cen będą nadal przyspieszać, czułby się zmuszony, by to zaakceptować - nie można przecież nagle przestać kupować. A wtedy firmy z większą swobodą podnosiłyby dalej ceny.

Więcej o cenach w sklepach przeczytacie tu:

Ale jak przyjrzeć się jeszcze głębiej, można uznać, że właściwie dziś jest wręcz gorzej niż na początku roku. Wówczas niby średnia inflacja w odczuciu Polaków była wyższa - 43 proc., ale jednocześnie była „jedynie” 2,5-krotnie wyższa niż rzeczywista inflacja w styczniu (17,2 proc.).

REKLAMA

Dziś inflacja spadła oficjalnie do 8,2 proc., a poczucie inflacji spadło do 33 proc. jest więc wyższe od realnych wartości czterokrotnie.

Co to znaczy? Że Polacy rzeczywiście niewystarczająco się cieszą ze spadku inflacji, co zauważył podczas ostatniej konferencji prezes NBP, i ten brak radości może utrudniać nam dalszą walkę z inflacją. Śmialiście się z tej uwagi szefa banku centralnego? A ona może mieć głęboki sens ekonomiczny.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA