Połowa Polaków będzie spłacać kredyty hipoteczne jeszcze na emeryturze. Co więcej, jedną trzecią kredytów mieszkaniowych banki udzieliły ludziom, zakładając, że ich koszty utrzymania są na poziomie minimum socjalnego lub nawet niższym. Brzmi to bardzo groźnie, ale czy rzeczywiście jest się czego bać?
Dokładnie 45,2 proc. udzielonych kredytów mieszkaniowych ma termin spłaty, który przypada już na moment, gdy kredytobiorca będzie na emeryturze - poinformował KNF. Brzmi to fatalnie, bo wszyscy wiemy, że o ile dziś stopa zastąpienia jest jeszcze w okolicach 50 proc., co oznacza, że emeryt otrzymuje świadczenie z ZUS w wysokości 50 proc. swojego ostatniego wynagrodzenia, o tyle za 30 lat, czyli kiedy będziecie kończyć spłacać swoje hipoteki, ta stopa zastąpienia może być już o połowę niższa, czyli w okolicach 25 proc.
Z czego wtedy spłacać jeszcze raty? Spokojnie, nie będę straszyć, przeciwnie.
Spłacicie kredyt w 13 lat zamiast w 30
Czytam komentarze w mediach społecznościowych, że problem zbyt wczesnego ustawowego wieku emerytalnego sam nam się w Polsce rozwiąże, bo wiek efektywny się podniesie - ludzie mimo możliwości odejścia na emeryturę, będą nadal pracować, by skończyć spłacać swoje kredyty. Nie trzeba będzie podnosić granicy ustawowej, co budzi społeczny opór, rewolucja sama się dokona.
I to nawet całkiem zabawne, ale nie sądzę, by było prawdziwe. Po pierwsze, jeśli zaczęliście już liczyć, ile to będzie to 25 proc. waszego wynagrodzenia vs. jak to się ma do waszej obecnej raty, to popełniacie podstawowy błąd, bo przecież wynagrodzenia rosną, za 20-30 lat średnia pensja to będzie zupełnie inny rząd wielkości niż dziś, natomiast rata kredytu z grubsza pozostanie podobna jak dziś (nie twierdzę, że stopy procentowe nie mogą być znacznie wyższe niż obecnie pod wpływem jakichś nieprzewidzianych zdarzeń, ale ostatecznie mamy je dziś i tak na stosunkowo wysokim poziomie, więc zakładam jakiś scenariusz bazowy bez perturbacji).
A zatem, te raty w przyszłości będą ciążyć domowym budżetom znacznie mniej niż dziś.
Więcej wiadomości na temat kredytów mieszkaniowych:
Ale to tylko teoretyzowanie, bo w praktyce większość z was, zbliżając się do emerytury, już dawno swój kredyt hipoteczny będzie miała spłacony. KNF podaje oficjalny termin zapadalności kredytu, a więc, jak 35-letnia kobieta zaciągnęła kredyt na 30 lat, to znaczy, że ostatnią ratę teoretycznie spłaci w wieku 65 lat, a więc pięć lat po osiągnięciu wieku emerytalnego.
Tylko że praktyka pokazuje, że mało kto spłaca kredyty hipoteczne zgodnie z harmonogramem, prędzej czy później zaczyna te hipoteki nadpłacać i efekt jest taki, że Polacy średnio spłacają kredyty hipoteczne w ok. 13 lat. No i nici z motywatora do podniesienia efektywnego wieku emerytalnego.
Hipoteki rozdawano zbyt ubogim?
Ale KNF pokazał jeszcze jedną liczbę, która na pierwszy rzut oka może mrozić krew w żyłach. Komisja zbadała, jaki poziom kosztów utrzymania banki przyjmowały w 2023 r., oceniając zdolność kredytową Polaków i okazało się, że aż jedna trzecia kredytów mieszkaniowych (31,1 proc.) zostało udzielonych przy założeniu, że kredytobiorca utrzyma się miesięcznie z kwoty na poziomie minimum socjalnego albo i niższym.
Wystraszyliście się, że to zaraz przecież runie, bo to fikcja wyżyć miesięcznie za taką kasę?
Ha! Pytanie, brzmi, jaką. „Minimum socjalne” brzmi groźnie, ale wielu może je pomylić z minimum egzystencji, a to dwie różne rzeczy. O ile minimum egzystencji wynosi obecnie 901 zł dla jednej osoby i 773,69 zł dla dwuosobowego gospodarstwa domowego, o tyle minimum socjalne to dla osoby samotnie gospodarującej - 1 773,44 zł, a dla dwuosobowego gospodarstwa domowego - 2998,83 zł.
I żeby była jasność - według EAPN Polska (to Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu) poniżej tego minimum socjalnego żyje 17 mln Polaków, czyli połowa społeczeństwa! Nie mówimy więc tu o jakiejś małej grupie najuboższych ludzi, którzy zaraz muszą się potknąć z tą swoją hipoteką. Zresztą mimo skokowego wzrostu stóp procentowych, a więc i rat, wcale nie rośnie nam jakoś skokowo szkodowość kredytów hipotecznych.
Podsumowując, nie ma co panikować, że siedzimy na jakiejś bombie, można się rozejść.