REKLAMA

Hej, grubaski, czas opodatkować te wasze SUV-y. Nowy pomysł, jak dorwać się do kasy Polaków

Ministerstwo Finansów chce odpuścić podatek Belki większości podatników, ale nie tym, którzy inwestują (na przykład na giełdzie) przeciętnie 3 mln zł - tyle średnio trzeba, by przekroczyć 200 tys. zł rocznego zysku i wpaść w ręce fiskusa. To teraz jeszcze dowalmy im z drugiej strony - opodatkujmy im drogie samochody. Wiem, wiem, jak zaczną wozić dzieci do szkoły rowerami, to będzie oznaczało, że Polska cofnęła się do średniowiecza, ale za to na raka płuc może będziemy umierać rzadziej.

Hej, grubaski, czas opodatkować te wasze SUV-y. Nowy pomysł, jak dorwać się do kasy Polaków
REKLAMA

Tzw. grubasy, czyli więksi inwestorzy, wyrywają sobie właśnie włosy z głowy ze złości, że Ministerstwo Finansów grzebie przy podatku Belki. MF w końcu zareagował na wołania, które słychać od lat, by zlikwidować podatek od zysków kapitałowych. Tylko że robi to nie tak, jak chcieli tego inwestorzy. Owszem, zwalnia z podatku (nie tylko z zysków z giełdy, ale też przecież od lokat bankowych) tych drobnych, ale i średnich ciułaczy, a dla tych, co zarobią powyżej 200 tys. zł, stawkę podatku zwiększa z 19 do 20 proc. Mówiąc inaczej, wprowadza kwotę wolną w podatku Belki na poziomie 10 tys. zł.

REKLAMA

Umówmy się, 200 tys. zł zysku, po przekroczeniu którego dopiero podatek będzie należny, to jest góra pieniędzy, więc na biednego nie trafiło. No i przede wszystkim podniesienie stawki o 1 pkt. proc. to ciągle nie jest powód do rwania sobie włosów z głowy.

Ale to symboliczne. I wiecie co? Mam postulat: idźmy za ciosem. Opodatkujmy tym grubym rybom jeszcze SUV-y!

Polska jest samochodowym rajem podatkowym

Ostatnio Jacek pisał o raporcie organizacji Transport & Environment, która sprawdziła, jak opodatkowane są auta w różnych krajach i okazało się, że Polska to podatkowy raj! Nie dość, że podatki od posiadania auta mamy wręcz symboliczne, to działają one tak, że premiują samochody trujące środowisko najbardziej.

Bo największymi trucicielami wcale nie są tylko stare diesle (one też), ale również luksusowe auta klasy premium. Autorzy raportu zaznaczają, że zwykle kupowane są na firmy - w Polsce to aż 74 proc. kupowanych aut.

Ale wiecie, jak to u nas jest - firma to również pani Ada, która jest menedżerem w korpo i choć pracuje jak etatowiec, rozlicza się jako firma, żeby móc wziąć na wszystko fakturkę, a nowego SUV-a, którym potem jeździ z Wilanowa na Białołękę, szukając promocji na dorsza, bo nagle biednieje, wziąć w leasing.

(Tak, nie wydaje wam się, piję do absurdalnego tekstu Renaty Kim w „Newsweeku” sprzed kilku miesięcy).

Ale wracając do raportu T&E, polski rynek wchłania rocznie około pół miliona nowych samochodów, a coraz większy udział w nowych rejestracjach mają drogie auta klasy premium. Wartość tego sektora w zeszłym roku wzrosła aż o jedną czwartą - pisze Jacek.

Rafał Bajczuk z polskiego biura T&EPolska podkreśla w raporcie, że Polska w zastraszającym tempie rozwija swój segment zanieczyszczających środowisko samochodów luksusowych i premium. A wszystkiemu winny jest brak odpowiednich podatków. Jesteśmy jednym z zaledwie czterech krajów europejskich bez podatku od posiadania pojazdów, a do tego mamy najniższą w Europie akcyzę paliwową.

Mamy czas do 2026 r., ale może da się szybciej?

Przypomnę, że Bruksela nas o podatek od samochodów uzależniony od emisji CO2 ciśnie. Ba! Nawet zobowiązaliśmy się w KPO go wprowadzić do II kwartału 2026 r., żeby zanieczyszczający środowisko bardziej płacił więcej.

A jest o co walczyć. Polska jest szóstym największym rynkiem aut w Europie - mamy 25 mln pojazdów, a w tym samym czasie jesteśmy jednym z najbardziej zapóźnionych pod względem ekologicznego transportu i piątym najwolniej rozwijającym się rynkiem pojazdów elektrycznych w Europie. Odpowiedni podatek może nas skłonić do przesiadania się na elektryki. A jak nie, to choć na komunikację miejską i rowery.

Choć nie będzie łatwo, bo Polacy, w przeciwieństwie do Europejczyków, nie są przyzwyczajeni do opodatkowywania własności. Wystarczy spojrzeć na ciągłe awantury o podatek katastralny, który gdzie indziej jest normą.

No i ta nasza miłość do samochodów. Ostatnio wyszło, jak jest wielka, kiedy europosłanka Beata Kempa powiedziała na antenie Radia Zet, że poruszanie się po mieście rowerem, albo o zgrozo, wożenie rowerem dzieci do szkół, to pozbywanie się postępu technicznego.

REKLAMA

To mnie więcej tak, jak opodatkowanie zysków kapitałowych - i to tylko tych naprawdę dużych było karaniem za przedsiębiorczość. Skoro to się udało, idźmy za ciosem i ukażmy też tych, którzy nie chcą wracać do średniowiecza, a zamiast tego korzystają ze swojego prawa do zanieczyszczania środowiska - toż to postęp techniczny, to prawo człowieka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA