REKLAMA

Z lodowcami Grenlandii jest gorzej niż myśleliśmy. To potężne zagrożenie dla każdego regionu przybrzeżnego na Ziemi

Naukowcy nie mają cienia wątpliwości: kilkaset lat temu, pokrywa lodowa Grenlandii już raz zaczęła gwałtownie topnieć przez umiarkowane ocieplenie. I wtedy spowodowało to wzrost poziomu mórz od 5 do 20 stóp, czyli od ok. 1,5 do 6 metrów. Wtedy w atmosferze było jednak znacznie mniej dwutlenku węgla. Tym samym okazuje się, że grenlandzki lód jest bardziej wrażliwy na wyższe temperatury, niż to wcześniej przypuszczano.

Grenlandia-lod-poziom-morz
REKLAMA

W latach 2003–2016 lądolód grenlandzki co roku tracił aż 255 gigatona lodu, co wskazuje, że topnienie odbywa się jednak znacznie szybciej, niż to wcześniej sugerowano. I ma to swoje przykre konsekwencje. Jeszcze do 1990 r. poziom mórz podnosił się w tempie 2,5 mm na rok. Potem przyspieszyliśmy do 3,4 mm rocznie. W sumie od 1990 r., poziom mórz wzrósł szacunkowo o 19–22 cm, przy czym 9,1 cm tego wzrostu przypada na okres 1993–2019.

REKLAMA

Większość topnienia pokrywy lodowej nie nastąpi w ciągu najbliższej dekady, ale nie minie zbyt wiele czasu, zanim nie będziemy mogli już działać przeciwko niej - przestrzega klimatolog Dennis Honing z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu w Niemczech.

Teraz dodatkowo kolejne badania naukowców m.in. z University of Vermont i Utah State University wskazują, że z topniejącymi pokrywami lodu na Grenlandii może być jeszcze gorzej, niż przypuszczaliśmy. Są one bowiem bardziej wrażliwe na zmiany klimatu powodowane działalnością człowieka. A to ma kluczowe znacznie, jeżeli chodzi o podnoszenie poziomu mórz. Stopnienie tego lodu może spowodować wzrost poziomu o 23 stopy, czyli jakieś 7 metrów. A to stanowiłoby potężne zagrożenie dla każdego regionu przybrzeżnego na Ziemi. 

Grenlandia: pokrywa lodowa już raz topniała przez ocieplenie

Lodowa pokrywa Grenlandii, obecnie gruba na ok. 3,2 km i zajmująca obszar trzy razy większy od Teksasu, już wcześniej się kurczyła. Naukowcy ustalili, że z umiarkowanym ociepleniem, które przyczyniło się do stopienia lodu, mieliśmy do czynienia między 374 tys. a 424 tys. lat temu. I wtedy przez to podniosły się poziomy mórz. I to drastycznie, bo o co najmniej 5 stóp, czyli ok. 1,5 metra. Naukowcy dowodzą, że stało się tak, mimo że ówczesny poziom CO2 w ziemskiej atmosferze (280 ppm) miał się jak pięść do nosa w stosunku do obecnego (420 ppm i rośnie). 

To naprawdę pierwszy kuloodporny dowód na to, że znaczna część pokrywy lodowej Grenlandii zniknęła, gdy zrobiło się ciepło - nie ma cienia wątpliwości Paul Bierman, naukowiec z University of Vermont.

To zmienia dotychczasowe postrzeganie Grenlandii. Wszak cały czas uważaliśmy, że tamtejsza pokrywa lodowa powstała jakieś 2,5 mln lat temu i do tej pory jest raczej stabilna. 

Przeszłość Grenlandii, zachowana w dwunastometrowej zamarzniętej glebie, sugeruje ciepłą, wilgotną i w dużej mierze wolną od lodu przyszłość planety Ziemi, chyba że będziemy w stanie radykalnie obniżyć stężenie dwutlenku węgla w atmosferze - snuje ponure wizje Bierman.

Nowy Jork i Amsterdam na klimatycznym celowniku

REKLAMA

Wtedy, te miliony lat temu, poziom mórz wzrósł co najmniej o 5 stóp, ale mówi się też o 20 stopach, czyli o ponad 6 metrach. To mniej więcej wysokość dwupiętrowego budynku. A przecież wtedy jeszcze nie było żadnej działalności człowieka. Dlatego naukowcy tym bardziej przestrzegają przed znikaniem lodu grenlandzkiej. Zdaniem Tammy Rittenour’a, współautorki badań i naukowca z Utah State University, obecnie powinniśmy mieć na uwadze wzrost poziomu mórz oceanów o dziesiątki stóp lub metrów, a to przecież zagroziłoby wielu ośrodkom miejskim i nadmorskim populacjom.

Spójrz na wysokość Nowego Jorku, Bostonu, Miami i Amsterdamu. Spójrz na Indie i Afrykę — większość skupisk ludności na świecie znajduje się blisko poziomu morza - twierdzi Tammy Rittenour.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA