REKLAMA

Żenada na GPW. Nic dziwnego, że Polacy wolą kupować mieszkania niż akcje

Inwestujący w akcje doskonale znają stare powiedzenie, że długoterminowa inwestycja to nic innego jak nieudana inwestycja krótkoterminowa. Tylko że w polskich warunkach ta długoterminowa też jest nieudana. Nic dziwnego, że Polacy od lat wolą kupować mieszkania zamiast akcji na giełdzie.

Żenada na GPW. Nic dziwnego, że Polacy wolą kupować mieszkania niż akcje
REKLAMA

„Pogrom na warszawskiej giełdzie” - czytam komentarze po zakończonej sesji we wtorek 19 listopada. Indeksy rzeczywiście mocno spadały, mocniej niż te zagraniczne, a analitycy pisali, że to najgorsza sesja od 1000 dni, w sam raz na okrągły jubileusz 1000 dni trwającej w Ukrainie wojny.

REKLAMA

Ale spokojnie, nie będę wam opowiadać o szczegółach jednej sesji. Przeciwnie, to opowieść, która jasno pokaże, dlaczego Polacy wolą kupować mieszkania za oszczędzone pieniądze zamiast, jak w cywilizowanych krajach Zachodu, inwestować je na rynku kapitałowym.

Polska giełda zrobiła was w konia

Ta wtorkowa sesja sprowokowała obserwatorów giełdy na platformie X do serii szyderstw, ale nie bezzasadnych. Ktoś zauważył, że WIG20, czyli indeks - ponoć prestiżowy, bo grupujący 20 największych spółek notowanych na giełdzie w Warszawie, w które z racji wielkości i stabilności inwestują zagraniczne podmioty, jest dziś niemal na tym samym poziomie co 20 lat temu.

20 lat! Wyobrażacie to sobie? Przecież to oznacza realnie ogromne straty, bo w tym czasie inflacja  pożarła wartość zainwestowanych tam pieniędzy.

Więcej wiadomości Bizblog.pl o giełdzie:

Sprawdziłam dokładnie - w perspektywie 20-letniej stopa zwrotu WIG20 obecnie wynosi zaledwie 18,5 proc. A jednocześnie skumulowana inflacja za ten okres wyniosła 93,5 proc.

To oznacza, że jak w listopadzie 2004 r. zainwestowalibyście w WIG20 10 tys. zł, po 20 latach wyjęlibyście 11850 zł. Tylko że 10 tys. zł z 2004 r. z powodu inflacji warte jest dziś prawie połowę mniej - 5168 zł.

To wygląda fatalnie - długoterminowe inwestowanie w największe, a więc najbardziej stabilne spółki na polskim rynku kapitałowym nie tylko nie uchroniło Polaków przed inflacją, ale przyniosło im realnie bardzo duże straty.

Trochę was oszukałam

Ok - wszystko, co dotąd napisałam, to nie do końca prawda, bo niewtajemniczonym należy się wyjaśnienie, że indeks WIG20 jest tzw. indeksem cenowym, co oznacza, że do jego obliczania nie uwzględnia się dywidend wypłacanych przez spółki. A tak się składa, że to istotny komponent, bo w WIG20 jest akurat sporo spółek dywidendowych właśnie. Wielu inwestorów ma wręcz taką strategię, że kupuje konkretne walory, nie licząc nawet na wzrost ich cen, ale na wypłatę dywidendy.

Trochę was więc wkręciłam. Ale tylko trochę, bo te wyniki WIG20 w ciągu ostatnich 20 lat i tak są fatalne, co widać przez porównanie z zagranicznymi indeksami. O ile w ciągu 20 lat WIG20 wzrósł o 18,5 proc., o tyle:

  • amerykański S&P zyskał +405 proc.;
  • niemiecki DAX +364 proc.;
  • japoński NIKKEI225 +253 proc.;
  • paryski CAC40 +92 proc.

I żeby nie było - wszystkie powyższe indeksy też są indeksami cenowymi, a nie dochodowymi, więc podobnie jak WIG20 nie uwzględniają wypłacanych dywidend i praw poboru, śmiało można uczciwie je porównywać.

Swoją drogą, gdzieś kiedyś przeczytałam, że polska giełda niemal od początku swojego istnienia jest w wiecznej bessie przerywanej tylko czasem cyklicznymi hossami. I patrząc na notowania WIG20 od samego początku rzeczywiście można uznać, że to prawda, wyłączając pierwszy okres, kiedy giełda się dopiero kształtowała i z tym założeniem, że to bessa płaska, czyli wieczna konsolidacja - tkwienie w miejscu.

Źródło: Stooq.pl

Smutny to obraz.

Mieszkania zaorały GPW

Ale skoro powiedziałam, że trochę was wkręciłam, bo te dane nie uwzględniają dywidend ani praw poboru, to spójrzmy na te, które je uwzględniają. Indeks WIG jest takim indeksem, bo jest indeksem dochodowym, a nie cenowym. WIG obejmuje nie wybrane spółki, a wszystkie notowane na GPW.

I tak w ciągu ostatnich 20 lat WIG zyskał prawie 210 proc. - to już wygląda znacznie lepiej. Ale niech wam nie umknie sprzed oczu, że w tym czasie inflacja wynosiła wspominane już 93,5 proc.

Weźmy jeszcze nieco krótszy okres, czyli 10 lat. W tym czasie WIG zyskał 47,5 proc. A inflacja? 52,5 proc. I znów wychodzi na to, że gdyby ktoś inwestował w odwzorowanie szerokiego rynku, nie zdołałby nawet ochronić swoich pieniędzy przed inflacją, nie mówiąc o jakimkolwiek zarobku.

To teraz, bez wielkiego filozofowania, spójrzcie, o ile wzrosły ceny mieszkań w ciągu ostatnich 10 i 20 lat. 

REKLAMA

W 2004 r. średnia cena metra kwadratowego nowego mieszkania w Warszawie wynosiła ok. 4 tys. zł, w 2014 r. ok. 7 tys. zł, a w 2024 r. jakieś 17,5 tys. zł.

To oznacza stopę zwrotu w inwestycję w mieszkanie na poziomie 340 proc. w ciągu 20 lat i 150 proc. w ciągu 10 lat. I to bez „dywidend”, czyli zysków z najmu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA