REKLAMA

Google tłumaczy się z zamieszania z kursami walut. Nie ma sobie nic do zarzucenia

Polski oddział Google w końcu przerwał milczenie w sprawie wyświetlanych w swojej wyszukiwarce błędnych danych o kursach walut, które w poniedziałek wieczorem wywołały olbrzymie zamieszanie, a nawet panikę. Big tech przeprasza „za tę sytuację”, ale jednocześnie przekonuje, że nie weryfikuje danych od dostawców, nie ingeruje w ich treść i nie może zagwarantować aktualności prezentowanych kursów walut.

Google tłumaczy się z zamieszania z kursami walut. Nie ma sobie nic do zarzucenia
REKLAMA

Wyszukiwarka Google'a to bardzo popularne narzędzie do sprawdzania kursów walut, dlatego gdy w poniedziałek wieczorem pojawiły się w niej poważne anomalie, natychmiast zrobiło się o tym głośno w polskim internecie. Wykresy walutowe Google'a zaczęły pokazywać niespotykanie gwałtowne załamanie kursu złotego.

REKLAMA

Kursy walut w Google

Zanim wyłączono funkcję wyświetlania kursów walut euro „drożało” z około 4,30 zł do niemal 6 zł. Jeśli ktoś nie sprawdził w innych źródłach, mógł odczuć poważny niepokój. Co gorsza, niektórzy mogli pod wpływem informacji wyświetlanych przez Google'a zlecić operacje wymiany walut, by „ratować” swoje oszczędności.

Jeszcze w poniedziałek wieczorem na tę sytuację w mediach społecznościowych zareagował minister finansów Andrzej Domański. „Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to „fejk” (błąd źródła danych)” – napisał na X, czyli na Twitterze.

Więcej o kursach walut przeczytasz na Bizblog.pl:

We wtorek przed południem kierowany przez niego resort poinformował, że zwrócił się oficjalnie do Google Polska o udzielnie informacji o przyczynach nieprawdziwych danych o kursie złotego oraz o tym, jakie działania podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.

To nie my, to dostawcy danych

Polski oddział Google'a długo nie reagował na całe zamieszanie, ale po 16:00 odpowiedział na tweet Ministerstwa Finansów, w którym wyjaśnił, że „funkcje wyszukiwania, jak wyświetlanie kursu wymiany walut, opierają się na danych z zewnętrznych źródeł”. Firma przekonuje, że nie weryfikuje danych od dostawców, nie ingeruje w ich treść i nie może zagwarantować aktualności prezentowanych kursów walut.

REKLAMA

Dane wyświetlane są w tej samej postaci, w jakiej zostały dostarczone. W przypadku zgłoszenia błędów, kontaktujemy się z dostawcą danych, aby jak najszybciej je skorygować. Tymczasowo wyłączyliśmy też funkcję wyświetlania kursów walut. Przepraszamy za tę sytuację. – pisze spółka technologiczna.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA