Prawdziwe kłopoty frankowiczów z kredytami w Getin Noble Banku zaczęły się już we wrześniu 2022 r., ale teraz sąd postawił kropkę nad „i” i ogłosił upadłość. Co to oznacza dla kredytobiorców? Czy nadal muszą spłacać raty? A co z frankowiczami, którzy swój kredyt już nadpłacili? Czy odzyskają pieniądze?
Źle to wyglądało już 30 września 2022 r., kiedy ogłoszono przymusową restrukturyzację Getin Noble Banku, bo polegała ona na tym, że wszystko, co zdrowe w banku przeniesiono do nowego podmiotu - VeloBanku zarządzanego tymczasowo przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który szykuje Velo na sprzedaż, a to, co toksyczne, w Getinie pozostało. To znaczy, że pozostały tam kredyty frankowe.
Problem polega na tym, że wielu kredytobiorców te swoje kredyty we frankach szwajcarskich podważa w sądzie, wielu już zdążyło nadpłacić kwotę, którą z banku pierwotnie pożyczyło. Gdyby mieli kredyty w innych bankach, skończyłoby się prawdopodobnie na tym, że wygraliby przed sądem, a bank jeszcze zwróciłby im nadpłacone pieniądze.
Jednak w przypadku Getinu, w którym nie ma już za dużo pieniędzy, bo to przecież trup, o zwrot będzie trudno. Tym bardziej, że 20 lipca Sąd Rejonowy w Warszawie oficjalnie ogłosił upadłość Getin Banku. Co to oznacza dla klientów?
Nie trzeba się bać wypowiedzenia umowy
Po pierwsze od teraz bankiem zarządza syndyk. Najłatwiejsza odpowiedź, co dalej z klientami, dotyczy tych, którzy chcą nadal zwyczajnie spłacać kredyt i nie są ani w sporze sądowym z bankiem, ani nie planują iść do sądu. Ci klienci nadal normalnie spłacają raty. I kropka.
Nie muszą obawiać się wypowiedzenia umowy kredytu, jeśli tylko nie mają żadnych zaległości w spłacie.
Ci jednak, którzy poszli do sądu, bo chcą odzyskać nadpłacone pieniądze, mają problem, bowiem po ogłoszeniu upadłości banku muszą ustawić się w kolejce wierzycieli. A wiadomo, że wierzycieli dużo, a majątku, który został w ogryzku, jakim jest Getin Noble Bank, niewiele. A to oznacza, że nawet jak kredytobiorca ustawi się w kolejce, nie odzyska wszystkiego, co bank jest mu dłużny, a tylko tyle, ile zostanie w „kasie” i to po zaspokojeniu roszczeń ważniejszych niż on wierzycieli.
A mówiąc wprost, sytuacja frankowiczów zmieniła się wraz z ogłoszeniem upadłości banku, bo odtąd nie mogą iść już do sądu z pozwem cywilnym z żądaniem zwrotu nadpłaconych pieniędzy, a muszą swoje żądanie zwrotu nadpłaconych kwot zgłosić syndykowi w ramach postępowania upadłościowego.
Co zatem robić?
Przede wszystkim zgłosić wierzytelność do syndyka. Powinni to zrobić zarówno ci frankowicze, którzy już pozwali bank, ci, którzy mają przez sąd ustalone zabezpieczenie w postaci niepłacenia dalej rat, jak i ci, którzy nawet jeszcze ze swoim kredytem nie poszli do sądu.
Ważne, że wszyscy ci kredytobiorcy mają ograniczony czas na zgłoszenie swojej wierzytelności - należy to zrobić w ciągu 30 dni od ogłoszenia upadłości banku, a więc termin mija 19 sierpnia. W tym czasie nic to nie kosztuje.
A co, jeśli termin minie? Wtedy również jest to możliwe, ale już nie darmowe, opłata sądowa wyniesie bowiem 1010 zł.
W obu przypadkach można to zrobić online poprzez Krajowy Rejestr Zadłużonych.
Ale to nie koniec, bo należy również złożyć oświadczenie o potrąceniu. Co to jest? Chodzi o to, że zarówno bank, jak i kredytobiorca są wobec siebie dłużnikami. I lepiej, jeśli ich długi zostaną wzajemnie rozliczone. Załóżmy, że pożyczyliśmy na początku od banku 200 tys. zł, z czego spłaciliśmy już 150 tys. zł, zostało więc jeszcze 50 tys. zł. Dzięki oświadczeniu o potrąceniu bank będzie się domagał od nas już tylko tych 50 tys. zł, jeśli frankowicz przestanie spłacać raty. Bez tego oświadczenia sprawa się komplikuje, bo syndyk w imieniu banku będzie mógł pozwać kredytobiorcę o zwrot całych 200 tys. zł.
Co z unieważnieniem umowy?
Napisałam, że wszyscy - ci, którzy już bank pozwali, jak i ci, którzy jeszcze nie - mogą zgłosić roszczenie. To dlatego, że istnieje możliwość, że syndyk uzna wszystkie umowy frakowe za nieważne z mocy prawa, bo zawierały klauzule abuzywne. Wtedy wierzytelności frankowiczów zostaną uwzględnione i wciągnięte na listę syndyka, czyli uwzględnione w postępowaniu upadłościowym. Czy uda się odzyskać jakiekolwiek pieniądze, to już inna rzecz.
Jeśli jednak syndyk uzna, że umowy są w mocy, nie wciągnie zgłoszonej wierzytelności na swoją listę. Wtedy można złożyć sprzeciw i wówczas należy już dołączyć dowody, na które powoływaliśmy się w zgłoszeniu wierzytelności, jak umowa kredytu i zaświadczenie o wysokości spłaconego kapitału.
A jak ktoś ma już wyrok sądu stwierdzający nieważność kredytu frankowego? Może być w nieco lepszej sytuacji, jeśli chodzi o odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy, ale też wcale nie mogą mieć żadnej pewności. I to też tylko prawnicze spekulacje, że są w jakkolwiek lepszej sytuacji niż ci, których sprawy ciągle się toczą.
Właśnie, co z toczącą się już sprawą w sądzie?
Jeśli frankowicz walczy tylko o zapłatę, syndyk uwzględni to roszczenie i umieści na swojej liście, a sprawa w sądzie zostanie umorzona.
Ale to mniejszość przypadków. Zwykle sprawy w sądach toczą się o unieważnienie umowy. I one nadal będą się toczyć przed sądem, ale postępowanie dotyczące roszczeń pieniężnych zostanie zawieszone.
No i jeszcze jedno: ogłoszenie upadłości nie blokuje frankowiczom drogi do pozwania banku, jeśli jeszcze tego nie zrobili.