REKLAMA

Zarobki skoczyły im dziewięciokrotnie. Tak prawnicy obłowili się na frankowiczach

Mówi się, że nawet co czwarty frankowicz poszedł już do sądu ze swoją umową kredytową. I pewnie wkrótce jeszcze drugie tyle pozwie bank. Macie pojęcie, jaki to złoty interes? Jedna z największych kancelarii obsługujących frankowiczów właśnie pokazała wyniki, z których wynika, że zyski rok do roku skoczyły jej o 770 proc.

Zarobki skoczyły im dziewięciokrotnie. Tak prawnicy obłowili się na frankowiczach
REKLAMA

To jest już właściwie osobna gałąź gospodarki, dla której przełomem był 2019 rok i wyrok TSUE, jaki wtedy zapadł w sprawie Dziubakowie kontra Raiffeisen. O ile jeszcze w 2018 r. do sądów wpłynęło 7,2 tys. nowych pozwów przeciwko bankom, o tyle w 2020 r. było ich już 37,2 tys. Wiecie, ile teraz wpływa rocznie? W 2022 r. było to już ponad 63 tys. I jakby tak zsumować, ile kredytów w CHF zostało już zakwestionowanych przed sądami, to okaże się, że już co piąty, a może nawet co czwarty frankowicz wszedł już na ścieżkę sądową.

REKLAMA

Oczywiście nie sam, a z pomocą prawników.

Zyski ze spraw frankowych wybuchły

Jaki złoty to interes, właśnie pokazała Grupa Votum, która jest liderem pozwów frankowych w Polsce. Spółka zanotowała rekordowe zyski za 2022 r., a należy wyjaśnić, że za 70 proc. całego jej biznesu odpowiadają frankowicze.

Liczenie, ile to milionów wpadło na konta prawników jest trochę bez sensu, bo takie liczby niewiele mówią. Ale najciekawsze jest to, w jakim tempie te zyski rosną. I jak porównamy wyniki Votum za 2022 r. do 2021 r. to głowa wybucha. Zacznijmy więc spokojnie: najpierw przychody. Te urosły w 2022 r. o 53 proc. do 301 mln zł.

Dobra, dobra, przychody można mieć wielkie, ale koszty jeszcze większe i wtedy firma spada w przepaść. To jednak zupełnie nie jest ten przypadek. Koszty bowiem w tym samym czasie wzrosły spółce ledwie symbolicznie - o 1 proc. A skoro tak, wyniki netto poleciał w kosmos. Zysk operacyjny Votum, czyli taki jeszcze przed odliczeniem kosztów finansowych firmy i opodatkowaniem, wyniósł 109 mln zł i był o 520 proc. wyższy niż rok wcześniej. Za przyniesienie 106 mln zł z tych 109 mln zł odpowiadają właśnie frankowicze. Zysk na czysto, czyli netto, jest jeszcze bardziej piorunujący - w rok skoczył aż o 770 proc. do 87 mln zł.

Wspomniałam o granicy, jaką dla pozwów frankowych był 2019 r. Wiecie, ile Votum zarabiało, zanim to się wydarzyło? W 2018 r. zysk netto sięgał zaledwie 15 mln zł i w tym czasie był to rekord.

Powód jest dość oczywisty: po wyroku w sprawie państwa Dziubaków w Polsce ustaliła się w końcu linia orzecznicza sądów, które w grubo ponad 90 proc. przypadków orzekają na rzecz frankowiczów. Prezes grupy Votum Bartłomiej Krupa chwali się nawet, że w przypadku Votum 98 proc. spraw jest wygranych dla konsumentów, a w ostatnich miesiącach to i nawet 100 proc.

Mogliście zarobić nawet 1000 proc., nawet nie stojąc obok CHF

A wygrana to przecież nie tylko zachęcanie kolejnych frankowiczów, by iść do sądu, więc rynek ciągle puchnie, ale jeszcze większy zysk dla prawników, którzy przecież zarabiają nie tylko na opłacie wstępnej, ale również na tzw. „success fee”.

No to jeszcze trochę liczb, pokazujących, jak ten biznes się kręci - również dlatego, że sądy coraz sprawniej radzą sobie z wyrokami. Votum zdradza, że w pierwszym kwartale tego roku odbyło się o 60 proc. więcej rozpraw sądowych w sprawach ich klientów niż w pierwszym kwartale 2021 r. W tym czasie sądy wydały 650 prawomocnych wyroków, a to aż o 680 proc. więcej niż rok wcześniej.

A jak zapada prawomocny wyrok, można w końcu zainkasować premię od wygranej. No i nowych pozywających ciągle przybywa. Tylko w marcu tego roku Votum zdobyło o połowę więcej klientów niż w marcu rok temu. Jak ktoś opowiada, że źródełko z wściekłymi klientami banków zaraz się wyczerpie, nie ma pojęcia, o czym mówi.

No chyba że urzędnicy, którzy od tygodni głowią się, jak sprytnie napisać ustawę hamującą pozwy frankowe, coś wymyślą i jednym ruchem zaorają cały ten prawniczy biznes na frankach. Ale analitycy analizujący perspektywy poszczególnych giełdowych spółek w urzędników nie wierzą i jako bazowy scenariusz uznają, że żadnej ustawy nie będzie.

REKLAMA

Skoro o giełdzie mowa - Votum notowane jest na GPW. Gdybyście skusili się na zakup akcji tej spółki przed sprawą Dziubaków, powiedzmy na przełomie 2018 i 2019 r., za jedna akcję zapłacilibyście grubo poniżej 5 zł (załóżmy, bezpiecznie, że nie udało wam się trafić na dołek, kiedy akcje kosztowały i poniżej 4 zł). Dziś jeden walor kosztuje ponad 51 zł - jakieś 1000 proc. zysku w cztery lata. Nieźle.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA