Ceny mieszkań. Pompujemy tę bańkę niemiłosiernie, w Niemczech już liczą straty
My akurat należymy do krajów, w których ceny rosną niemal najszybciej w Europie. Powód jest oczywisty - Bezpieczny kredyt 2 proc. Czy gdyby nie on, u nas też mieszkania by taniały? Tego się nigdy nie dowiemy. Ale zobaczcie, co się dzieje na rynkach, gdzie politycy nie podgrzewają atmosfery. U nas mieszkania podrożały w rok o 9,3 proc., a w Niemczech potaniały w tym czasie o 10,2 proc.
A to dopiero przedsmak tego, co naprawdę wydarzyło się na polskim rynku nieruchomości. Dane, o których piszę, to dane Eurostatu, ale dopiero za III kwartał 2023 r., tymczasem to, co wydarzyło się z cenami mieszkań w Polsce, dobrze widać będzie dopiero w danych za IV kwartał. Dlaczego?
To całkiem proste - popyt ruszył gwałtownie przede wszystkim w lipcu 2023 r., czyli na początku III kwartału, ale wtedy dopiero podpisywano umowy przedwstępne, żeby pójść z nimi bo banku złożyć wniosek kredytowy. A że banki się zakorkowały od nadmiaru wniosków, ogromna część transakcji rozpoczętych w III kwartale zakończyła się dopiero w IV kwartale i wtedy ujawni się w statystykach.
Ceny mieszkań. Polska na podium
Ale ten przedsmak i tak jest bardzo apetyczny. Otóż w III kwartale 2023 r. w Polsce ceny mieszkań wzrosły o 9,3 proc. w porównaniu do III kwartału 2022 r. W tym samym okresie nieruchomości wzrosły jeszcze w Chorwacji o +10,9 proc. oraz w Bułgarii (+9,2 proc.), na Litwie (+8,7 proc.) i w Portugalii (+7,6 proc.).
Z drugiej strony mieliśmy srogie spadki cen w Luksemburgu (-13,6 proc.), w Niemczech (-10,2 proc.) oraz w Finlandii (-7 proc.). Średnia dla całej Unii Europejskiej jest na minusie (-1 proc.), a jeśli weźmiemy pod uwagę tylko kraje strefy euro, spadki przekraczają 2 proc. Dość łatwo zauważyć, że ceny spadały głównie w bogatych krajach zachodniej Europy.
Mam już popcorn na dane za IV kwartał 2023 r., ale dopóki te się nie pojawią, zobaczcie jeszcze szerszy kontekst, czyli skalę zmian cen w okresie miedzy 2010 r. a III kwartałem 2023 r.
O ile w samym III kwartale 2023 r. Polska była wiceliderem wzrostów, bo wyprzedziła ją tylko Chorwacja, o tyle w dłuższym analizowanym okresie spadamy z podium i to gdzieś daleko w środek stawki. Największy wzrost cen od 2010 r. zaliczyła Estonia i Węgry - odpowiednio +210 proc. i +185 proc. Mamy się z czego cieszyć, patrząc na ten wykres, bo my w tym czasie zaliczyliśmy tylko +74 proc., podczas gdy Niemcy nawet urośli mocniej (+76 proc.).
Z kolei Cypr, Włochy i Grecja zaliczyły spadki, udowadniając jednocześnie, że na nieruchomościach, owszem, da się stracić. W Grecji spadek cen od 2010 r. sięgnął aż 20 proc.
Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz tu:
Tak rośnie bańka mieszkaniowa
A jeśli ktoś chciałby protestować, że takie porównania to manipulacja, bo mówimy o cenach nominalnych, a przecież poziom inflacji mamy zupełnie inny w Polsce niż w strefie euro, zachęcam do zerknięcia na poniższy wpis głównego ekonomisty „Pulsu Biznesu” Ignacego Morawskiego:
Tak się składa, że również uwzględniając realny wzrost cen mieszkań, Polska grubo odjechała i to właśnie w 2023 r. Czy ktoś mógłby to pokazać byłemu ministrowi rozwoju Waldemarowi Budzie, który jak lew bronił Bezpiecznego kredytu 2 proc., argumentując, że wzrost cen mieszkań to nie jego wina, tylko inflacji, bo jak wszystko drożeje, to drożeją mieszkania, i to zupełnie normalne?