Rząd wymyślił klasy energetyczne domów. Będzie cyrk na kółkach
Dyrektywa budynkowa Unii Europejskiej wprowadza obowiązek oceny energetycznej domów. Polski rząd właśnie przygotował swoje propozycje. Eksperci łapią się za głowy. Zapowiadają bałagan i wysyp cwaniactwa.

Zakończyły się konsultacje społeczne projektu rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju i Technologii w sprawie metodologii wyznaczania charakterystyki energetycznej budynku, którą nakazuje unijna dyrektywa budynkowa EPBD. Nowe przepisy zakładają wprowadzenie klas energetycznych budynków wzorem ocen, które są powszechnie stosowane w oznaczaniu sprzętu RTV i AGD. Niestety, zamiast jasnej i zrozumiałej dla wszystkich informacji, możemy dostać całkowicie sprzeczne ze sobą oceny. Organizacje pozarządowe wystosowały protest w tej sprawie.
Te regulacje zamiast poprawiać efektywność energetyczną i promować niższe koszty ogrzewania przyczynią się do pogorszenia jakości powietrza w Polsce – ocenia Andrzej Guła, prezes Polskiego Alarmu Smogowego (PAS).
Pod przesłanym do resortu rozwoju i technologii protestem podpisali się: Fundacja Frank Bold, Polski Alarm Smogowy, Fundacja Instrat, Projekt Tempo, Instytut Reform oraz Instytut Ekonomii Środowiska.
Dyrektywa budynkowa: jeden budynek, dwie różne klasy
Założenie nowych przepisów – jak wskazuje unijna dyrektywa budynkowa – jest takie, że im bardziej efektywny energetycznie dom, tym lepszą klasę powinien posiadać. Organizacje pozarządowe wskazują, że to bardzo dobry kierunek: właściciele domów, wynajmujący i kupujący, dowiedzieliby się, jaką klasę ma dany budynek, ile energii potrzebne jest na jego ogrzanie i jakie rachunki trzeba płacić za jego utrzymanie. Ale zdaniem sygnatariuszy protestu tak się nie stanie.
Organizacje pozarządowe przekonują, że po wejściu w życie proponowanej przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii klasyfikacji będzie dochodzić do kuriozalnych sytuacji. Ten sam budynek będzie mógł mieć jednocześnie najlepszą klasę A oraz jedną z najgorszych, czyli klasę F. Dlaczego? Otóż ministerialni urzędnicy postanowili umieścić na jednym dokumencie, czyli świadectwie charakterystyki energetycznej budynku, dwie odrębne klasyfikacje: jedną opartą o tzw. wskaźnik zapotrzebowania na nieodnawialną energię pierwotną (EP) oraz drugą opartą o energię dostarczoną netto (ED).
Więcej o dyrektywie budynkowej w Bizblog:
Ta druga odzwierciedla faktyczne potrzeby energetyczne budynku, natomiast pierwsza oparta jest o arbitralnie określonym przeliczniku i ma odzwierciedlać wyłącznie zużycie energii nieodnawialnej, wprowadzając odbiorców informacji w błąd.
Przykład? Kilkudziesięcioletni dom, słabo ocieplony, z nieszczelnymi oknami, ogrzewany starym kotłem, kopciuchem na drewno, może osiągnąć wskaźnik EP porównywalny do nowoczesnego budynku z bardzo dobrą izolacją, ogrzewanego efektywną pompą ciepła. To tak jakbyśmy wystawili nieruchomości jednocześnie i piątkę, i dwóję – tłumaczy radca prawny Miłosz Jakubowski z Frank Bold.
Truj kozą, uzyskasz wyższą ocenę budynku
Skąd takie rozbieżności w energetycznej ocenie jednego budynku? Jak tłumaczą organizacje pozarządowe, problem pojawia się, kiedy źródłem energii jest biomasa, jak w przypadku domów ogrzewanych kotłami na drewno lub pellet. Biomasa jest traktowana jako paliwo odnawialne, więc przy obliczaniu wskaźnika EP uwzględnia się jedynie niewielki nakład energii nieodnawialnej związany z jej pozyskaniem i transportem. W praktyce oznacza to, że wskaźnik EP przy ogrzewaniu biomasą jest bardzo niski i w żadnym stopniu nie odzwierciedla rzeczywistego zużycia energii w budynku.
Dlatego po wejściu w życie tych w zaproponowanym przez resort kształcie przepisów można oczekiwać, że powszechne będą przypadki, w których właściciele domów będą montować najtańsze i najbardziej zanieczyszczające powietrze kozy na drewno tylko po to, żeby uzyskać znacznie wyższą klasę energetyczną.
Rozporządzenie w założeniu ma wdrażać istotne przepisy dyrektywy budynkowej, ale w rzeczywistości jest z nią niezgodne. Klasa energetyczna A zgodnie z dyrektywą jest zarezerwowana dla budynków bezemisyjnych, o bardzo niskim zapotrzebowaniu na energię, a zgodnie z propozycją MRiT otrzyma ją stary, niedocieplony dom z kopciuchem – uważa Miłosz Jakubowski.
Przypomnijmy: unijna dyrektywa budynkowa EPBD zakłada zaostrzenie norm energetycznych dla wszystkich budynków w Unii Europejskiej, aby ograniczyć zużycie energii i emisję CO2 poprzez modernizacje oraz zastosowanie nowoczesnych technologii. Od 1 stycznia 2028 r. wszystkie nowe budynki instytucji publicznych będą musiały być bezemisyjne, a od 2030 r. taki wymóg obejmie wszystkie nowo powstające budynki.