Antydolar jednak nie nadejdzie. Kraje BRICS nie dogadały się w sprawie wspólnej waluty
Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA, które tworzą grupę BRICS jako odpowiedź na zachodnią G7, planowały powołanie do życia wspólnej waluty, ale na razie nic z tego nie wyszło. Podczas zakończonego właśnie szczytu BRICS postanowiono o zawieszeniu planów powołania waluty, która miałaby przełamać dominację dolara w światowej gospodarce.
Podczas szczytu grupy BRICS w RPA ogłoszono, że od 1 stycznia 2024 r. do tego sojuszu gospodarczego dołączą takie kraje jak Argentyna, Egipt, Etiopia, Arabia Saudyjska, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Chętnych krajów jest znacznie więcej, bo łącznie aż 23 złożyły wnioski o dołączenie do BRICS.
Jednym z głównych celów BRICS jest powołanie do życia wspólnej waluty, która miałaby rzucić wyzwanie dolarowi jako zdecydowanie najważniejszej walucie do rozliczeń w handlu światowym. Na razie nic z tego nie wyjdzie, bo szczyt BRICS w RPA zakończył się decyzją o zawieszeniu tych planów.
Kto odniesie korzyść?
Trzeba przyznać, że byłoby to przedsięwzięciem bez porównania trudniejszym niż w przypadku euro. Poza pewnymi wspólnymi celami politycznymi i ogólnym mniej lub bardziej antyzachodnim nastawieniem, kraje BRICS diametralnie różnią się między sobą pod względem struktury gospodarczej i nie są zintegrowane w stopniu choćby podstawowym.
Jakie skutki gospodarcze może przynieść decyzja o porzuceniu planów stworzenia antydolara? Zagadnieniu temu przyjrzał się Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia, usługi inwestycyjnej firmy Cinkciarz.pl. Ekspert na wstępie podkreśla, że aby zrozumieć, które z walut BRICS mogą odnieść największe korzyści ze zwiększonej wymiany w walutach krajowych, trzeba skupić się na ich zdolności do samofinansowania oraz polityce banków centralnych.
Analizując kraje BRICS, zgodnie z danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego, szczególnie korzystna sytuacja ma miejsce w przypadku rosyjskiego rubla i chińskiego juana. To właśnie te dwie waluty od wielu lat zyskują przewagę poprzez większy eksport kapitału niż import, co przypuszczalnie wpływa pozytywnie na wartość tych walut. Niemniej jednak gdy skierujemy nasze spojrzenie na ich kursy na rynku międzynarodowym, dostrzeżemy, że istnieją dodatkowe czynniki, które wpływają na ich wartość — wskazuje Grzegorz Dróżdż.
Ekspert zwraca uwagę, że podobnie działa mechanizm w przypadku interwencji walutowych, a bank centralny, dążąc do umocnienia swojej waluty, może przeprowadzić sprzedaż walut obcych. Dróżdż dodaje, że taka interwencja wpływa bezpośrednio na kurs waluty na rynku, a w rezultacie państwa, których rezerwy systematycznie rosną, zyskują na globalnej atrakcyjności oraz zwiększają swoje zdolności do interwencji walutowych. Zdaniem analityka pod tym względem od 2010 r. wysuwa się na prowadzenie rupia indyjska oraz rand południowoafrykański.
Dolar nie jest zagrożony
Ekspert wskazuje, że zmiany te wyjaśniać mogą również, dlaczego rubel – mimo że stoi za nim najkorzystniejszy bilans handlowy – traci na wartości. Zwraca przy tym uwagę, że dopiero po największym w historii Stanów Zjednoczonych dodruku pieniądza mogliśmy zauważyć, że w momencie, w którym Fed zwiększał drastycznie swój bilans, dolar wyraźnie się umacniał mimo historycznie niskich stóp procentowych. Według Grzegorza Dróżdża pokazuje to, że interwencje banków centralnych mogą mieć większy wpływ na notowania niż sama różnica w stopach procentowych.
Podsumowując dostępne dane dotyczące potencjału walut BRICS, można stwierdzić, że pozycja dolara nie wydaje się zagrożona. Jeśli jednak skoncentrujemy się na możliwości wzmacniania handlu w ramach koalicji BRICS, to największy potencjał w tym kontekście wykazują: rupia, rand, a na trzecim miejscu juan. Większość z tych państw nie ma interesu w umacnianiu swojej waluty względem dolara, szczególnie w przypadku, gdy są eksporterami netto wobec Stanów Zjednoczonych – kończy analizę Grzegorz Dróżdż.