REKLAMA

Deweloperzy wyczarowali nagle tysiące mieszkań. Takiego wysypu dawno nie oglądaliśmy

Rynek przebiera nogami w oczekiwaniu na wejście w życie tanich kredytów hipotecznych i chyba w końcu zaczyna się łamać. Inwestycje trzymane do tej pory w zamrażarce trafiają do klientów. Trudno na razie powiedzieć, w jaki sposób wpłynie to na ceny, bo zainteresowanie jest ponoć ogromne.

Deweloperzy wyczarowali nagle tysiące mieszkań. Takiego wysypu dawno nie oglądaliśmy
REKLAMA

Na naszych oczach dzieje się to, co niektórzy analitycy rynku nieruchomości prognozowali wiele miesięcy temu. Po drastycznym wzroście stóp procentowych eksperci chłodzili nastroje, twierdząc że deweloperzy nie będą oddawać mieszkań za bezcen, nawet gdy popyt spadnie do śmiesznych poziomów.

REKLAMA

Tak właśnie się stało. Liczba nowych inwestycji spadała z miesiąca na miesiąc. Gotowe lokale stały puste, bo choć deweloperzy zaczęli hojniej rozdawać rabaty, to ceny w ogłoszeniach ani drgnęły. Wydawało się, że czekają nas lata posuchy, przerywane żniwami funduszy inwestycyjnych, czyli jednego z nielicznych graczy, którego było jeszcze stać na nowe mieszkania.

Nikt nie przewidział jednak, że rząd postanowi zainterweniować, a już na pewno, że w taki sposób. Program Bezpieczny Kredyt 2 proc. ma zagwarantować uprawnionym oprocentowanie na poziomie 2 proc. przez okres 10 lat. Ba, łącząc go z programem Mieszkanie bez wkładu własnego będzie można uniknąć nawet pierwszej, sążnistej wpłaty na konto dewelopera.

Sprzedawcy mieszkań zacierają ręce

Polacy oczywiście chcą kupować nieruchomości i zawsze chcieli to robić. Ostatnia przerwa wynikała z faktu, że niemal wszyscy potencjalnie zainteresowani takimi transakcjami, stracili zdolność kredytową. Teraz zakupy mogą ruszyć ze zdwojoną mocą.

Firmy deweloperskie mają w tym czasie problem, ale z gatunku klęski urodzaju. Mówiąc obrazowo: dopiero co musieli ostro wyhamować przy zjeździe z autostrady, zredukowali bieg, by płynniej pokonywać ostre zakręty i ronda, ale widząc już czerwone światło majaczące na sygnalizatorze w oddali nagle... znaleźli się na ekspresówce.

Wypadałoby więc znowu docisnąć gazu, ale budowa mieszkań to raczej Fiat Cinquecento niż Audi S8, rozpędza się bardzo powoli. Z drugiej strony, czego analogia już nie obejmie, deweloperzy mają pewne zapasy zgromadzonej mocy i mogą ją od razu rzucić na rynek. Nie po to przecież kitrali przed Polakami mieszkania, by dzisiaj nie skorzystać z okazji. Wygląda na to, że tak się właśnie dzieje. W marcu liczba mieszkań oddanych do użytkowania wzrosła w magiczny sposób o 31 proc. w porównaniu do lutego tego roku.

Wygląda jednak na to, że firmy deweloperskie myślą o spodziewanej hossie także w dłuższym terminie.

Liczba rozpoczętych budów poszła w górę o 70 proc.

REKLAMA

Liczba pozwoleń na budowę wzrosła o jedną czwartą. Te dane to kubeł zimnej wody na głowy osób, które przewidują potężne wzrosty cen nieruchomości w Polsce w kolejnych latach. Nie zmienia to faktu, że w najbliższym czasie nawet utrzymanie dotychczasowych, i tak wysokich, stawek za metr kwadratowy będzie dla konsumentów świetną wiadomością. Bardziej prawdopodobne jest niestety to, że mimo odmrożenia rynku, ceny mieszkań pójdą w górę.

Małe Fiaty startują bowiem spod świateł wyjątkowo ślamazarnie, a i deweloperzy nie mają interesu, by inwestować w ich przyspieszenie. W końcu przy takim popycie na jaki liczą sprzedawcy, na pniu będą im schodzić nawet furmanki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA