Deweloperzy wkurzyli się nie na żarty. Polacy dostali od nich ultimatum w sprawie mieszkań
Chcecie nowe mieszkania? To zacznijcie w końcu kupować te, które już dla was zbudowaliśmy – odgraża się prezes Lokum Deweloper. Firma zadecydowała o zamrożeniu inwestycji i straszy Polaków, że jak tak dalej pójdzie, to oferta deweloperów stanie się zbyt uboga, by Polacy mogli fantazjować o własnych czterech kątach. W podobne alarmistyczne tony uderzają też inni przedstawiciele branży. Oj, ktoś tu chyba przestaje trzymać ciśnienie.
Po wysnuciu katastroficznej wizji stopniowego walenia się gospodarki, przebijającej pesymizmem Apokalipsę św. Jana pan Kuźniar dochodzi do sytuacji klientów indywidualnych.
Tak mocne słowa padły przy okazji prezentacji wyników kwartalnych. Wystarczy rzucić okiem, by zorientować się, o co chodzi. Lokum Deweloper od początku roku do końca września sprzedał tylko 274 lokale. Zysk netto to nieco ponad 5,5 mln zł, co oznacza spadek o 86 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2021 r.
I teraz wyobraźcie sobie, że do końca roku deweloper ma zamiar oddać jeszcze 440 mieszkań. Łącznie rozgrzebanych ma natomiast 1133 lokale. Nawet zakładają utrzymanie obecnego tempa sprzedaży, co wydaje się nierealne, upłynnienie tych mieszkań zajęłoby ze cztery lata.
Branża nieruchomości w końcu zrozumiała, że jest w totalnej kropce. Zaklęcia o rosnących kosztach materiałów budowlanych, drożejącej robociźnie i ziemi, której pan Bóg nie rozmnoży, przestają działać. Do klientów i deweloperów dociera, że obecne stawki za metr kwadratowy są nie do utrzymania. A, że dla tych drugich oznaczałoby to zejście z bajońskich marż sięgających nawet 40 proc.? Trudno, wydaje się, że klienci są gotowi na to poświęcenie.
W przeciwieństwie do deweloperów, których taki obrót spraw niezwykle boli. Analityk StockWatch.pl Daniel Paćkowski cytuje zarząd Lokum Deweloper: Za rok oferta na tyle spadnie, że ceny mogą zacząć rosnąć.
Rynek nieruchomości prędko nie ruszy
Też macie wrażenie, że to pobożne życzenia? Zobaczymy, jak NBP szacuje poziom inflacji na nadchodzące lata, bo prognozy są coraz bardziej ponure. Obecnie wzrost cen wynosi już prawie 18 proc. Szczyt w granicach 20 proc. mamy osiągnąć na początku przyszłego roku.
Ogółem w 2023 r. inflacja konsumencka wyniesie średnio 13,2 proc. Widzicie tu przestrzeń do obniżania stóp procentowych? No właśnie, może być z tym ciężko. Rok później tempo wzrostu cen wyhamuje do niecałych 6 proc. Trudno przewidzieć, jaka będzie wtedy kondycja portfeli przeciętnego gospodarstwa domowego, ale być może otworzy to RPP drogę do znacznego obniżenia stóp procentowych i w konsekwencji ruszy rynek kredytów hipotecznych. Mówimy tu jednak już o dość długiej, bo dwuletniej perspektywie.
Deweloperzy, zamiast w międzyczasie spojrzeć prawdzie w oczy, wolą jednak płynnie przechodzić od pohukiwań: my tych cen w życiu nie obniżymy do no, dobra, obniżymy, ale tylko na rok. A jeszcze niedawno o żadnych obniżkach miało nie być przecież mowy. Dzisiaj otwartym tekstem deweloperzy informują o nich na swoich stronach internetowych.
Straszenie Polaków całkowitym zablokowaniem nowych inwestycji to jednak coś nowego. W podobne tony uderzyli też m.in. szefowie Marvipolu i Develii. Widać, że po długich miesiącach zakrzywiania rzeczywistości firmy deweloperskie wpadają w panikę. Część mniejszych spółek została dzisiaj z kredytami i niesprzedawalnymi mieszkaniami. Atmosfera będzie coraz gorętsza, ja szykuje się już na kolejne apele do KNF-u, rządu i grożenie klientom, że za chwilę nie będzie komu stawiać nowych mieszkań.