REKLAMA

Nadzór w Polsce jest zbyt surowy? Deweloperzy apelują: pozwólcie Polakom kupować mieszkania

Zdolność kredytowa Polaków spadła o połowę w porównaniu do października 2021. Mało kogo stać już na kredyt na mieszkanie. A więc i na mieszkanie. A deweloperom przez to siada sprzedaż. Przekonują więc nadzór bankowy, że to niemożliwe, żeby stopy procentowe w Polsce wzrosły do 11 proc. i że należy poluzować sposób wyliczania zdolności kredytowej. Zwariowali! Nie czytali, że mamy III wojnę światową? 

Nadzór w Polsce jest zbyt surowy? Deweloperzy apelują: pozwólcie Polakom kupować mieszkania
REKLAMA

W październiku 2021 r. było cię stać na 400 tys. zł kredytu na mieszkanie? No to po ostatniej podwyżce stóp dostaniesz w banku tylko 211 tys. zł – wylicza Jarosław Sadowski, analityk firmy Expander.

To oznacza, że jeśli wówczas, w październiku mogłeś kupić na kredyt 60-metrowe mieszkanie, teraz możesz tylko 32-metrowe.

Rzeź, co?

REKLAMA

Popyt na kredyty mieszkaniowe leci w przepaść

Owszem, i bardzo wyraźnie widać ją też w danych Biura Informacji Kredytowej, o których pisałam niedawno w Bizblog.pl. W maju popyt na kredyty hipoteczne w Polsce spadł w przepaść, a liczba wniosków o kredyt na mieszkanie spadła o ponad połowę rok do roku i była najniższa od 15 lat. A w kolejnych miesiącach będzie jeszcze gorzej, bo to nie koniec podwyżek stóp procentowych, które zarzynają zdolność kredytową Polaków.

Ale nie tylko one. Rękę przyłożyła do tego również Komisja Nadzoru Finansowego, która nakazała bankom od kwietnia bardziej restrykcyjnie liczyć zdolność kredytową. Dotąd banki do bieżącej stopy referencyjnej musiały doliczać bufor bezpieczeństwa w wysokości 2,5 pkt proc. na wypadek, gdyby stopy wzrosły. Od kwietnia muszą doliczać aż 5 pkt proc.

To oznacza, że skoro dziś główna stopa NBP wynosi 6 proc., każdy z nas musi mieć taką zdolność kredytową, jakby musiał udźwignąć stopy na poziomie 11 proc. Nic dziwnego, że mało kogo dziś stać na kredyt.

A skoro Polacy prawie nie zaciągają kredytów, nie mają za co kupować mieszkań. A to boli deweloperów, bo sprzedaż zaczyna im siadać.

Deweloperzy interweniują w KNF

Co z tym zrobić? Polski Związek Firm Deweloperskich wpadł na pomysł, że trzeba interweniować w KNF. Dajcie spokój, kto to widział, żeby stopy miały urosnąć jeszcze do 11 proc.?! Przecież już urosły od października 2021 r. o 5,9 pkt proc., więc najgorsze już za nami. Po co robić jeszcze szopkę, straszyć i blokować Polakom możliwość kupienia mieszkania? Czy to nie za duża ostrożność, która niszczy rynek deweloperski?

Polski Związek Firm Deweloperskich skierował do przewodniczącego KNF apel, żeby jeszcze raz przemyślał wydaną zaledwie w marcu rekomendację S i obniżył wymagania. PZFD proponuje, by bufor bezpieczeństwa obniżyć z 5 pkt proc. do 3 pkt proc. w przypadku kredytów o zmiennej stopie procentowej, a dla kredytów o okresowo stałej stopie w ogóle znieść albo obniżyć do 1 pkt proc.

Związek podkreśla przy tym, powołując się na analizy PKO BP, że za skurczenie się zdolności kredytowej Polaków o połowę w 2/3 odpowiada wzrost stóp, ale w 1/3 właśnie rekomendacja S. 

A poza tym przecież stopy na pewno nie dojdą do 11 proc. - przekonują deweloperzy, bo przecież ostatni raz w Polsce stopa referencyjna sięgająca 10 proc. była w latach 2001–2002. No przecież to niemożliwe!

REKLAMA

Nie? Pół roku temu rynek uważał, że podniesienie do stóp do 6 proc. jest mało realne i dojdziemy najwyżej do 4-5 proc. Przypomnę, że dziś poważni bankowi analitycy z ING w swoich oficjalnych prognozach mówią, że 10 proc. jest możliwe.

A gdyby nawet nikt dziś takich prognoz nie formułował? Interesujące, że deweloperzy czują, że najgorsze w gospodarce za nami, biorąc pod uwagę, że przy naszej granicy toczy się od kilku miesięcy wojna, która zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej doprowadziła do pierwszego globalnego kryzysu energetycznego, w którego epicentrum jest Europa. A Michał Fiszer, emerytowany major, pilot i  komentator wojskowy uważa, że III wojna światowa już trwa, o czym mówił ostatnio w wywiadzie dla „Polityki”.

Zazdroszczę deweloperom optymizmu. A może to jednak nóż zbliżający się do gardła?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA