Czym różnią się stopy procentowe od inflacji? Co za kompromitacja, to pytanie pokonało Polaków
Pytanie naszych rodaków o podstawowe pojęcia z zakresu ekonomii to stąpanie po cienkim lodzie, bo ryzyko kompromitacji jest ogromne. Nie spodziewałem się, że rok wałkowania tematu podnoszenia stóp procentowych przyniesie taki skutek, że Polacy zaczną je utożsamiać z podwyżkami w sklepach.
Jeżeli początek jest niejasny, to już spieszę z wyjaśnieniami. Telewizja TTV przeprowadziła sondaż, w którym zapytała Polaków o kilka dość popularnych terminów. Respondentom nie zawracano przy tym głowy abstrakcyjnymi pojęciami w rodzaju PKB czy zysku operacyjnego.
Na tapetę wzięto za to popularny ostatnio temat stóp procentowych. Ankieterzy zapytali, czym różnią się one od inflacji. Pytanie z gatunku absurdalnych, bo trudno powiedzieć, co oba te słowa łączy. Wygląda jednak na to, że części respondentom częste zestawianie wzrostu stóp jako odpowiedzi na rosnące ceny wywołało proste skojarzenie:
Stopy procentowe=inflacja. Że co?
Tak, zdaniem co ósmego ankietowanego oba te pojęcia można stosować zamiennie. Żadna różnica. Kolejne 31 proc. uważa, że oba terminy są bardzo podobne, ale nie aż tak, by sobie nimi żonglować. Uff, przynajmniej tyle.
Jeżeli dodamy do tego 11 proc. osób, które szczerze i bez kombinowania przyznały, że nie mają pojęcia, o co chodzi, to okazuje się, że grubo ponad połowa Polaków nie ogarnia różnicy między stopami procentowymi a inflacją.
Śmieszne? Nie do końca. Wysokość stóp procentowych ma przecież wpływ nie tylko na sytuację finansową kilku milionów Polaków, którzy zaciągnęli wcześniej kredyty hipoteczne. Po głowie dostają też m.in. osoby z pożyczkami ratalnymi i chwilówkami.
Nie miałoby to może dużego znaczenia, gdyby nie to, że wielu ankietowanych daje do zrozumienia jedną rzecz:
Ledwie dopinamy swój budżet domowy
Co piąty respondent już teraz ostro zaciska pasa, aż 63 proc. twierdzi, że o oszczędzaniu można zapomnieć. Ledwie wystarcza na bieżące wydatki.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że najgorsze jeszcze przed nami. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej przebąkują, że stopy pójdą w górę. Inflacja zresztą też, ale pamiętajcie, że nie oznacza to, że to to samo. Możliwe, że niejedno gospodarstwo domowe będzie się musiało ratować pożyczką. I wyobraźcie sobie wtedy to zdenerwowanie jednych wiadomościami, że RPP podnosi inflację i w sklepach będzie drożej. Albo drugich, gdy zorientują się, że w dyskontach jest drożej, co niechybnie będzie oznaczało, że bank przelicza im właśnie ratę kredytową.
Kończę przeglądać ankiety i w ręce wpada mi jeszcze jedna perełka. Aż 85 proc. ankietowanych sądzi, że jest świetnie zorientowana w działalności firm windykacyjnych. Nie chciałbym być złośliwy, ale nie dziwi mnie to zupełnie. Nie po wcześniejszych wyznaniach.