Zamknijcie na chwilę oczy i wyobraźcie sobie, że czternasta emerytura nie jest kiełbasą wyborczą, choć jest, bo przecież będzie wypłacana we wrześniu, tuż przed wyborami. Ale załóżmy, że służy ona jednak temu, by pomóc seniorom przetrwać do końca miesiąca. Zrzucając pieniądze z helikoptera wszystkim, podbijemy inflację i koło się zamyka. A może by tak wypłacać czternastki nie wszystkim, ale wyłącznie kobietom?
14. emerytura miała być wypłacana na przełomie sierpnia i września, podobnie jak to było w 2022 r. Teraz okazało się, że będzie we wrześniu. Wniosek jest dość prosty: im bliżej wyborów nastąpi ta wypłata, tym większa szansa na wdzięczność okazaną w głosowaniu wyborczym zaplanowanym na 15 października. A emerytów, którzy tę wdzięczność mogą okazać mamy około 6 mln.
Uprzywilejowanie skazuje kobiety na biedę
Ale zostawmy kiełbasę. Dlaczego czternastki powinniśmy wypłacać tylko kobietom? Bo to im właśnie najtrudniej wyżyć do końca miesiąca ze świadczenia emerytalnego i to im należy przede wszystkim pomóc. Przejdę od razu do sedna: średnia emerytura dla kobiet wypłacana przez ZUS wynosi około 2 tys. zł netto, natomiast średnia emerytura mężczyzn to ok. 3200 zł netto. Różnica jest ogromna - kobiety otrzymują świadczenie o ponad 30 proc. niższe niż mężczyźni i ok. 15 proc. niższe niż średnia dla obu płci.
Wniosek jest prosty - kobiety mają znacznie trudniejsze zadanie niż mężczyźni, te pieniądze są po prostu za małe, by z nich wyżyć. A mówiąc inaczej – kobiety są dyskryminowane.
Oczywiście za te różnicę odpowiada fakt, że kobiety pracują o pięć lat krócej, bo obowiązuje je niższy wiek emerytalny. W dodatku ich średni czas trwania życia i jest dłuższy niż mężczyzn, więc krócej gromadzony kapitał emerytalny musi być podzielony przez dłuższy czas trwania życia na emeryturze. Ale to wszystko może prowadzić do innego wniosku - że to mężczyźni w Polsce są dyskryminowani, skoro każe im się pracować dłużej. I to też prawda. Skandalem jest więc, że nadal nie doprowadziliśmy do zrównania wieku emerytalnego.
Ale wróćmy do czternastek.
Nakręcamy inflację
W środę Rada Ministrów za pomocą rozporządzenia zdecydowała, że czternasta emerytura w tym roku wyniesienie nie 1588,44 zł, czyli tyle, ile obecnie wynosi minimalna emerytura, ale aż 2650 zł brutto. To 2202,50 zł netto, czyli o ok. 838 zł netto więcej. Ta niespodziewana podwyżka oznacza, że rząd w tym roku wyda na czternastki nie 11,6 mld zł, jak planował, ale aż 20 mld zł.
Co się stanie z tymi pieniędzmi? Trafią do sklepów, utrudniając walkę z inflacją, bo ceny wzrosną z powodu dodatkowej kasy wrzuconej na rynek. A to z kolei najbardziej odczuwają ci, którzy mają niskie dochody, czyli właśnie kobiety na emeryturze. I koło się zamyka, bo większe pieniądze z ZUS ostatecznie dalej nie będą wystarczać do pierwszego. Żeby więc nie nakręcać inflacji, uderzając w najbiedniejszych - nie tylko zresztą emerytów - można by po prostu wprowadzić kryterium dochodowe, powyżej którego świadczenie wcale nie jest wypłacane. Ale wtedy efekt PR-owy jest mniejszy.
Można też wypłacać je WSZYSTKIM kobietom, i móc wtedy bez końca na wiecach powtarzać, że dostaną je WSZYSTKIE kobiety. A mężczyźni? Z ostatniego raportu ZUS wynika, że 73,6 proc. populacji mężczyzn pobiera emeryturę w wysokości powyżej 3 tys. zł, podczas kiedy takie świadczenie otrzymuje 34,5 proc. kobiet. Jednocześnie aż 42,5 proc. z nich pobiera świadczenia mniejsze niż 2,4 tys. zł.