3000 zł – tyle miała zapłacić ukraińska sprzedawczyni jednej z lodziarni w Polsce za to, że położyła paragon na ladzie, a nie wcisnęła go na siłę klientowi do ręki tudzież ukradkiem nie wsunęła mu go do kieszeni albo podstępem umieściła w portfelu. Skarbówka nie ustaje w wysiłkach, by wystraszyć Polaków, ale takimi akcjami tylko się ośmiesza.
O tej sprawie było głośno na początku września, gdy polsatowska Interwencja przedstawiła historię młodej Ukrainki sprzedającej lody, której skarbówka wlepiła 3000 zł kary. Inspektorowi nie spodobało się, że dziewczyna paragon położyła na ladzie, a nie wręczyła klientowi do ręki.
Kara została ostatecznie uchylona przez Krajową Administrację Skarbową, ale przepisy nie regulują sposobu wręczania paragonów konsumentom, co prowadzi do kuriozalnych sytuacji – wskazuje Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy inFaktu.
Paragon trzeba wcisnąć klientowi do ręki
Przyszedł do mnie klient, ja nabiłam dwie gałki i wydałam mu paragon, położyłam tutaj na ladzie. I poszłam nakładać lody. Po tym przyszły dwie osoby i powiedziały od razu, że mam mandat i mam to zapłacić. Zapytali się, ile mam lat, czy jestem pełnoletnia i czy jestem Ukrainką. Ja powiedziałam, że tak - relacjonowała Interwencji Julia Myszalowa.
Skarbówka uznała, że paragon został wręczony w nieprawidłowy sposób. Zdaniem kontrolera sprzedawczyni powinna przekazać klientowi do ręki, a nie kłaść na ladzie. Tymczasem przepisy podatkowe nie precyzują, w jaki sposób należy wydawać dowody zakupu.
Piotr Juszczyk, ekspert inFaktu, wskazuje, że sytuacje, w których sprzedawcy wydają paragony i zamiast dać je klientowi do ręki, kładą je na ladzie, są powszechnym zjawiskiem.
Często konsumenci odmawiają przyjęcia pokwitowania. Powstaje więc pytanie, czy gdy klient coś kupuje, a sprzedawca wręcza mu paragon i kładzie go na ladzie, to jest to niepoprawne zachowanie? – zastanawia się doradca podatkowy.
Jego zdaniem jeśli akurat przeprowadzana jest kontrola, to faktycznie może się wydawać, że paragon nie został wręczony klientowi osobiście.
To kuriozalna sytuacja, biorąc pod uwagę, że wielu konsumentów zwyczajnie nie chce odbierać paragonów. Z kolei prawo w żaden sposób nie reguluje, w jaki sposób paragony mają być wydawane klientom – komentuje.
Kontroler skarbówki przesadził
W opinii Piotra Juszczyka warto zastanowić się, w jaki sposób placówki handlowe mają wydawać konsumentom paragony. Wskazuje, że sprzedawcy mogliby dawać je razem z torbami czy – w tym konkretnym przypadku – z wafelkiem.
Jak zauważa, wtedy nie byłoby wątpliwości, że dokument trafił bezpośrednio do ręki klienta.
W mojej ocenie przypadek lodziarni to przykład naruszenia zasad kontroli. Tego typu sytuacje nie powinny mieć miejsca, a takie działania organów podatkowych powinny być wyjątkiem, a nie regułą – podsumowuje ekspert.
Więcej wiadomości o skarbówce, paragonach i klientach
Jak podkreśla, taki mandat za rzekome przewinienie działa na niekorzyść organów podatkowych i państwa, podważa zaufanie do instytucji i jest sprzeczne z wszelkimi zasadami.
Weź paragon, nie bądź jeleń
Ministerstwo Finansów od 2004 r. próbuje promować wśród klientów zwyczaj odbierania i upominania się o paragony podczas ogłaszanych 2-3 razy w roku sezonowych akcji Weź paragon (wakacje, ferie, okres świąteczny). Towarzyszą one zazwyczaj kontrolnemu wzmożeniu fiskusa, która w tym czasie wysyła w teren zastępy urzędników, by tropili sprzedawców, którzy nie dopełniają obowiązku fiskalizacji.
Zastanawiam się, ile takich paragonów położonych na ladzie zostało zakwestionowanych przez skarbówkę, ale nigdy o nich się nie dowiemy, bo wystraszeni sprzedawcy nie wpadli na pomysł, by napisać do TVN-u czy Polsatu.
Przypominam: pierwsze odwołanie od decyzji skarbówki o nałożeniu kary finansowej 3000 zł zostało odrzucone. KAS zmienił decyzję, gdy o sprawie zaczęły trąbić media.