REKLAMA

Ważą się losy cen prądu w 2024 r. Sprzedawcy energii chcą dużej podwyżki

Akceptowalne koszty energii elektrycznej zawdzięczamy obecnie tylko zamrożeniu cen i dopłatom państwa, ale ten stan nie będzie trwał wiecznie. Bardzo możliwe, że już od 1 stycznia dostaniemy rachunki odpowiadające rzeczywistym kosztom wytworzenia energii w Polsce, a to oznacza skokowy wzrost cen. Sprzedawcy energii przesłali Urzędowi Regulacji Energetyki swoje propozycje cenowe i URE ma teraz nieco ponad miesiąc, by znaleźć złoty środek między żądaniami spółek a oczekiwaniami społecznymi.

Ważą się losy cen prądu. Spółki chcą dużej podwyżki
REKLAMA

Zamrożenie cen na krótką metę wydaje się cudowną bronią przeciw drożyźnie, ale jeśli ustalone kwoty za bardzo rozmijają się z realiami rynkowymi, a co gorsza, ta różnica nawet pogłębia się, to w pewnym momencie musi nastąpić szok cenowy. Tak było z zamrożeniem cen paliw na Węgrzech, a teraz podobny scenariusz może nas czekać z cenami prądu w Polsce.

REKLAMA

Zamrożenie cen prądu do końca 2023 roku

Obowiązujące zamrożenie cen prądu na poziomie 90 groszy za kilowatogodzinę obowiązuje tylko do końca roku i na razie nie wiadomo, co nas czeka w przyszłym. Rząd deklarował, że decyzję w tej sprawie podejmie po wyborach, a te okazały się dla niego bardzo niekorzystne i raczej wkrótce zmieni się ekipa za sterami państwa, co mocno skomplikowało dotychczasowe kalkulacje.

Niezależnie od takich nadzwyczajnych działań rządu jak zamrożenie cen, rynek energii jest w Polsce regulowany, co oznacza, że zaproponowane przez spółki energetyczne taryfy podlegają zatwierdzeniu przez Urząd Regulacji Energetyki. Działający na naszym rynku sprzedawcy prądu przesłali już URE swoje propozycje taryfowe i choć na razie żadnych oficjalnych informacji na ten temat nie ma, są sygnały, że szykuje się duża podwyżka.

Do Urzędu Regulacji Energetyki wpłynęły wszystkie wnioski taryfowe od największych spółek zajmujących się sprzedażą i dystrybucją energii elektrycznej. Rozpoczęliśmy ich analizę – ogłosił prezes URE Rafał Gawin na twitterowym koncie urzędu.

Więcej o cenach energii elektrycznej przeczytacie w tych tekstach:

Dziennikarze RMF FM dowiedzieli się, że spółki samą dostawę energii wyceniły na 70-80 groszy za kilowatogodzinę, a do tego trzeba doliczyć drugie tyle w postaci opłat dystrybucyjnych i podatków. To daje finalną cenę kilowatogodziny na poziomie 1,50 zł, czyli wzrost kwot na rachunkach przy takim samym zużyciu sięgnie około 60 procent.

Prezes URE stwierdził, że „niezależnie od tego, czy podwyżki wyniosą 50, 60 czy 70 proc., będą to wzrosty trudne do zaakceptowania przez społeczeństwo”. Gawin jest zwolennikiem odmrożenia taryf, ale w sposób rozłożony w czasie zamiast jedną decyzją. Szef URE wyjaśnia, że takie działanie ochroni odbiorców przed szokiem cenowym związanym z kilkudziesięcioprocentową podwyżką.

Decyzja URE w grudniu

REKLAMA

Wszystko teraz zależy od tego, jak potoczą się losy tworzenia nowego rządu. Jeśli obecna ekipa będzie grać na maksymalne opóźnienie oddania władzy, to nowa rada ministrów może mieć bardzo mało czasu na wprowadzenie nowych zasad ustalania cen prądu w przyszłym roku. Nie wiadomo też do końca, na jaki wariant zdecyduje się prawdopodobna przyszła koalicja.

Jak niedawno pisał Michał, do końca 2023 roku obowiązuje zamrożenie ceny energii, dzięki czemu do określonego poziomu zużycia ważny jest cennik z 2022 r. - do 3000 kWh rocznie dla gospodarstw domowych, do 3600 kWh dla gospodarstw z osobami z niepełnosprawnością oraz do 4000 kWh dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny i rolników. Powyżej tych limitów obowiązuje wyższa stawka, którą również zamrożono do poziomu maksymalnie 693 zł netto za MWh.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA