Tankuj, ile wlezie! Po majówce ceny paliw mogą mocno zdrożeć
Sygnał do majówkowych promocji pierwszy wysłał Orlen, a kolejni gracze na rynku paliw nie chcąc zostać w tyle, szybko dopasowali do tego swoje oferty. I wychodzi na to, że jak Polska długa i szeroka w najbliższych dniach tankowanie będzie tańsze średnio o parędziesiąt groszy na litrze. Ale zdaniem analityków na tym dobre informacje dla tankujących w Polsce się kończą. Bo jak już wrócimy z majówkowy wojaży, to zdecydowane podwyżki mają nas postawić do pionu.
Orlen właśnie ustawia się bardziej frontem do klienta i zachęca kierowców majówkowymi promocjami, dzięki którym do 5 maja można tankować o 30 gr taniej na litrze (w przypadku posiadaczy Karty Dużej Rodziny nawet o 40 gr). Zaraz potem obniżki na najbliższy tydzień ogłosiły też stacje Moya, stacje MOL oraz Lotos i Circe K. W Shell Polska nie zdecydowali się na obniżki, ale za to przez cały maj będą naliczać punkty lojalnościowe razy trzy.
Będzie to czas, kiedy koszty tankowania spadną dla wielu wyjeżdżających. Grono sieci, które zaproponowały w okresie majówkowych podróży możliwość obniżenia rachunków, jest bardzo znaczące – rabaty na paliwach tradycyjnych mogą wynieść w zależności od dystrybutorów od 10 do 30 gr na litrze przy spełnieniu pewnych warunków programów lojalnościowych - komentuje dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.pl.
Być może więc przez tak wyraźnie zniżone ceny paliw za chwilę będziemy świadkami gremialnego ruszenia kierowców na stacje w Polsce. I dobrze, bo potem, jak już majówka minie, wcale nie ma być tak przyjemnie.
Ceny paliw: po majówce przywitamy 7 zł?
Tak pesymistyczny scenariusz przewiduje Michał Stajniak, wicedyrektor Działu Analiz XTB, który zwraca uwagę, że mamy do czynienia jednak z chwilowymi promocjami, po których ceny paliw powrócą do normalnych poziomów. A tutaj widać wyraźnie tendencję wzrostową.
Powodem wzrostu cen jest utrzymujący się wysoki popyt na paliwa, w szczególności w Europie. Tzw. „crack-spread”, który może być wskaźnikiem dla popytu w Europie, utrzymuje się trendzie wzrostowym od października zeszłego roku i pozostaje na poziomach podobnych, kiedy to rok temu za litr baryłki ropy Brent płaciliśmy 90–95 dol. - tłumaczy Stajniak.
Więcej o cenach paliw przeczytasz na Spider’s Web:
Dlatego, zdaniem eksperta, absolutnie nie można wykluczyć, że ceny paliw powrócą powyżej poziomu 7 zł za litr, jeśli tylko cena ropy utrzyma się na wysokim poziomie.
Popyt raczej nie powinien spaść w najbliższym czasie, a zbliżający się okres letni sugeruje nawet jego odbicie, co przy ograniczonych mocach rafineryjnych w Europie może skutkować dalszym wzrostem cen paliw - przewiduje Michał Stajniak.
Ten pomajówkowy zryw paliwowy może swój ślad zostawić na odczytach inflacji, co z kolei może być kolejną złą informacją dla tych, którzy uparcie wypatrują obniżki stóp procentowych.
Cena ropy w kleszczach polityki
A przecież i tak już jest drogo, nie licząc tych promocji. Cena benzyny Pb95 przekroczyła 6,70 zł za litr i tym samym jest najwyższa od kwietnia 2023 r. Droższa jest także ropa, która na początku maja 2023 r. kosztowała mniej niż 80 dol. za baryłkę. Obecnie Brent wyceniana jest na ok. 87 dol., a WTI - na ponad 83 dol.
Ceny są jeszcze odległe od poziomów, które mogłyby doprowadzić do tzw. destrukcji popytu, ale nie można wykluczyć działań idących w kierunku obniżenia cen ropy - twierdzi wicedyrektor Działu Analiz XTB.
Analityk zwraca uwagę szczególnie na dwa elementy tej układanki. Pierwszym są wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, zaplanowane na 5 listopada br. Walczący o reelekcję Joe Biden zrobi wszystko, żeby obniżyć ceny w końcówce wakacji. A z kolei przybierający na sile konflikt na Bliskim Wschodzie mógłby skłonić Arabię Saudyjską i innych producentów ropy do przywrócenia części ograniczonego wcześniej wydobycia.