Pamiętacie, jak w środku tegorocznego kwietnia zrobiło się lato? Słupki rtęci szalały, przyzwyczajając nas kolejny miesiąc do tego, ze rekordy ciepła już chyba zostaną z nami na stałe. Ale byli też tacy, którzy tych kilka tygodni temu klęli na czym świat stoi. A wszystko przez przyszłe ceny żywności. Wiedzieli, że te szaleństwa pogodowe wyjdą nam bokiem. Widzimy to teraz w rekordowych cenach owoców.
Działający na zlecenie Komisji Europejskiej badacze z programu Copernicus Climate Change Service (C3S) nie mają cienia wątpliwości: kwiecień 2024 r. był 11. miesiącem z rzędu, który pobił rekordy temperatury. Dane IMGW-PIB również są mocno jednoznaczne: od 1 stycznia do 15 kwietnia średnia temperatura w kraju była aż o 3,85 st. C wyższa od normy z lat 1991–2020. A miesiąc wcześniej, w marcu, słupki rtęci też potrafiły wskazywać temperaturę w granicach 25–26 st. C. Efekt? Okres wegetacyjny roślin zwariował na dobre.
Okres wegetacji to czas intensywnego wzrostu rośliny. Po jego zakończeniu rośliny jednoroczne zamierają, zaś rośliny wieloletnie wchodzą w tzw. stan spoczynku. Ocieplenie może powodować to, że okres spoczynku dla roślin będzie niewystarczający. Nie wiadomo, czy okres spoczynku będzie na tyle długi, by te mogły się zregenerować i prawidłowo rozwijać - tłumaczy w rozmowie z national-geographic.pl dr hab. inż. Marzena Sujkowska-Rybkowska z Katedry Botaniki ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Zbyt wczesna i za bardzo też upalna wiosna razem z kwietniowymi przymrozkami zdemolowały plany wielu polskich rolników, którzy liczą największe od lat straty. Dlatego właśnie ceny owoców na razie tak szokują.
Ceny owoców: nie tylko czereśnie idą na rekord
W ostatnich dniach internet zapłonął przez przesyłane zdjęcia z różnych targowisk, gdzie ceny żywności szokują. Najwcześniejszych czereśni potrafią kosztować 200 zł i więcej za kilo. W przypadku tych owoców zbiory do tej pory zaczynały się raczej w czerwcu i trwają do przełomu sierpnia i września. Teraz jednak wszystko przyspieszyło i importowane owoce są przez to po prostu drogie. Być może sytuacja zmieni się już w połowie maja, kiedy na straganach powinny zacząć pojawiać się polskie czereśnie. Być może, bo polscy sadownicy przekonują, że są w fatalnej sytuacji.
Przez pogodowe zawirowania muszą zmieniać plany i też pewnie po ich stronie nie będzie zbyt tanio. Tymczasem na kolejnego bohatera owocowej drożyzny wyrasta borówka. Jak wynika to z notowań cenowych Łódzkiego Rynku Hurtowego Zjazdowa S.A.: 1 kg tych owoców z importu wyceniany jest obecnie od 30 do 40 zł za kilo; kiwi jest od 12 do 14 zł; a gruszka konferencja kosztuje maksymalnie ok. 8 zł. Ta krajowa jest znacznie tańsza: od 3,50 do 6 zł za 1 kg. Wśród rodzimych owoców prym cenowy na razie wiedzie jabłko szara reneta: maksymalnie 4 zł za kilo.
Więcej o cenach żywności przeczytasz na Spider's Web:
A jak się teraz mają ceny z Warszawskiego Rolno-Spożywczego Rynku Hurtowego Bronisze S.A.? Tutaj bez większych niespodzianek. Liderem cenowym jest importowana czereśnia, z maksymalną ceną na poziomie 95 zł za 1 kg. Drogie są też maliny: od 70 do 85 zł za 1 kg. Rodzime truskawki wyceniane są 12 do 20 zł, a te importowane od 10 do 13 zł. A najdrożej za importowanego grapefruita trzeba dać nawet 16 zł. Za importowane mandarynki z kolei zapłacimy teraz nie więcej niż 12 zł, a za nektaryny maksymalnie 22 zł.
Jeszcze z końcem kwietnia można było mieć poważne obawy, co do ceny truskawek, które potrafiły kosztować nawet 40 zł za kilo. Ale to już nieaktualne. Portal sad24.pl informuje o wyraźnym wzroście podaży, co spowodowało spadek cen tych owoców. I tak ma być aż do przełomu czerwca i lipca.
Niektóre plantacje maksymalnie na 30 proc. obrotach
Wysokie ceny owoców szokują klientów, a z kolei sadownicy coraz głośniej mówią o koniecznej pomocy rządu. O taką już oficjalnie apelują hodowcy owoców z powiatów kraśnickiego i opolskiego, którzy rozmawiali na ten temat z Andrzejem Majem, wicewojewodą lubelskim.
Straty sięgają w niektórych uprawach nawet 100 proc. Dodatkowo muszą utrzymać plantację przez ten rok, w którym nie będzie zbiorów lub będą na poziomie kilkunastu, maksymalnie 30 proc., a koszty będą cały czas ponoszone przez sadowników, plantatorów - stawia sprawę jasno wicewojewoda i jednocześnie przyznaje, że taka sytuacja wymaga centralnego wsparcia.
Lubelska Izba Rolnicza zwraca uwagę, że kwietniowe przymrozki spowodowały spadek temperatury nawet 11 st. poniżej zera.
Większość plantacji owocowych w trakcie przymrozków znajdowało się w fazie kwitnienia i początkowego wzrostu związków owocowych. Problem przemarznięcia dotknął również plantacji truskawek, malin, agrestu, czy porzeczki, w szczególności ich wczesnych odmian - czytamy w stanowisku Izby.