Lepiej nie być bogatym i zarabiać mniej niż 10 tys. zł, bo wtedy drożyna mniej boli. O dziwo, ta drożyzna boli bardziej bogatych niż zarabiających jedynie pensję minimalną. Dziwne? Tylko pozornie. Ci zarabiający powyżej średniej krajowej naoglądają się luksusowego życia na TikToku albo innym Instagramie i potem płaczą po nocach, że nie stać ich na rejs dookoła świata.
Rozdawanie podwyżek pracownikom na prawo i lewo się kończy, a przyszły rok będzie pod tym względem znacznie słabszy niż obecny - wynika z najnowszego badania agencji zatrudnienia Randstad Polska.
W pierwszej połowie 2025 r. 10-procentowe podwyżki planuje tylko 7 proc. badanych pracodawców. Jeśli firmy planują jakieś podwyżki dla pracowników, to najczęściej w przedziale 4-7 proc., przy czym na górny zasięg widełek mogą liczyć ci, którzy zarabiają pensję minimalną, a podwyżka wynika po prostu z ustawowego obowiązku, bo w przyszłym roku pensja minimalna ma wzrosnąć o 366 zł do 4666 zł brutto.
Pewnie myślicie, że to źle, więc żeby poprawić wam humor, wyjaśnię teraz, dlaczego to w pewnym sensie dobre wiadomości. I wcale nie chodzi o to, że hamujące podwyżki wynagrodzeń będą argumentem dla RPP, żeby wcześniej niż później obniżać stopy procentowe.
Chodzi o to, że pewne badania pokazują, że lepiej nie zarabiać za dużo, bo zamożni czują się bardziej sfrustrowani wysokimi cenami niż ci zarabiający ustawowe minimum.
Dlaczego bogaty czuje się biedakiem?
To też nie jest opowieść o tym, że bogaci mają większy ból głowy, bo muszą myśleć, jak mądrze zainwestować nadwyżki finansowe. Albo boją się, że stracą zainwestowany majątek.
To jest w gruncie rzeczy opowieść o tzw. deprywacji relatywnej, czyli o tym, co kilka tygodni temu opisywała „Gazeta Wyborcza” w tekście tłumaczącym, dlaczego osoby zarabiające 15 tys. zł czują się biedne.
Streszczę wam odpowiedź: bo mają poczucie, że ich wynagrodzenie nie pozwala im na zaspokojenie potrzeb, tylko rzecz w tym, że punktem odniesienia nie są jakieś obiektywne potrzeby podstawowe, ale aspiracje.
To zjawisko było opisane już jakiś czas temu przez naukowców, ale jeśli nie wierzycie, bo teoretyzowali zza biurka, to mam na dowód badania polskich naukowców, którzy wyszli do ludzi i zbadali to ilościowo.
A badali to po raz drugi eksperci z Katedry Prawa i Ekonomii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Kaliskiego w pierwszej połowie tego roku za pomocą opracowanego przez siebie wskaźnika BBE - Barometr Bezpieczeństwa Ekonomicznego gospodarstw domowych.
Zarabiasz więcej niż 10 tys. zł, możesz mieć problem
Badanie nie dotyczyło wyłącznie osób dobrze zarabiających, dotyczyło tego, jak Polacy w ogóle oceniają swoje bezpieczeństwo ekonomiczne i - tak na marginesie - oceniają je lepiej niż jesienią 2023 r. podczas pierwszej edycji badania. Znacznie lepiej.
Skala BBE to 0-1 pkt. i rok temu wynosił 0,33 pkt., w tym roku już 0,48 pkt., co oznacza, że wzrósł o połowę.
Ale w tym badaniu uwagę zwraca coś innego. Okazuje się, że subiektywna ocena bezpieczeństwa finansowego w grupie osób zarabiających pensję minimalną albo i mniej wynosi 0,46-0,47 pkt., podczas gdy w grupie osób najwięcej zarabiających w tym badaniu zdefiniowanych jako 10 tys. zł +, wskaźnik ten wcale nie jest bardzo wyraźnie wyższy i wynosi 0,53 pkt.
A dodatkowo, jak wyjaśniają naukowcy analizujący to badanie na łamach „Rzeczpospolitej”, duża część w tej grupie osób zamożnych ma subiektywne poczucie bezpieczeństwa finansowego ostro poniżej średniej dla swojej grupy.
Jane, wyjaśnienie może być częściowo takie, że osoby zarabiające pensję minimalną nie mają wysokich kredytów hipotecznych, które ich dławią, bo nigdy nie było ich na to stać, bogaci zaś mogli załadować się kredytowo pod korek i teraz cierpią.
Ale w badaniach jednocześnie wyszło, że to właśnie osoby w tej grupie najlepiej zarabiających najczęściej wykazywały niską tolerancje na inflację, to one najczęściej wskazywały na ceny różnych dóbr jako absurdalnie wysokie, choć jednocześnie przyznawały, że ich na nie stać.
Więcej wiadomości Bizblog.pl o zakupach
A w tym samym czasie osoby z najniższymi zarobkami rzadziej narzekały na drożyznę - po prostu na pewne rzeczy ich nie stać i już i nie ma się co frustrować z tego powodu. Dzięki temu właśnie ich poczucie bezpieczeństwa finansowego wcale nie odstaje od poczucia osób najlepiej zarabiających.