Unia Europejska chce, żebyśmy się czuli biedakami? Eurohejterzy i zwolennicy teorii spiskowych już się podjarali? To mam złe wieści - unijni urzędnicy nie robią tego celowo. Czego dokładnie? Od 2027 r. znów przykręcą śrubę płatnościom gotówkowym. To ze względu na bezpieczeństwo, ale efekt uboczny rzeczywiście może być taki, że ludzie po prostu nie mając w ręku rzeczywistych pieniędzy, przestaną czuć, że naprawdę je mają.
Intuicyjnie sami pewnie wiecie, że inaczej jest płacić żywą gotową, a inaczej elektronicznymi pieniędzmi. Intuicja podpowiada, że jak wydajecie gotówkę zamiast płacić kartą, bardziej czujecie jej ciężar, a płatność kartą jakoś umyka głowie i w ten sposób można zrobić się za bardzo rozrzutnym.
Ale na te wasze intuicje spojrzeli naukowcy i wyciągnęli wniosek, że żeby mieć poczucie posiadania pieniędzy, czyli w sumie czuć się lepiej i bezpieczniej, lepiej posługiwać się właśnie gotówką, a nie kartą płatniczą.
Dotykanie pieniędzy, ich zapach, jest ważny
Badania na ten temat przeprowadził brytyjski University of Surrey i wcale nie na własnym podwórku, ale w dwóch różnych kręgach cywilizacyjnych - w Nowej Zelandii i w Chinach.
Wyszło oczywiście, że zgodnie z intuicją płacenie gotówką wpływa na nasze wydatki - i to pozytywnie, bo gotówka sprzyja zachowaniu umiaru w wydatkach i ich lepszemu kontrolowaniu. Wydając gotówkę ludzie mają poczucie straty, nawet smutek i poczucie winy, dlatego wydajemy ją mądrzej.
Więcej wiadomości Bizblog.pl o zakupach
Ale jest też aspekt psychologiczny - gotówka wzmacnia głębokie poczucie własności, którego elektroniczne pieniądze nie dają. Jej zapach, dotyk i akt liczenia – tworzy emocjonalne połączenie. I co z tego? To, że dopiero wtedy czujesz, że masz pieniądze. Jak nie dotykasz fizycznej gotówki, przy tym samym jej zasobie, trudniej poczuć się „posiadaczem”.
Naukowcy stwierdzają, że w tym psychologicznym kontekście nie można uznać gotówki za przestarzałą i zupełnie przerzucić się na płatności cyfrowe, bo to ważne, by ludzie czuli wartość pieniądza.
Tylko że świat chce wam to zabrać. I to chce coraz bardziej, nie marchewką, a kijem. Unia Europejska wymusi bowiem 10 lipca 2027 r. stosowanie nowego limitu na transakcje gotówkowe na terenie Wspólnoty.
Czy Polacy oberwą nowym zakazem?
Nowy limit to 10 tys. euro. Kto jest miłośnikiem gotówki i już się wściekł, powinien teraz odetchnąć, bowiem limit ten dotyczy jedynie przedsiębiorców, a nie osób fizycznych.
W dodatku Polaków właściwie nie dotknie i to nie dlatego, że mamy w UE jakieś fory, ale dlatego, że nasz rząd już wcześniej wprowadził jeszcze bardziej restrykcyjne zasady, a poszczególne kraje mogą ustalać samodzielnie własne limity na jeszcze niższym poziomie.
No i dlatego właśnie owe 10 tys. euro nic polskim przedsiębiorcom nie zrobi, bo ich aktualnie dotyczy limit 15 tys. zł, powyżej którego nie można posługiwać się gotówką, a konieczny jest przelew.
Powód to oczywiście walka w praniem pieniędzy i przeciwdziałanie terroryzmowi. Ale powinniście zapytać, co znaczy, że nie wolno płacić gotówką sum większych niż 15 tys. zł? Przedsiębiorca pójdzie za to do więzienia? Dostanie mandat?
Nie, ale sankcja i tak jest dotkliwa - wszystko, co powyżej 15 tys. zł, a nie zostało zapłacone przelewem, nie może być przez przedsiębiorcę zaliczone w poczet kosztów uzyskania przychodu - przypomina prawo.pl.
A ja przypominam o tym wam wszystkim, bo wiadomo, że Polska to kraj pełen przedsiębiorców, jest więc komu uważać na te limity - mamy 5 mln firm na 17 mln wszystkich Polaków aktywnych zawodowo.
(Tak, owszem, szydzę właśnie z farbowanych lisów, którzy tylko udają firmy, uciekając na fikcyjne B2B).
W każdym razie, pozostałe 12 mln tych, którzy firmami nie są, i ci nieaktywni zawodowo też, bo przecież też są konsumentami, wcale w przyszłości nie mogą być pewni, że zawsze będą mogli swobodnie szastać gotówką. Biorąc pod uwagę zapędy UE, nie można wykluczyć, że w końcu zakazy dużych transferów gotówkowych dotkną też osób fizycznych w zwykłym obrocie konsumenckim.
I dobrze.