Polski rząd mówi o korzystnej tendencji. W Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA nazywają to kryzysem
Bezrobocie spada, wynagrodzenia i zatrudnienie rosną, przy czym pensje idą jak burza, ale liczba zatrudnionych w firmach już nie tak bardzo. Ministerstwo przekonuje, że to „pozytywna tendencja”, w USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech nazywają to kryzysem na rynku pracy. To jak to jest w końcu?
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii podało, że stopa bezrobocia rejestrowanego po obniżce 0,1 pkt. proc. w stosunku do maja wyniosła w czerwcu 6 proc. Liczba osób bez pracy po raz pierwszy w tym roku spadła poniżej miliona osób do 994,9 tys. W porównaniu do stanu z końca maja zmniejszyła się o 31,9 tys. osób, czyli o 3,1 proc. Pełne dane Głównego Urzędu Statystycznego poznamy 23 lipca.
Po raz kolejny z rzędu najniższym bezrobociem pochwalić się może Wielkopolska (3,5 proc.). Największy odsetek osób bez pracy ma warmińsko–mazurskim (9,2 proc.).
Z opublikowanych 1 lipca danych Eurostatu wynika, że w maju stopa bezrobocia wyniosła w Polsce 3,8 proc. GUS podał, że w tym czasie było to 6,1 proc. Różnica wynika z odmiennej definicji bezrobotnego. Zharmonizowana stopa bezrobocia w Unii Europejskiej (27) wyniosła 7,3 proc., a w strefie euro – 7,9 proc.
Bezrobocie spada, pensje rosną. Raj!
Dzisiejsze dane pokazują, że tendencje na rynku pracy są korzystne, na co oczywiście miały wpływ podejmowane przez rząd działania osłonowe w walce z pandemią COVID-19
– podkreśliła wiceminister Iwona Michałek.
Czy rzeczywiście są to tak korzystne trendy, jak przekonuje wiceszefowa resortu pracy? Otóż nie do końca. Dosłownie kilka dni temu na łamach Bizblog.pl Agata zwracała uwagę, że niskie bezrobocie idące w parze z dynamicznym wzrostem wynagrodzeń to znak, że pracodawcom zaczyna brakować rąk do pracy.
GUS podał niedawno, że w maju przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o ponad 10 proc. do 5637 zł. I ponoć wcale nie jest to jednorazowy wyskok, bo ponoć w czerwcu pensje też poszły w górę o ok. 10 proc. (GUS poda dane 19 lipca), a w kolejnych miesiącach będą rosnąć w niewiele niższym tempie.
Wynagrodzenia wzrosły o ponad 10 proc., ale już zatrudnienie wzrosło w maju tylko o 2,7 proc. W kolejnych miesiącach ma być ponoć jeszcze gorzej...
A co jeśli Polacy znów wyjadą do Wielkiej Brytanii?
Dlaczego może być gorzej z zatrudnieniem? Bo brak rąk do pracy nie jest wyłącznie problemem Polski. CNN Business przekonuje, że mamy do czynienia z globalnym kryzysem na rynku pracy. Ze znalezieniem ludzi do pracy borykają się firmy amerykańskie, brytyjskie, niemieckie. Dwie ostatnie gospodarki są mocno powiązane z naszą, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację polskich pracodawców.
Warunki za zachodnią granicą są o wiele lepsze niż u nas, co w przypadku najbardziej rozchwytywanych profesji, jak programiści i specjaliści IT, spowoduje odessanie ich z naszego rynku. Nie dość na tym, ich śladem powędrują też Ukraińcy i Białorusini, którzy mieli ratować sytuację polskich firm.
A to początek złych informacji. Bo Niemcy i Brytyjczycy dopiero zaczęli się zastanawiać, skąd wytrząsnąć miliony brakujących pracowników. Jeśli zmienią prawo, ułatwiając dostęp do rynku pracy, to problem w Polsce zrobi się jeszcze większy.
Co mówią pracodawcy?
Mówienie w takim wypadku o „korzystnych tendencjach” wyłącznie z pozycji pracowników, bo mają pracę i rosną im pensje, jest krótkowzroczne. Bo co odpowiedzą pracodawcy, gdy zapytamy, jak im się wiedzie? Zwłaszcza w kontekście nadchodzącego wielkimi krokami Polskiego Ładu.
Niestety wygląda na to, że w rządzie już nawet Jarosław Gowin o nic nie pyta przedsiębiorców. I wkrótce to na nas się zemści.