REKLAMA

Polacy to alkoholicy. „Ta pani nawet na dyżurach popija z saszetki”

Nie dość, że każdy alkoholik twierdzi, że wszystko ma pod kontrolą, to szybko dodaje, że o jakimkolwiek problemie z piciem nie ma mowy. My też w naszych głowach mamy prosty obraz osoby uzależnionej od wódki i innych procentów: to człowiek kiepsko ubrany, do tego brudny, śmierdzący i ciągle ma wyciągniętą rękę po pieniądze. Pewnie wykształcenie zawodowe i brak rodziny - dopowiada nam podświadomość. Tylko że to bzdury na resorach. Bo alkoholik to ja, ty i ty też. Po co się kryjesz?

Polacy to alkoholicy. „Ta pani nawet na dyżurach popija z saszetki”
REKLAMA

Nie, alkoholikiem wcale nie jest tylko ten w łachmanach, z czerwonym kinolem, od którego capi przeżartym alkoholem, a z kieszeni wystaje butelka z charakterystyczną trupią główką. To znaczy na bank taka osoba ma kłopot z uzależnieniem psychicznym i fizycznym od alkoholu i pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Ma kontrolę nad swoim chlaniem i pije tylko wtedy, kiedy chce, wiadomo. I tak na bank wygląda jeden model alkoholika. A jaki jest drugi? Każdy inny. To może być prezes firmy w świetnie skrojonym garniturze, którego pod biuro sama przywozi Tesla, a on już w trakcie tej drogi kończy małpkę. To też może być nasza lekarka, którą znamy od dziecka i do niej przychodzimy odkąd pamiętamy, ale nie wiemy, że ta pani nawet na dyżurach popija z saszetki. A może kierowca autobusu albo nauczyciel? Nie wierzycie? Szkopuł w tym, że alkoholikiem może być każdy z was. Bardzo łatwo to sprawdzić. 

REKLAMA

Jeżeli dostarczasz organizmowi alkohol codziennie, zrób przerwę, tak dla ciekawości, żeby własnym doświadczeniem zburzyć te antyalkoholowe pierdoły. Przestań całkowicie pić dajmy na to tydzień, to wystarczy. Jeżeli siódmego (lub wcześniej) dnia swojej chwilowej abstynencji nie zauważysz żadnych zmian w samopoczuciu, czy nastroju - jeszcze nie jesteś w sidłach alkoholu. Możesz odetchnąć i więcej tego typu felietonów Tabaki nie czytać. Ale jak dziwnym trafem właśnie w tym czasie zacznie cię strzykać w kolanie albo odwiedzi cię spory katar, razem z gorączką, a do tego dziwnym trafem, nie wiedzieć czemu, będziesz cały czas przybity - to bardzo mi przykro, możesz udawać jeszcze latami (jak większość z nas), ale masz problem. Jesteś uzależniony od alkoholu. I wtedy szybko spójrz w lustro. Widzisz tam osiedlowego menela z zawiniętymi stopami watą zamiast butów? Czy może normalnego człowieka, którego w życiu nikt o zbytnie picie by nawet nie posądził?

Alkohol: miliardy złotych sugerują, że nie pijemy mniej

To znany od wieku psychiczny mechanizm: to dotyczy wszystkich, ale na bank nie mnie. Alkoholowe wyparcie wdrapuje się przy takich okazjach na najwyższy z możliwych szczytów. I jak wychodzimy na ulicę, to w większości przypadków widzimy ludzi, którzy z alkoholem nie mają żadnego kłopotu, tak samo, jak my sami. Zresztą nikt się na ulicy nie przewraca, nie śpiewa bełkotem, gaci nie ma zlanych. Tym samym, idąc tym tropem myślenia, w Polsce tych alkoholików jest pewnie bardzo mało. Może 10 tys.? No może z 30 tys., ale to już maks. 

Więcej o alkoholu przeczytasz na Spider’s Web:

No bo też nie pijemy już tak jak w latach 80. ubiegłego wieku, prawda? Wtedy, po godz. 15, mogliśmy kibicować licznym pochodom pijackich zombi - to nasi ojcowie wracali na rauszu z pracy. A dzisiaj? Kto pamięta ostatnio jakiegoś uchlanego na ławce w parku? Kiedy to było? Pięć lat temu? A może dziesięć? Wychodzi więc na to, że mniej pijemy, skoro mniej widzimy pijaków i alkoholików, co nie? Tylko że statystyka wskazuje na coś zgoła odwrotnego. Jeszcze w 1980 r. wydaliśmy na alkohol jakieś 50 mld zł, w kolejnych latach było ciut mniej w okolicach 40 mld zł. A ile wydaliśmy w 2023? 39,6 mld zł - tylko na wódkę i piwo, nie licząc wina. 

Okłamujemy się sami, wmawiając sobie, że pijemy mniej. Dokładnie tak samo, jak patrząc w oczy mijających nas ludzi, jesteśmy przekonani, że kto, jak kto, ale ci ładnie ubrani i pachnący z pewnością takiego alkoholowego kłopotu nie mają. Podobnie, jak my sami. Lampka wina albo 1-2 piwa każdego wieczoru to problem, serio? Tak, bo systematycznie dostarczasz swojemu organizmowi substancję uzależniającą. I robisz to od co najmniej kilkunastu lat. Jakim cudem masz nie wpaść w szpony alkoholizmu? Siłą swojego charakteru? No tak, zapomniałem, przecież jesteś wyjątkowy, nie to co ci osiedlowi pijacy…

Alkoholicy liczeni milionami

Bo wyparcie to bardzo fajna sprawa, która natychmiast nas dystansuje od danego problemu. I nas też wywyższa. Przecież to kłopot, który oni mają, a nie ja. Czyli oni sobie z tym nie potrafili poradzić, a ja nawet nie muszę. Jestem lepszy od innych. To bardzo typowe, alkoholowe wybielanie się na tle pozostałego towarzystwa czy rodziny. Też tak robiłem, też miałem kontrolę i też byłem lepszy od wszystkich innych pijaków świata. Nikt tak sobie nie potrafił poradzić z alkoholem, jak ja. Tak sobie wmawiałem. 

Owo wyparcie fałszuje również całą rzeczywistość. No bo skoro już ustaliliśmy, że pomimo codziennego chlania i tak nie masz kłopotu z alkoholem, to pewnie w podobnej sytuacji jest wielu innych. Ergo? Alkoholizm to wymyślona choroba, której tak naprawdę nie ma. A nawet jak jest, to dotyczy ona tylko tych najsłabszych, znikomego odsetka społeczeństwa. Po cholerę w ogóle kruszyć kopie? 

REKLAMA

Dopiero, jak wyzwolimy się z tego zakłamywania rzeczywistości (rzadko komu udaje się ta sztuka samemu, potrzebujemy terapii, klubów AA etc.), widzimy w pełnej krasie skalę tego kłamstwa. Uchylę wam ciut rąbka tajemnicy. Otóż jak informuje Polska Agencja Prasowa: według raportu Akademii Polonijnej w Częstochowie w Polsce liczba uzależnionych od alkoholu i nadmiernie pijących sięga od 4 do 5 mln, co ma oznaczać, że osób żyjących w zasięgu społecznie negatywnych skutków alkoholizmu jest około 12 mln. Statystycznie co trzeci Polak. Osoby wymagającego natychmiastowego leczenia to jakiś 1–1,2 mln ludzi. Czyli to tak, jakbyśmy musieli skierować na przymusowe leczenie wszystkich mieszkańców Krakowa (ok. 800 tys.) i np. Szczecina też (ok. 391 tys.).

Całkiem sporo, prawda? A to tylko te najbardziej ekstremalne przypadki. Wszyscy pewnie obdarci, z ropieniami na całym ciele i charakterystycznie trzęsącymi się dłońmi, co nie? To może wróćmy jeszcze raz do pytania, jak wygląda standardowy alkoholik? Tylko tym razem proponuję - tak na wszelki wypadek, a nuż widelec - w trakcie odpowiedzi mieć jakieś lustro pod ręką…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA